Po pierwsze znów "padła" nam Lusiczka

Wczoraj Mama walczyła o nią od 23.00 - klinika prawie cały czas, zero snu (i Lucy i Mama), kroplówy itp.
Ale po kolei. Lusiczka na wieczornym spacerze dostała jakiegoś ataku - wygięło jej szyję w lewą stronę, wygięło ciało i usztywniło się. Nie dała rady wrócić do domu, Mama zaniosła ją na rękach.
Wymioty i ślinienie. Piana...
Ataki drgawek, nogi latały jak u bociana, strasznie silny szczękościsk (Lusiczek z drewnianą łyżką w pysku)...
Nocne leczenie: kroplówki, antybiotyk, relanium, luminal w czopkach...
Diagnoza niejednoznaczna (sugerowano zmiany w móżdżku. Nieodrwacalne i dalej - wiadomo, "nie ma co męczyć psa"

Popołudniu trafiłyśmy do neurologa. Konkretne badanie odruchów. Wywiad i kroplówka od 15.30 do 21.00 z naprzemian relanium (żeby piesia spała i nie miała drgawek, ranigastem - osłonowo i furosemidem, bo przy takim ścisku i drgawkach pęcherz się zwierał i nie mogła robiś siusiu.
Już wieczorem drgawki ustąpiły, choć jeszcze jest szczękościsk i lewoskrętne usztywnienie gdy Lucynka się budzi. Wtedy też popiskuje, bo strasznie się męczy. Ale sen jest dobrym dla niej lekarstwem.
Dziś znów kroplówka i zobaczymy co dalej.
A prawdopodobna diagnoza po dokładnym wywiadzie (w tym relacji z podobnych acz nie tak nasilonych objawach w maju):
uczulenie na składnik Advantixu przeciw pchłom i kleszczom na - bodajże, bo dokładnej nazwy nie pamiętam, potem sprawdzę - permetrynę. To bardzo rzadko się zdarza, ale jak widać zdarza

Bo wczoraj ok. 16.00 Lusiczka miała podany Advantix a o 23.00 był już taki atak. (To samo w maju.)
Jeszcze nie wiemy jakie ślady neurologiczne po tym zostaną. Mam nadzieję, że minimalne i niewidoczne i Lusiczek jeszcze szczęsliwie będzie z nami brykać, chodzić na spacerki, skakać po patyczki itp...
A druga rzecz.
Będziemy się opiekować mała śliczną bardzo nieśmiałą i wycofaną ok.3 m-czną puszystą kuleczką

Miała trafić na ulicę, czyli do ogródków, ale ona się tam nie nadaje. Własciwie już by tam była, ale po tym jak doszliśmy do wniosku, że jesteśmy w stanie się nią zająć, wyprosiliśmy jeszcze do dzisiaj i dziś ją zabieram.
(na szczęście zdrowa, szczepiona kompletnie i odrobaczona)
Trochę nam to komplikuje plany, ale cóż - są priorytety

A do naszego urlopu - mam nadzieję, że dziewczynka się oswoi i będzie już "na salonach" z Krówkami i opieka podczas naszych wakacji będzie taka sama jak przy krówkach.
Myślę, że to, że uznaliśmy, że jesteśmy w stanie pomagać dając dom tymczasowy, to zasługa Kochanego Bingusia. On nam pokazał, że to ma sens, że tak trzeba. On by tak chciał, myślę...
(



Niniejszym wystawiam publiczną laurkę dla tatuta - jest WSPANIAŁY, cóż mam ukrywać?

Tatut -

