Właśnie wróciliśmy. A teraz po kolei:
Sobota:
Odwiedziły nas dwie przedstawicielki czteroosobowej rodzinki - mama z córką, bez męskiej części domowników. Wcześniej odbyłam z mamą długą rozmowę przez telefon, proponowałam wizytę ale mama powiedziała że są zdecydowani na 100%, zakochali się w Ashce oglądając zdjęcia. Jednak 12 letnia Julka przysłała mi maila z zapytaniem czy może przyjść z mamą odwiedzić Ashkę. No pewnie że tak, jak najbardziej. Pajączek powitał gości w drzwiach, poprzytulał się, pomiział, nie dał nawet szans na wejście do pokoju, powitanie odbyło się w przedpokoju. Julka przyniosła piękną laurkę którą robiła do 12 w nocy
Poza tym smakołyczki dla Ashki i dla nas. Podczas dwógodzinnej wizyty zachwytom nie było końca. Ashkę chciały zabrać od razu, grzybek im nie przeszkadzał, postanowiły same stoczyć z nim walkę.
Nie zgodziłam się bo nie byłam na to gotowa. W nowym domku niby wszystko gotowe ale ja przecież muszę przygotować wyprawkę, kartę leczenia od Ani, no i sama trochę Małą przeciw grzybowo poprać, Aska tego nienawidzi, więc żeby nowy domek jej się z tym od poczatku nie kojarzył. Mamy się zdzwonić i w tym tygodniu Ashka się przeprowadza.
Domek wspaniały, z ogromną miłością do zwierząt, dopytujący się o wszystko – jedzenie, sterylizację, zabezpieczenie balkonu. Będzie tam miała wspaniale, ale. No właśnie, ale…
Przeryczałam cały tydzień bo domek wspaniały ale jak tu oddać naszego Pajączka. Opcja że zostaje, że nigdzie jej nie oddamy oczywiście poruszana była miedzy mną a Rafałem wielokrotnie. Ale z drugiej strony domek wspaniały, szkoda taki domek stracić, czeka tam na Ashkę Julka, a my... no przecież jest tyle bid, znajdziemy jeszcze swoją miłość. Decyzja – jedzie, ale czy aby na pewno - i tak do dzisiaj. Płacz, roztrząsanie wszystkich za i przeciw. W końcu Ashka spakowana do transporterka. Po drodze jeszcze kontrolna wizyta u Ani w lecznicy i jedziemy do nowego domku. Po drodze oczywiście płacz, żeby nie było.
Blok, domofon, weszliśmy. Ashka - zero stresu. Od razu zwiedziła całe mieszkanie, skorzystała z kuwetki i ogólnie zero stresu. To teraz kolejny punkt - piesek. Na początku wiewióra, ale co tam się będę przejmowała psem jak tu tyle atrakcji. Siedzieliśmy dwie godziny, my z dużą Dużą gadałyśmy, wszystko po kolei co i jak, jedzenie, okna, sterylka, no wszystko wszystko. Oczywiście miałam wszystko spisane na kartce bo tak bym przecież ¾ zapomniała. Ashka została w międzyczasie nakarmiona a poza tym latała i zwiedzała, zero stresu. Psinka leżała pod stołem, dała małej czas na zwiedzanie. W końcu Ashka sama przyszła bo chyba stwierdziła że czas się zapoznać. Z zapoznania niewiele wyszło bo psinka w przeciwieństwie do Ashki zestresowana i uciekła, ale myślę że kilka dni i Ashka będzie miała kogo ganiać i atakować. Na początek lutego jest już umówiony Pan do zabezpieczenia balkonu a pod koniec roku Ashka z całą rodziną będzie się przeprowadzać do domku na wsi. Będzie oczywiście kotem domowym ale będzie miała swój ogród (ech, taki dom za miastem to moje wymarzone miejsce dla kotów), do drogi kilometr więc bezpiecznie, będzie tam miała raj na ziemi. Po przeprowadzce nastąpi dokocenie więc Ashka oprócz towarzystwa czwórki Dużych i psiego będzie miała kocie towarzystwo.
Julka jutro ostatni dzień do szkoły a potem 2 tygodnie ferii. Miała jechać na ferie, ale ze względu na Ashkę zostaje. Pajączek będzie więc miał przez dwa tygodnie całodobowe towarzystwo. A ja mam obiecane raporty i fotki.
No i cóż, teraz powinnam siedzieć i ryczeć ale wcale tak nie jest. Przepłakałam tydzień i to chyba wystarczy. Ashka znalazła dom marzenie, dom jakiego życzę każdemu kotu. My razem ze Szprotką będziemy tęsknić, a mój mały Fistaszek – ech zdrajczyni.
Będziesz tam szczęśliwa mój Mały Pajączku Aszku Fistaszku…
Chciała bym podziękować wszystkim. Przede wszystkim Ani za zabranie Ashki na pierwsze dni do lecznicy, za późniejsze leczenie i wsparcie. Rafałowi za anielską cierpliwość. Wszystkim forumowiczom za pisanie w wątku, podnoszenie na duchu, maile i telefony ze wsparciem. I wszystkim o których w tym momencie nie pamiętam. Dziękuję (ech zabrzmiało prawie jak na ceremonii rozdania Oscarów

)
Edit: literówki