Magnolka od kociaka to się różni głównie rozmiarem

szaleje równo... dzisiaj się do mnie tuliła, barankowała... a nagle "cap" ząbkami pod żebra i w nogi z zawadiacką miną

później zjadła listek kocimiętki (i stała się totalnie nieznośna na trochę), a w końcu zmęczona zasnęła (oczywiście w wiklinowym domku - koszyczek to rano obsiaduje /naprzeciw drzwi stoi/ obserwując, kogo by tu zaczepić i się pobawić - ojca też od rana mordowała, żeby się z nią bawił; mamie dała spokój, bo to szef kuchni

).
Nawet pieliła doniczkę z trawą - na ziemi leżało trochę suchej, więc wystawiła pazurki i jak grabkami wyrzuciła suche poza doniczkę (na podłogę), po czym zadowolona z siebie zaczęła ostre polowanie na muchę (taką już spowolnioną).
Jutro ostatni dzień z połową jedzenia z szalki (po surowym jest idealnie, a puszeczki wczoraj cały dzień jadła, to od razu gazy itd. - widać, że organizm się przyzwyczaił do lekko strawnej surowizny; dzisiaj już pół na pół). I niech mi ktoś powie, że mięso jest złe, a gotowe karmy dobre... tia...
...