CD:))
Amelcia stoi sobie przez chwilkę, taka mała amelkową chwilkę potrzebną żeby się samamu utwierdzić w wenątrzkocim przekonaniu ,że jest się panterą , niewidzialną i szybką.
Perska pantera robi jeden kroczek w kierunku mojej głowy.I jeszcze jeden...
I wtedy z poduszki przy wezgłowiu śmiga tygrysica.
Również perska.
Jednym skokiem dopada perskiej pantery i wali łapą.
Bicie łapą jest jak wiecie sposobem na życie mojej starszej córeczki.Ofiara tego lania przyjmuje razy w milczeniu.Agresorka też wali w milczeniu.Faktem jest ,że Fiońcia trafia tylko niekiedy celnie i najbardziej obrywają kołdra i prześcieradło.Amelcia zeskakuje z fiońcinego terenu (
"uszko jezd moje") i robi brawurowy rajd wokół łoża żeby wskoczyć przy swoim ukochanym Dużym.I połozyć się na minutkę przy min.
Ale Amkę kusi spanie z Dużą, bo tak śpi Fiona a więc -to jest miejsce
atrakcyjmne.
Nie udało się z zaskoczenia?A może uda się atak od tyłów??
Mądra Mała Kocia powolutku wspina się na spiącego Małża...jest już na szczycie góry...chwilę stoi (i zapewne jak królik tupie łapkami po małzowym brzuchu)(zapewne- ja tego nie widzę , jest ciemno!)
A potem robi SKOK!!!
Skacze na mnie.
Niczego się nie spodziewający Kotkins też robi skok.Z półobrotem w powietrzu.I saltem do tyłu...
Skokowi Amelci towarzyszy tzw "wczepa czterokończynowa" czyli zafiksowanie pazurków w Kotkinsie.
Skokowi Kotkinsa towarzyszy przerażony wrzask.
Małż zapala światło i widzi taka scenę: Kotkins trzyma w objęciach Amelię i wyczepia jej pazurki z własnej osoby.
Obok stoi Bardzo Groźna Fiońcia i
paczy na
fstrentnom bjałom kotem z mina płatnej morderczyni.
Po sekundzie Fio wyciąga przed siebie łapkę i wali na wpół śpiąc w Kotkinsa: "
mówjełam tobje Amelja że uszko jezd moje!!!"
Małż wyczepia z kotkinsa wszystkie wbite w niego pazurki.Amka wskakuje na
parapapet ,gdzie układa się na podusi.
A Fio sobie przypomina,że :
-musi do kuwetki (wraca i się układa)
-musi coś zjeść (wraca i się układa)
- musi się napić (wraca...)
- musi...
- musi...
- musi...
Po około pół godzinie okazuje się,że Fio już nic nie musi i zasypia wtulona w Kotkinsa udeptując łapką przez sen kotkinsową gałkę oczną...ale ja się już nie ruszam, co to to nie!Jest szansa na sen!Trza spać!
I wtedy z łoża melońskiego dobiega :grrrrryyyhryyyydryyyy....gryyyyy...gryyyyhryyydryyy...hrrr... i tak dalej.
Kotkins wysuwa się spod oburzonej Fiony i zapala lampkę.
Meloś spi na wznak i ma otwarte usta.Z których wydobywa się potężne chrapanie.
Czasem mu się przyśni jakaś fascynująca psia przygoda( dorwałem szarego kota co chodzi po ogrodzie...oszczek mu traki dałem...albo :pogryzłem tego wyżla co tu chodzi i mnie wkurza bo chodzi...), więc piesio zaszczeka przez sen...
Kotkins woła MELON ale psinę obudzić może tylko burza z piorunami (burzy się boi, Kotkinsa- nie)
Następnie rzuca w psa poduszką, co go budzi.
Pies przekręca swą psią osobę na łapy i patrzy nierozumiejąco na Kotkinas: "ale o co chodzi?!?"
Kotkinsowi się robi głupio.
I woła słodkim głosem :"a chodź psinko do łóżka"
Melowi dwa razy nie powtarza się takich rzeczy- to pies , ktorego środowiskiem naturalnym jest właśnie łóżko.Kładzie się ciałkiem o temperaturze około 40 stopni jak najbliżej Kotkinsa i natychmiast zasypia.Bo ten pies potrafi zasnąć w 10 sekund.Zwłaszcza w łóżku i pod kołdrą.
Mam zatem: persa ułozonego na ramieniu, puszczającego mi chrupkowe oddechy wprost w tawarz, jamnika wtulonego w brzuch (ale nie chrapie!)
Czegoś mi jakby brakuje...a nie!
Ameczka nieśmiało zeskakuje z parapetu i się uklada obok jamnika.
Jeszcze tylko pacnięcie łapą Fio przez sen...bąk jamnika wydobywający się spod kołdry...sapanie Amelci, która w dzieciństwie przeszła koci katar...
I MOŻEMY SPAĆ!
Tylko Kotkinsowi nie wolno się ruszać- żeby nie obudzić jamnika, nie zmienić pozycji ramienia pod Fio i co najwazniejsze- nie ujawnic obecności Amelii , bo łóżko to teren Fiony...a sierotka może sobie pospać na mamusi przecież, prawda?
I wiecie- tego mi najbardziej brakuje jeśli jestem na wakacjach.
Tej nocnej walki o ogień, która się odbywa w moim łóżku!!!!