Efekty rozglądania się siedzą w łazience
W złym miejscu szukałam...
Kociaki były trochę dalej. Trzy. Biegały po ogrodzie ale wyglądały z bliska nieciekawie. Zaniosłam im chrupki i rzucając zwabiłam jednego za siatkę, wcinał aż mu się uszy trzęsły. Za nim wyszły dwa pozostałe ale miały tak zapchane nosy, że nie były w stanie znaleźć rzucanych chrupek. Razem z kociakami zrobiliśmy takie zamieszanie, że z domu wyszła pani i się dopytaliśmy o kociaki. Są niczyje, nikt ich nie chce, czasem coś do jedzenia im się rzuca... Leczone nie będą. Więc razem z TŻtem połapaliśmy towarzystwo (pani wpuściła nas do swojego ogrodu), do transporterka i do weta. Dały się połapać w ręce.
Są to trzej chłopcy około 3 miesięczni. Dwie krówki i jeden biało bury (najmniejszy). Ważą: 0,85; 0,95 i 1,05 kg. W uszach kopalnia, oczy zapaprane, koci katar. Wetka powiedziała, że może coś z nich będzie. Zostały odpchlone, odkleszczone (jeden krówek miał ok. 20 szt. kleszczy, był też niesamowicie zapchlony i ma mocno wzdęty brzuch ale odrobaczanie wg. wetki musi poczekać), mają krople do oczu, maść do uszu, dostały po trzy zastrzyki (antybiotyk, witaminy i coś jeszcze, nie pamiętam co

). Temperatury 39,1. Mamy zakraplać oczy i czyścić uszy. Jutro kontrola.
Proszę o mocne kciuki za towarzystwo. To moje pierwsze kociaki.