Ależ mają drapak, taki pół pionowy, mają kilka kawałków wykładziny dywanowej, odwróconej na drugą stronę, bo jest tam ostrzejsza, wszystko skrapiam walerianą. Mają deskę sosnową, Piglunia, Rysio i Tosia ostrzą sobie pazurki na deskach sosnowych. Nie są heblowane.
Ogrynia ma konstrukcję z pudeł różnej wielkości, żeby się łatwiej schodziło i wchodziło na szafę, mają zrobione z kartonów schodki do wchodzenia na parapet, bo jest wysoko jak na dwie starsze panie, mają dwie kuwety (trzecią już usunęłam), dziesiątki miseczek, ceramicznych, plastikowych, kolorowych, z melaminy, do wyboru do koloru. Jedne są do mięska, inne do mokrej karmy, inne do suchej. A jeszcze inne do wody albo do mleczka, bo dziewczynki nie mają po mleku biegunki.
Do tego dochodzą jeszcze dwa identyczne koszyczki na oknie, spanko z gąbki na podłodze, bo już nie ma gdzie indziej miejsca

A jak dziewczynki się bardziej oswoją z nowym domem, to czeka jeszcze na nie domek z gąbki obleczony ładnym niebieskim materiałem we wzorki.
Ja nie jestem kocią macochą, o nie.

Jak pisze caldien, trzeba to wszystko przeczekać. Ciekawe, że ona tak rozpacza tylko w nocy. Widocznie biedulka tylko po nocy z tej swojej piwnicy wychodziła. W dzień się pewnie bała.