Kiedy pierwszy raz jechałam z kotami na działkę bardzo się bałam, że rozlezą się po całym terenie. Miałam duszę na ramieniu. Ale one wszystkie pilnują się.
Pierwszego, drugiego dnia pobytu nawet nie opuszczają terenu działki.
Potem ośmielają się, ale wołane przybiegają.
Teraz jeździmy na jeden, góra dwa dni

, z dwoma, trzema kotami.
Na tę niedzielę udało się załatwić transport w jedną stronę i w związku z tym pojechały cztery.
Szczocha kiedyś zachowywała się pięknie - biegała, oglądała wszystko. Teraz położyła się pod dereniem i tylko zmienieła pozycje

. Stąd tylko jedno zdjęcie
Sowa był na działce pierwszy raz. Na początku schował się pod dmom przerażony miałczał bez przerwy. Później nieco się ośmielił, przestał rozpaczać i nawwet wyściubił spod domu nie tylko czubek nosa
Bohun był w swoim żywiole. Deszcz mu nie przeszkadzał. Latał jak szalony, ale kiedy zbieraliśmy się do powrotu grzecznie dał się zapakować do plecaka.
No i Zuzka. Zuzka kocha wolność, kocha działkę. Puszczona wolno ostrzega, żeby się do niej nie zbliżąć. Robi się z niej po prostu dziki tygrys

. Wieczorem trzeba na małpę urządzać polowania.
Bohun rzeczywiście wygląda jak wampir

, on tak czasami staje nade mną w nocy

.
No i jeszcze mała, dzika Nika (zmienię jej imię, bo to jakoś do niej nie pasuje)
I doniesienia z ostatniej chwili
- dzisiaj mało siedziałam w domu, musiałam pozałatwiać sporo rzeczy, wróciłam późno. Majka przywtała mnie płaczem, długo skarżyła się i jeszcze dłużej przytulała. No i jak ja mam gdziekolwiek wyjechać???
- Małi-Małi nie popisał się rozumem - zeskoczył z szafy na śpiącego na tapczanie Gwoździa
