» Pon cze 04, 2007 20:10
Kiedy o północy pod stróżówką mieszczącą się w bramie zajechała sporej wielkości czarna ciężarówka, prawie wszystkie dzieci już spały.
Szopenowi śnił się czerwony fortepian, najgrubszemu – że jest najchudszy, najmniejszemu – że jest największy, a siostra Magdy wędrowała krecimi korytarzami.
Najmądrzejszy odbierał Nagrodę Nobla, najsilniejszy położył na rękę Pudzianowskiego, najwyższy niespodziewanie został gwiazdą NBA, słowem każdemu tej nocy śniło się to, co sprawiłoby mu największą przyjemność.
Tymczasem z ciężarówki wynoszono paki i paczki, pudła i pudełka, a kiedy już wszystko było wniesione do środka, z małego samochodu stojącego z boku wysiadła dziwna postać otulona peleryną.
Postać – co wyraźnie widziała ze swego okna Magda (bo to ona była tą, która nie spała) – podała kierowcy ciężarówki parę błyszczących w świetle krążków, a kierowca schował je do kieszeni.
Stuk, stuk, stuk – przez uchylone lufcik dobiegło do uszu Magdy stukanie obcasów.
Wąskim chodnikiem szła czarownica, a za nią truchtał jej czarny kot.
Magda weszła na parapet i wyjrzała przez lufcik.
- Nareszcie! – usłyszała głos Czarownicy i zobaczyła jak nowoprzybyły i Czarownica ściskają się serdecznie.
Tajemniczy przybysz pochylił się i pogłaskał czarnego kota. Z sierści posypał się iskry. A potem tajemniczy przybysz zamknął stróżówkę kluczem tak błyszczącym i tak dużym, że Magda zauważyła jego kształt – klucz miał kształt kociej główki.
- Dziękuję za zaproszenie – powiedział przybysz. Czarownica ujęła go pod ramię i razem poszli w stronę małego domu.
Czarny kocur z wysoko uniesionym ogonem majestatycznie kroczył przodem.
Kiedy mijali okno Magdy stojącej nieruchomo na parapecie wiatr rozwiał czarną pelerynę, z której posypał się srebrzysty pył.
Magda na palcach przeszła przez pokój i otworzyła drzwi i wymknęła się z domu. W białej nocnej koszulce wyglądała jak malutki duch.
Chowając się za żywopłotem, który zaczynał już rozkwitać dotarła do muru otaczającego dom.
Czarna miękka łapa niespodziewanie dotchnęła jej ramienia.
Magda, aż podskoczyła ze strachu, ale na szczęście,. Był to tylko czarny kot Czarownicy.
- Ciekawość to pierwszy stopień do piekła – mruknął. – Co ty tu robisz o tej porze?
- Curiosity killed the cat – odpowiedziała Magda, która od miesiąca uczyła się w szkole angielskiego.
- Really? – zapytał kot i kwaśno się uśmiechnął, ale wspomnienie dnia, gdy Czarownica znalazła go ze słoikiem po pulpetach na głowie sprawiło, że szybko zmienił temat. – To serdeczny przyjaciel Czarownicy. Ale nic więcej nie mogę ci powiedzieć.
Magda uśmiechnęła się i zawróciła w stronę domu.
Ale zanim weszła do klatki schodowej podeszła pod drzwi stróżówki i zajrzała przez dziurkę od klucza.
Ale w środku było tak ciemno, że chyba tylko jej siostra mogłaby zobaczyć, co kryje się w mroku.
Następnego dnia w klasie nie mówiono o niczym innym jak tylko o tajemniczym przybyszu, a Magda, po raz pierwszy w życiu czuła się Bardzo Ważna.
Kiedy dzieci z podwórka przy Łopianowym Polu wracały ze szkoły, dalej nie mówiły o niczym innym jak tylko o nowym mieszkańcu podwórza. Musiał to być ktoś naprawdę niezwykły, skoro Czarownica od rana ubrała nowiutki kapelusz i odświętne buty.
- Musimy przejść przez bramę – powiedział najmądrzejszy..
- Ale my zawsze idziemy obok trzepaka – powiedział najsilniejszy.
- Ale on o tym nie wiem. – najmądrzejszy skierował się w stronę bramy.
O ścianę oparta była drabina. A na ścianie przykręcono tablicę, na której tajemniczy przybysz wypisał złotymi tymi literami:
DR A. KULA
Najodważniejsza chwyciła za rękę Magdę, a jej oczy zrobiły się okrągłe. Nawet najsilniejszy cofnął się o krok do tyłu.
- No i jak, dzieciaki? – zapytał tajemniczy przybysz i uśmiechnął się. – Może być?
A potem z kieszeni marynarki wyciągnął kolorową torebkę i podał ją stojącej najbliżej Magdzie.
Magda zajrzała do środka i zobaczyła pasiaste, srebrno-czerwone karmelki. Pachniały malinami tak mocno, że aż zakręciło ją w nosie. Niezgrabnie dygnęła i podziękowała nieznajomemu.
A potem wszyscy odeszli pod trzepak.
- Widzieliście ten napis? – zapytał najsilniejszy.
- No, doktor…… - bąknął najgrubszy.
Najmądrzejszy postukał się w czoło.
- Złóż sobie litery. D+R+A+K+U+L+A. Drakula, rozumiesz?
- Wampir taki? – najsilniejszy podrapał się w głowę.
- No właśnie. – Najmądrzejszy poklepał go po ramieniu. – Wampir taki.
- Przyjechał o północy – dodał najgrubszy, a Magda nie odezwała się wcale.
Pomyślała, że nawet jeżeli tajemniczy przybysz jest wampirem, to jeśli jest przyjacielem Czarownicy – musi być dobry.
Ale, oczywiście nie powiedziała tego na głos.
Wieczorem przy trzepaku najmądrzejszy rozdał wszystkim po główce czosnku.
- Śmierdzi – skrzywiła się najmniejsza, a najgrubszemu zaburczało w brzuchu.
- A to po co? – zapytał najsilniejszy.
W odpowiedzi najmądrzejszy wyjął z kieszeni notes i przeczytał:
- „Przed ukąszeniem wampira chroni czosnek.”
I kiedy każdy ukrył w kieszeni swój amulet, dopiero wtedy odważyli się podejść pod dom Czarownicy, gdzie Czarownica i Drakula siedząc na ławce pod bzem pili herbatę. Wokół przyczajonych w krzakach dzieci unosił się silny zapach czosnku.
- Czujesz, Marianno, jak przyjemnie pachnie ? – zapytał Drakula poruszywszy nosem.
- Pewnie ktoś coś gotuje – uśmiechnęła się Czarownica. – To bardzo sympatyczne miejsce.
Drakula odstawił na bok swój kubek.
- Dzieci tu są bardzo grzeczne – powiedział, a najsilniejszemu przebiegł po plecach dreszcz.
- Bardzo je lubię – odparła Czarownica, a Drakula wyjął z kieszeni fajkę. – Mam wrażenie, że czas się tu zatrzymał. Są dokładnie takie same jak sto lat temu…
Najmądrzejszy trącił w bok Magdę.
- Słyszysz? – szepnął przenikliwym szeptem. – On ma na pewno ponad sto lat…
- Taki wampir to długowieczny jest – dodał najodważniejszy.
- Bawią się w Indian, grają w dwa ognie – ciągnęła Czarownica. – I kochają zwierzęta.
Drakula nagle zerwał się z ławki. Zaszeleściła peleryna.
- No byłbym zapomniał – zawołał. – Ktoś chyba na mnie czeka. Do zobaczenia, Marianno.
- Do jutra, Ambroży – powiedziała Czarownica, a czarny kot owinął się dookoła nóg Drakuli.
Wampir owinął się peleryną i bezszelestnie opuścił ogród.
Dzieci skuliły się w krzakach, a gdy Drakula oddalił się nieco ośmieliły się wysunąć na zewnątrz.
- Za mną – zakomenderował najodważniejszy i skradając się za żywopłotem ruszył za wampirem.
A gdy wampir zniknął w bramie dzieci jak wryte zatrzymały się przed drzwiami stróżówki.
„DR A. KULA,
weterynarz”,
głosił gotowy już szyld. Pod napisem namalowany był czarny kot, kropka w kropkę podobny do kota Czarownicy.
- Byłem modelem – zamruczał za plecami dzieci Kot Czarownicy i nagle zamilkł, chociaż pewnie chciał jeszcze coś powiedzieć, bo uliczką nadchodził nieduży, zgarbiony staruszek prowadząc na smyczy mocno kulejącego psa.
Drzwi stróżówki otworzyły się skrzypiąc i staruszek wszedł do środka.
- On chyba też ma ze sto lat… - szepnęła najmniejsza.
Kiedy staruszek z psem opuścili stróżówkę pojawiła się zgarbiona kobiecina, z koszykiem, w którym niewątpliwie krył się kot.
Kot czarownicy uchylił pyszczek i z rozmarzeniem wciągnął powietrze.
- Koteczka… - szepnął i uśmiechnął się.
A kiedy kobiecina z koszykiem wyszła, w drzwiach pojawił się Drakula.
- A… wy do mnie? – zapytał otwierając szeroko drzwi.
- N…nie – najsilniejszy schował się za najgrubszego.
- My tak sobie – bąknął najgrubszy, a najmniejszy zacisnął w ręce główkę czosnku.
Nagle z za wszystkich wynurzyła się Magda.
- Pan jest weterynarzem? – zapytała spoglądając na szyld.
Drakula pokiwał głową.
- A… dlaczego pan pracuje w nocy? – spytał najmądrzejszy.
- Pracuje też i w dzień – odpowiedział Drakula. – Ale wieczorem przyjmuję tych, którzy nie mogą zapłacić.
- A…a oni… - zająknął się najgrubszy, przed którego oczyma przemknęła wizja Drakuli wysysającego swoje honorarium.
- Gdyby moi koledzy dowiedzieli się, że przyjmuję za darmo… - zaczął Drakula.
- Zazdrość zawodowa! – wykrzyknęła najodważniejsza, a Drakula uśmiechnął się.
- Można i tak powiedzieć.
I zaprosił wszystkich do środka.
Było już naprawdę późno, gdy dzieci wyszły ze stróżówki, każde z torebką malinowych karmelków.
Najmądrzejszy wyszedł ostatni i znacząco spojrzał na szyld.
Nad ranem Magdę obudziło szczekanie psa sąsiadów. Usiadła na łóżku i przetarła oczy. lufcik do pokoju dochodził ostry zapach lakieru.
Magda stanęła przy oknie, ale na podwórku było pusto.
Kiedy tego dnia dzieci z podwórka szły do szkoły w bramie na drzwiach stróżówki wisiał nowy szyld:
Doktor Weterynarii, Ambroży Kula.
I tylko czarny kot pozostał taki sam.
Po drodze do szkoły wszyscy wyrzucili czosnek, tylko najsilniejszy zachował swoją główkę do momentu, aż puściła zielone pędy i zmieniła zapach na mniej przyjemny.... Tak na wszelki wypadek.

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!