Mole - dom wariatów - Jeszcze jeden okruszek - dla sylwii k.

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Sob cze 02, 2007 18:46

Zacofani barbarzyńcy, przenoszący te bezduszne zachowania z pokolenia na pokolenie. Na wsiach, w miastach, wszędzie. Bo zwierzę JEST rzeczą, nie to, będzie następne, czym się przejmować?
Kiedy ten ciemnogród się wreszcie skończy? :(
Obrazek
tornado w Alabamie;P

Blond Tornado

 
Posty: 5322
Od: Pon cze 13, 2005 1:29
Lokalizacja: Poznań/ Birmingham

Post » Sob cze 02, 2007 19:05

Obawiam się że nigdy :(

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Nie cze 03, 2007 8:53

Kociama pisze:Obawiam się że nigdy :(


Ale może będzie chociaż ciut lepiej? Ratujmy co się da!
Caty :king:
Obrazek

Blusik

 
Posty: 3712
Od: Czw lut 22, 2007 22:29
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Nie cze 03, 2007 9:38

I jeszcze dziecięco...a potem znowu będzie kocio...

Kiedy siostra Magdy wróciła ze szpitala , a Magda nie wyszła jak co dzień ze skakanką pod trzepak, było już prawie jasne, że operacja się nie udała.
Jeszcze miesiąc temu, w dniu, kiedy odbywała się operacja wszystkie dziewczynki siedziały na ławce obok trzepaka z zaciśniętymi kciukami i nie otwierały dłoni nawet wtedy, gdy z gałęzi wielkiej, starej wierzby spadała wielka, tłusta gąsienica i miękko lądowała na ramieniu albo na kolanach.
Dziewczynek na podwórku przy Łopianowym Polu było niewiele – tylko pięć, i gdyby siostra Magdy odzyskała wzrok, byłoby ich już sześć, do zabawy w królewny, w raz-dwa-trzy-czarownica-patrzy-na-oczy i do wielu, wielu innych.
Ale kiedy przed szarą, dwupiętrową kamienicę zajechała karetka i wysiadły z niej kolejno mama Magdy, Magda i pani w białym fartuchu prowadząc za rękę siostrę Magdy nawet najodważniejsza z dziewczynek nie mogła podejść i zapytać, czy wszystko jest w porządku.
Bo mama Magdy wyglądała tak, jakby za chwilę miała się rozpłakać, a Magda nie pojawiła się przy trzepaku, chociaż zegarek najmniejszej pokazywał, że jest dokładnie godzina piąta.
W poniedziałek Magda nie pojawiła się w szkole, a pani od przyrody odebrała na lekcji telefon – co w jej przypadku jak dotąd nigdy się nie zdarzyło.
- Proszę pani...- zaczęła najodważniejsza.
- No właśnie, proszę pani...- wpadł jej w słowo najgrubszy, który powoli zaczynał się
robić całkiem w normie.
Pani schowała telefon do torebki i spojrzała na klasę.
- Magda nie przyjdzie dzisiaj do szkoły – powiedziała. – Jak wam zapewne wiadomo, jej siostra wróciła ze szpitala i nie mogła zostać sama.
Przez klasę przebiegł szum. Pani podniosła rękę.
- Siostra Magdy jest niewidoma – powiedziała pani, tak, jakby nikt o tym nie wiedział dopiero musi nauczyć się chodzić po domu.
- Wielka sztuka – odezwał się najmądrzejszy. – Taki niewidomy wyciąga przed siebie ręce i czuje, że napotyka na przeszkodę.
Pani uniosła wysoko brwi.
- Taaak ? – zapytała jakimś dziwnym tonem. – Ano pozwól tutaj kolego wszystkowiedzący.
Parę osób parsknęło śmiechem, a najmądrzejszy zaczerwienił się aż po korzonki włosów. Pani otworzyła torebkę i wyjęła z niej gruby, kraciasty szalik. Kiwnęła ręką, a najmądrzejszy ociągając się podszedł do biurka.
- Teraz zobaczymy – powiedziała pani zawiązując oczy najmądrzejszemu tak dokładnie i tak mocno, żeby nawet najmniejszy promyczek światła nie przedostał się z zewnątrz.
A potem zaprowadziła go na sam środek klasy.
- Podejdz do tablicy – powiedziała, a najmądrzejszy pomaszerował w stronę akwarium.
Wszystkie dzieci zaśmiały się głośno, ale pani uciszyła je.
- Tu jest akwarium – powiedziała. – Tablica jest gdzie indziej.
I najmądrzejszy poszedł w kierunku biurka. Po drodze zahaczył nogą o plecak najgrubszego i rąbnął jak długi na podłogę.. Pani pomogła mu wstać i zaprowadziła go pod tablicę.
- Tutaj jest tablica – wyjaśniła.
Twarz najmądrzejszego zrobiła się tak czerwona jak kratka na szaliku.
- Teraz zetrzyj tablicę– powiedziała pani.
Po długich poszukiwaniach najmądrzejszy natrafił wreszcie na gąbkę ale cały upaprał się kredą.
- Może ktoś jeszcze chce spróbować ? – zapytała pani, a najmądrzejszy z wyrazną ulgą wrócił na miejsce.
Próbowali wszyscy po kolei dopóki nie zadzwonił dzwonek.
- Przerwa – powiedziała pani, ale nikt nie ruszył się z miejsca.
- Przerwa – powtórzyła pani, ale tylko Liczba zaszeleściła pod stolikiem z akwarium.
- Proszę pani – najodważniejsza podeszła bliżej biurka. – I to całe życie tak ?
- Tak. – odpowiedziała pani i wyszła z klasy.
Dziewczynki z podwórka przy Łopianowym Polu wracały do domu milcząc. Na ławce przy trzepaku siedziała Magda ze swoją siostrą.
Najodważniejsza przysiadła na chwilę i otworzyła plecak.
- Przepisz sobie lekcje – powiedziała, ale Magda tylko się smutno uśmiechnęła.
- Jutro też będę musiała przepisać. Dopóki mama nie znajdzie kogoś na swoje miejsce.
Pociągnęła siostrę za warkoczyk i wstała z ławki.
- Zaczekaj tutaj – powiedziała i odeszła o parę kroków.
Spojrzała na najodważniejszą i wytłumaczyła, że jej siostra nie może być sama w domu, i że mam musi wziąć urlop. A to wcale nie wróży nic dobrego, bo w domu będzie mniej pieniędzy.
I wróciła na ławkę.
Najodważniejszej zrobiło się jakoś nieprzyjemnie. Nawet nie chodziło o ten urlop, ale o to, że przez kilka dni będzie siedzieć w ławce sama.
Na dole w klatce schodowej czekała najmniejsza.
- I co ? – zapytała.
Usiadły na schodach i najodważniejsza opowiedziała wszystko, czego dowiedziała się od Magdy, a potem poszła na obiad.
Najmniejsza otworzyła drzwi kluczem, który nosiła na pasiastej smyczy, postawiła w przedpokoju plecak i chwilę pokręciła się po domu. Na kuchence stała zupa, ale najmniejsza wcale nie miała apetytu. Wyjrzała przez okno i zobaczyła, jak Czarownica wyrywa trawę z zagonka z ziołami.
I nagle, nawet nie zamykając domu wybiegła na podwórko.
- Jak się masz ? – zapytał uprzejmie kot Czarownicy siedzący na słupku jak kamienna figurka.
- Jak się masz ? – powtórzyła Czarownica otwierając bramkę. Najmniejsza weszła do środka.
Czarownica wskazała jej miejsce na małej drewnianej ławeczce i wyjęła z kieszeni fartucha torebkę landrynek.
- Aż tak czarować nie umiem – powiedziała wysłuchawszy całej historii, - ale postaram się znalezć jakąś radę.
Wieczorem przy trzepaku pojawiła się Magda. Podała najodważniejszej zeszyty i uśmiechnęła się.
- Jutro za kwadrans ósma ? – zapytała, a dziewczynki az zaniemówiły ze zdziwienia.
- Idziesz do szkoły ? – zapytała najwyższa, a Magda skinęła głową.
- A mama ? A urlop ? – zapytała najodważniejsza, ale Magda tylko uśmiechnęła się tajemniczo.
Najodważniejsza obudziła się bardzo wcześnie rano i nie mogła już zasnąć. Na palcach poszła do kuchni , zrobiła sobie kubek gorącego kakao i wyszła na balkon. Od strony domku Czarownicy dochodziły stłumione głosy.
- Proszę się nie martwić – uszu najodważniejszej dobiegł głos Czarownicy. – Wszystko będzie dobrze.
W ogrodzie Czarownicy pachniały piwonie i pysznogłówki. W gałęziach bzu uwijały się wróble i w ogóle poranny zgiełk zdawał się nie docierać za kamienny murek otaczający domek i ogród Czarownicy.
Czarownica włożyła w ręce dziewczynki mały, srebrny dzwoneczek.
- Najpierw napijemy się soku – powiedziała szeleszcząc spódnicą i podzwaniając przytroczonym do paska pękiem kluczy – a potem zobaczymy. Jeśli będziesz czegoś potrzebować zadzwoń.
Dziewczynka na próbę lekko potrząsnęła dzwoneczkiem, a Czarownica odwróciła się.
- Właśnie tak – powiedziała.
I znikła w sieni.
- Wołałaś mnie ? – rozległ się cichy głosik tuż pod stopami dziewczynki.
- Nie – odpowiedziała. – Ja tylko sprawdzałam dzwoneczek.
- No właśnie – odpowiedział głosik.
Dziewczynka niezdarnie przykucnęła i wyciągnęła rękę. Jej palce natrafiły na kopczyk świeżej ziemi i jeszcze coś, co było miękkie i nieduże.
- Jestem Krecia – powiedziało coś i trąciło pyszczkiem rękę dziewczynki. – Jeżeli chcesz , możemy się razem pobawić.
- Ale...- dziewczynka zająknęła się – ale ja nie widzę.
- Ja też nie widzę – powiedziała Krecia. – Nie wiesz, że krety nie widzą ? ale zapewniam cię, umieją się świetnie bawić.
Dziewczynka chwyciła wyciągnięta łapkę i powoli zeszła w dół. Pachniało mokrą ziemią
ale było ciepło i przytulnie. Korytarz nie miał żadnych nierówności a po drodze nie czyhały żadne nieprzyjazne, kanciaste sprzęty.
- To mój pokoik – powiedziała Krecia i dziewczynka usiadła na wyplecionym z wikliny foteliku.
- A to moja lalka – Krecia włożyła jej do rąk coś niedużego.
Oczy dziewczynki powoli otwierały się w mroku. Ciemność była delikatna i gładka, jak tabliczka czekolady.
- Teraz – powiedziała Czarownica – nauczę cię lepić koraliki. Położyła na kolanach dziewczynki drewnianą tackę.
Z dużej grudki gliny oderwała mały kawałeczek i włożyła go w ręce dziewczynki. Glina była miękka i ciepła, jak łapka Kreci. Palce dziewczynki formowały ją długo i starannie.
- Gotowe – powiedziała po chwili, a Czarownica aż klasnęła w dłonie.
- Na mój kapelusz ! – zawołała - to przecież kret, jak żywy ! Kiedy i jak mogłaś widzieć kreta ?
Ale dziewczynka tylko tajemniczo się uśmiechnęła.
Pani od przyrody otworzyła torebkę i wyjęła z niej książkę , otworzyła ją i położyła na biurku.
Najgrubszy, który siedział w pierwszej ławce razem z Szopenem wytrzeszczył z niedowierzaniem oczy.
- Proszę pani, ale w tej książce nic nie ma !
- Jest – powiedziała pani i najgrubszy zamilkł, bo przypomniał sobie najmądrzejszego z szalikiem na oczach.
- Z takiej książki będzie czytać siostra Magdy - powiedziała pani.
Wszyscy powychodzili z ławek i stłoczyli się wokół biurka. Każdy chciał dotknąć niezwykłej książki w nadziei , że zobaczy coś na jej kartach, ale były tam tylko jakieś tłoczone punkciki.
Pani dotknęła palcami kartki i przeczytała
- Gdzieś pod ziemią, w czarnym świecie,
Korytarze biegną krecie...
Po nich cały kreci ród
maszeruje w tył i w przód...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie cze 03, 2007 9:49

Caty i znowu żałuję, że nie potrafię tak pięknie pisać jak Ty, żeby napisać Ci jak bardzo jestem zachwycona, wzruszona i ........ i ......... i ..........., ale Ty przecież wiesz co czuję :-D
Obrazek

Blusik

 
Posty: 3712
Od: Czw lut 22, 2007 22:29
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Nie cze 03, 2007 9:52

:love: :1luvu: :love:
Caty nawet nie wiesz jak potrafisz człowieka wprowadzić w dobry nastrój.
Poprostu zyć się chce czytając te bajki.

jeszcze,jeszcze mogłabym tak czytać i czytać

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Nie cze 03, 2007 9:57

:D
Ostatnio edytowano Nie cze 03, 2007 10:40 przez caty, łącznie edytowano 1 raz
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie cze 03, 2007 10:03

Caty :D
baje są cudowne


okropnie zazdroszczę ci wyobraźni, talentów i tej łatwości pisania

progect

 
Posty: 5771
Od: Nie lis 28, 2004 21:36
Lokalizacja: Kraków Bronowice teraz już Smardzowice

Post » Nie cze 03, 2007 18:50

Wczoraj myślałam o Ani, a dziś bajusia w temacie. Jak się mają Dziewczynka z Babcią?
Obrazek
tornado w Alabamie;P

Blond Tornado

 
Posty: 5322
Od: Pon cze 13, 2005 1:29
Lokalizacja: Poznań/ Birmingham

Post » Nie cze 03, 2007 19:04

No własnie dlatego...Ania z Babcią Hanią przyjeżdżają 17 czerwca...a ja mam się zająć produkcją ciast na wesele. Placek z ananasem, tort...i tym podobne. Od rana siedze z nosem w książce kucharskiej.
No i wesele ! Wesele ! Wesele ! Miałam cichą nadzieję, że będziesz gościem na slubie...24 czerwca Babcia Hania, Ania i jej Nowy Dziadek wyjeżdżają w podróż...na Mazury. Najprawdopodobniej do Szwajcarii ( bo Anię czeka jeszcze jeden pomniejszy zabieg ) wyjadą z końcem sierpnia- więc możliwe, że się spotkacie :1luvu: ...
No i dzięki Ani powstała dzisiejsza opowieść.
I znowu dylemat - topografia Łopianowego Pola układa się w osobną, bajkową historię...a miały być bajusie dla kociąt. JKuż sama nie wiem, co zrobić. Chyba ankietę...
Ale ja już tak mam :oops: . Pamiętnik Babuni miał być bajką dla dzieci, żeby im przybliżyć życie zwierząt w schronisku...Niebajki miały być takimi na pół fantastycznymi historyjkami dla dzieci, a wyszły pół na pół, w Skrzydłaku Czarny miał być niedobry, i tez miała to być bajka, a nie jest...Chyba jedynie Wdowie Wzgórze mnie posłuchało...Ale ono już powoli zbliża się do końca. Jeszcze dwie historie mi opowiedziano...a reszta opowieści to już teren spoza Wzgórza.
Danuta namawia mnie, żebym zrobiła kontynuację. historie ludzi z miasta.
A Giena zebrała dla mnie całe pudełko fotografii i każdą dokładnie opisała,
a Piotrek...nawet się nie domyślasz, co dostal na Dzień Dziecka !!! Cygańskie skrzypce Stasi, której córka jest zupełnie pozbawiona słuchu, a te skrzypce, jak mówi Stasia - muszą żyć. Bo gdy zawisną na ścianie to będą jak wypchane zwierzątko.

Jutro będą nowe zdjęcia Moli. Już wychodza na dwór, sa straszliwie łase na mizianki, straszne slodziaki. Każdy ma już książeczkę zdrowia i idą do nowych domów dwupakami...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie cze 03, 2007 19:05

Post Scriptum : szary kotek, którego ofiarowałas Ani ma na imię Tuliś.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Nie cze 03, 2007 19:11

caty pisze:Post Scriptum : szary kotek, którego ofiarowałas Ani ma na imię Tuliś.
:lol: Moja pierwsza miłość miała ksywkę Tulich :D
Też mam nadzieję, że się spotkamy :ok:
A bajusie i historie swoim życiem żyją I niech tak zostanie, w końcu wszystkie opowieści gdzieś się spotykają...
Obrazek
tornado w Alabamie;P

Blond Tornado

 
Posty: 5322
Od: Pon cze 13, 2005 1:29
Lokalizacja: Poznań/ Birmingham

Post » Pon cze 04, 2007 20:10

Kiedy o północy pod stróżówką mieszczącą się w bramie zajechała sporej wielkości czarna ciężarówka, prawie wszystkie dzieci już spały.
Szopenowi śnił się czerwony fortepian, najgrubszemu – że jest najchudszy, najmniejszemu – że jest największy, a siostra Magdy wędrowała krecimi korytarzami.
Najmądrzejszy odbierał Nagrodę Nobla, najsilniejszy położył na rękę Pudzianowskiego, najwyższy niespodziewanie został gwiazdą NBA, słowem każdemu tej nocy śniło się to, co sprawiłoby mu największą przyjemność.
Tymczasem z ciężarówki wynoszono paki i paczki, pudła i pudełka, a kiedy już wszystko było wniesione do środka, z małego samochodu stojącego z boku wysiadła dziwna postać otulona peleryną.
Postać – co wyraźnie widziała ze swego okna Magda (bo to ona była tą, która nie spała) – podała kierowcy ciężarówki parę błyszczących w świetle krążków, a kierowca schował je do kieszeni.
Stuk, stuk, stuk – przez uchylone lufcik dobiegło do uszu Magdy stukanie obcasów.
Wąskim chodnikiem szła czarownica, a za nią truchtał jej czarny kot.
Magda weszła na parapet i wyjrzała przez lufcik.
- Nareszcie! – usłyszała głos Czarownicy i zobaczyła jak nowoprzybyły i Czarownica ściskają się serdecznie.
Tajemniczy przybysz pochylił się i pogłaskał czarnego kota. Z sierści posypał się iskry. A potem tajemniczy przybysz zamknął stróżówkę kluczem tak błyszczącym i tak dużym, że Magda zauważyła jego kształt – klucz miał kształt kociej główki.
- Dziękuję za zaproszenie – powiedział przybysz. Czarownica ujęła go pod ramię i razem poszli w stronę małego domu.
Czarny kocur z wysoko uniesionym ogonem majestatycznie kroczył przodem.
Kiedy mijali okno Magdy stojącej nieruchomo na parapecie wiatr rozwiał czarną pelerynę, z której posypał się srebrzysty pył.
Magda na palcach przeszła przez pokój i otworzyła drzwi i wymknęła się z domu. W białej nocnej koszulce wyglądała jak malutki duch.
Chowając się za żywopłotem, który zaczynał już rozkwitać dotarła do muru otaczającego dom.
Czarna miękka łapa niespodziewanie dotchnęła jej ramienia.
Magda, aż podskoczyła ze strachu, ale na szczęście,. Był to tylko czarny kot Czarownicy.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła – mruknął. – Co ty tu robisz o tej porze?
- Curiosity killed the cat – odpowiedziała Magda, która od miesiąca uczyła się w szkole angielskiego.
- Really? – zapytał kot i kwaśno się uśmiechnął, ale wspomnienie dnia, gdy Czarownica znalazła go ze słoikiem po pulpetach na głowie sprawiło, że szybko zmienił temat. – To serdeczny przyjaciel Czarownicy. Ale nic więcej nie mogę ci powiedzieć.
Magda uśmiechnęła się i zawróciła w stronę domu.
Ale zanim weszła do klatki schodowej podeszła pod drzwi stróżówki i zajrzała przez dziurkę od klucza.
Ale w środku było tak ciemno, że chyba tylko jej siostra mogłaby zobaczyć, co kryje się w mroku.

Następnego dnia w klasie nie mówiono o niczym innym jak tylko o tajemniczym przybyszu, a Magda, po raz pierwszy w życiu czuła się Bardzo Ważna.
Kiedy dzieci z podwórka przy Łopianowym Polu wracały ze szkoły, dalej nie mówiły o niczym innym jak tylko o nowym mieszkańcu podwórza. Musiał to być ktoś naprawdę niezwykły, skoro Czarownica od rana ubrała nowiutki kapelusz i odświętne buty.
- Musimy przejść przez bramę – powiedział najmądrzejszy..
- Ale my zawsze idziemy obok trzepaka – powiedział najsilniejszy.
- Ale on o tym nie wiem. – najmądrzejszy skierował się w stronę bramy.
O ścianę oparta była drabina. A na ścianie przykręcono tablicę, na której tajemniczy przybysz wypisał złotymi tymi literami:
DR A. KULA
Najodważniejsza chwyciła za rękę Magdę, a jej oczy zrobiły się okrągłe. Nawet najsilniejszy cofnął się o krok do tyłu.
- No i jak, dzieciaki? – zapytał tajemniczy przybysz i uśmiechnął się. – Może być?
A potem z kieszeni marynarki wyciągnął kolorową torebkę i podał ją stojącej najbliżej Magdzie.
Magda zajrzała do środka i zobaczyła pasiaste, srebrno-czerwone karmelki. Pachniały malinami tak mocno, że aż zakręciło ją w nosie. Niezgrabnie dygnęła i podziękowała nieznajomemu.
A potem wszyscy odeszli pod trzepak.
- Widzieliście ten napis? – zapytał najsilniejszy.
- No, doktor…… - bąknął najgrubszy.
Najmądrzejszy postukał się w czoło.
- Złóż sobie litery. D+R+A+K+U+L+A. Drakula, rozumiesz?
- Wampir taki? – najsilniejszy podrapał się w głowę.
- No właśnie. – Najmądrzejszy poklepał go po ramieniu. – Wampir taki.
- Przyjechał o północy – dodał najgrubszy, a Magda nie odezwała się wcale.
Pomyślała, że nawet jeżeli tajemniczy przybysz jest wampirem, to jeśli jest przyjacielem Czarownicy – musi być dobry.
Ale, oczywiście nie powiedziała tego na głos.
Wieczorem przy trzepaku najmądrzejszy rozdał wszystkim po główce czosnku.
- Śmierdzi – skrzywiła się najmniejsza, a najgrubszemu zaburczało w brzuchu.
- A to po co? – zapytał najsilniejszy.
W odpowiedzi najmądrzejszy wyjął z kieszeni notes i przeczytał:
- „Przed ukąszeniem wampira chroni czosnek.”
I kiedy każdy ukrył w kieszeni swój amulet, dopiero wtedy odważyli się podejść pod dom Czarownicy, gdzie Czarownica i Drakula siedząc na ławce pod bzem pili herbatę. Wokół przyczajonych w krzakach dzieci unosił się silny zapach czosnku.
- Czujesz, Marianno, jak przyjemnie pachnie ? – zapytał Drakula poruszywszy nosem.
- Pewnie ktoś coś gotuje – uśmiechnęła się Czarownica. – To bardzo sympatyczne miejsce.
Drakula odstawił na bok swój kubek.
- Dzieci tu są bardzo grzeczne – powiedział, a najsilniejszemu przebiegł po plecach dreszcz.
- Bardzo je lubię – odparła Czarownica, a Drakula wyjął z kieszeni fajkę. – Mam wrażenie, że czas się tu zatrzymał. Są dokładnie takie same jak sto lat temu…
Najmądrzejszy trącił w bok Magdę.
- Słyszysz? – szepnął przenikliwym szeptem. – On ma na pewno ponad sto lat…
- Taki wampir to długowieczny jest – dodał najodważniejszy.
- Bawią się w Indian, grają w dwa ognie – ciągnęła Czarownica. – I kochają zwierzęta.
Drakula nagle zerwał się z ławki. Zaszeleściła peleryna.
- No byłbym zapomniał – zawołał. – Ktoś chyba na mnie czeka. Do zobaczenia, Marianno.
- Do jutra, Ambroży – powiedziała Czarownica, a czarny kot owinął się dookoła nóg Drakuli.
Wampir owinął się peleryną i bezszelestnie opuścił ogród.
Dzieci skuliły się w krzakach, a gdy Drakula oddalił się nieco ośmieliły się wysunąć na zewnątrz.
- Za mną – zakomenderował najodważniejszy i skradając się za żywopłotem ruszył za wampirem.
A gdy wampir zniknął w bramie dzieci jak wryte zatrzymały się przed drzwiami stróżówki.
„DR A. KULA,
weterynarz”,
głosił gotowy już szyld. Pod napisem namalowany był czarny kot, kropka w kropkę podobny do kota Czarownicy.
- Byłem modelem – zamruczał za plecami dzieci Kot Czarownicy i nagle zamilkł, chociaż pewnie chciał jeszcze coś powiedzieć, bo uliczką nadchodził nieduży, zgarbiony staruszek prowadząc na smyczy mocno kulejącego psa.
Drzwi stróżówki otworzyły się skrzypiąc i staruszek wszedł do środka.
- On chyba też ma ze sto lat… - szepnęła najmniejsza.
Kiedy staruszek z psem opuścili stróżówkę pojawiła się zgarbiona kobiecina, z koszykiem, w którym niewątpliwie krył się kot.
Kot czarownicy uchylił pyszczek i z rozmarzeniem wciągnął powietrze.
- Koteczka… - szepnął i uśmiechnął się.
A kiedy kobiecina z koszykiem wyszła, w drzwiach pojawił się Drakula.
- A… wy do mnie? – zapytał otwierając szeroko drzwi.
- N…nie – najsilniejszy schował się za najgrubszego.
- My tak sobie – bąknął najgrubszy, a najmniejszy zacisnął w ręce główkę czosnku.
Nagle z za wszystkich wynurzyła się Magda.
- Pan jest weterynarzem? – zapytała spoglądając na szyld.
Drakula pokiwał głową.
- A… dlaczego pan pracuje w nocy? – spytał najmądrzejszy.
- Pracuje też i w dzień – odpowiedział Drakula. – Ale wieczorem przyjmuję tych, którzy nie mogą zapłacić.
- A…a oni… - zająknął się najgrubszy, przed którego oczyma przemknęła wizja Drakuli wysysającego swoje honorarium.
- Gdyby moi koledzy dowiedzieli się, że przyjmuję za darmo… - zaczął Drakula.
- Zazdrość zawodowa! – wykrzyknęła najodważniejsza, a Drakula uśmiechnął się.
- Można i tak powiedzieć.
I zaprosił wszystkich do środka.
Było już naprawdę późno, gdy dzieci wyszły ze stróżówki, każde z torebką malinowych karmelków.
Najmądrzejszy wyszedł ostatni i znacząco spojrzał na szyld.

Nad ranem Magdę obudziło szczekanie psa sąsiadów. Usiadła na łóżku i przetarła oczy. lufcik do pokoju dochodził ostry zapach lakieru.
Magda stanęła przy oknie, ale na podwórku było pusto.
Kiedy tego dnia dzieci z podwórka szły do szkoły w bramie na drzwiach stróżówki wisiał nowy szyld:

Doktor Weterynarii, Ambroży Kula.

I tylko czarny kot pozostał taki sam.
Po drodze do szkoły wszyscy wyrzucili czosnek, tylko najsilniejszy zachował swoją główkę do momentu, aż puściła zielone pędy i zmieniła zapach na mniej przyjemny.... Tak na wszelki wypadek.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon cze 04, 2007 20:48

Cudne :love:
Obrazek
tornado w Alabamie;P

Blond Tornado

 
Posty: 5322
Od: Pon cze 13, 2005 1:29
Lokalizacja: Poznań/ Birmingham

Post » Pon cze 04, 2007 21:04

Piekne, hyhy, dr A. Kula :D
Sliczna opowiesc

a, zebym nie zapomniala, Jozia, BCH, najserdeczniej pozdrawia Mole..
Obrazek

Agnieszka-

Avatar użytkownika
 
Posty: 701
Od: Wto sty 17, 2006 16:27
Lokalizacja: 3miasto lub koniec swiata (Umea)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 106 gości