Witam po dłuższej nieobecności. No cóż, obowiązki rodzicielskie trza było spełniać, znaczy tak : młoda zaliczyła dwie impresy, a ja w tym czasie produkowałam na zaliczenie jakiś "szywnik" znaczy taki kawałek szmaty z próbkami ściegów na maszynie, które sie odpowiednio nazywają, obtoczony kolorową lamówką. Tyle lat szyję sobie troszke, ale nie wiedziałam, że te wszystkie szwy mają swoje nazwy

. A potem pomalowałam wałeczkiem kartki z bloku technicznego ( 4 bloki x 12 kartek = wychodzi 48 kartek) każda w innym kolorze, które uzyskiwałam mieszając białą i żółtą emulsję z kolorowymi barwnikami. I mogę śmiało powiedzieć, że mam to w doo...e, bo tak mnie boli, od siedzenia na podłodze, że ledwo się ruszam. Pan psor wymyślił, że po co kupować od razu gotowe bloki z kolorowymi kartkami, jak można sobie pomalować
Może jakoś wspolnymi siłami zaliczymy I-szy semestr
Dzisiaj w południe młodzież wyjechała, a Malutka koniecznie chciała się zapakować do walizki

ale z powodu braku miejsca - nie udało się.
Około 19-tej dzwoni i sie pyta "
czy ten autobus to w Łodzi już dalej nie jedzie? Bo chyba za wcześnie wysiadłam"Okazało się, że wysiadła w Piotrkowie Trybunalskim, tylko kierowca sie połapał, bo chciała bagaże z
łódzkiej przegrody w bagażniku. Na szczęście wsiadła spowrotem.
Ach ci artyści - kocham ich za bystrość.