Dzisiaj mogę napisać chyba pierwszego optymistycznego maila

ale zaczynam od
Wczoraj wieczorem było z Filkiem BARDZO ŹLE......
NIe dzwoniłam już nawet do veta bo widziałam że baaardzo intensywnie myśli, kombinuje ile może i zaczyna już być bezsilny.....
Pożegnełam się już z Filuniem

i nie kładłam się nawet spać. Nie chciałm zeby odchodził w samotności...(chociaż podobno koty tak lubią)
A tymczasem w nocy nastąpił przełom
Filuś nagle wstał i zaczął swoje urzędowanie

Narazie zostało tylko kichanie. Wmawiam sobie że teraz to już nie może mu sie aż tak bardzo pogorszyć żeby wróciło to co był.....Oby to nie był łabędzi śpiew....
Nareszcie mam co robić po kocich pomysłach
Zaczęło się od zrzucenia miski z jedzeniem na pościel

(papka z kurczaczka)
Franuś kuwetę uznaje za posłanie a toaleta nadal w kuchni pod hokerem...
Idę na przetrzymanie ale trzeba ustąpić, kupić krytą i po kawałku wyjeżdżać z nią w kierunku azienki.
Ćwiczyłam to już z Rutką.
No i na koniec - wiecie co? Nie wiecie, a muuuuuusimy się pochwalić
Skóreczka FRanusia to już nie taki pergamin

Nie ma tam jeszcze warstwy tłuszczyku, ale skórka ma już jakąś grubość
Może nam się odwróci.... chociaż vecik zapowirdział ze czeka nas CONAJMNIEJ miesiąc ale przwdopodobnie dwa wizyt co 2 dni.....
Niech bedzie co chce - byle sierściaki były zdrowe
Teraz załapałam że od przyjazdu FRaneczka to ja nie miałam w ręku książki
Futerko już kocie, gładkie
