Kochani...
Nie wiem jak zacząć, od czego zacząć...
Dziękuję Evie za rozmowę... Pomogła mi, trochę mnie uspokoiła... Dziękuję Kochana...
Jak wiecie pojechaliśmy dzisiaj na badania, bo trochę niepokoju wkradło się w ostatnich dniach w nasze życie...
Byliśmy u doktora, który Zuluska wcześniej operował. Przy początkowym badaniu lekko się zaniepokoił, ale trzeba było zrobić usg.
Usg niestety wykazało zmiany w obrębie wątroby, a dokładniej miejsca, które było operowane - zespolenia, a także bardzo powiększone, nienaturalnie nerki...
Zmiana w okolicach wątroby jest trochę mniejsza od tej, którą mu wycięto... Jest wielkości przynajmniej śliwki, a nerki bardzo powiększone. Lekarz był nawet zdziwiony, że pracują normalnie... W ostatnich dniach Zulek normalnie oddaje mocz, a nawet częściej, ale to mogła być reakcja na lek, który mu podawałam.
Życie mojego ukochanego Zuluska to kwestia dni...
Pomimo tego, że humor ma dość dobry, pomimo braku wymiotów... Przy tym tempie rozwoju nowotworu, każdego dnia zaczną się zmiany, a moim zadaniem jest... Nie wiem jak to napisać... Nie pozwolić mu się męczyć...
Apetyt jest kiepski, mogą zacząć się wymioty, a za chwilę mogą nerki przestać pracować...
Możliwa jest laparotomia, żeby po otwarciu zdecydować, czy operować, czy pozwolić mu...usnąć...
W obliczu tempa rozwoju nowotworu, nie ma sensu na kolejne męczarnie Zuluska...
Tak uważa lekarz i ja też tak uważam... Tym bardziej, że zmiana pojawiła się nie tylko w jednym miejscu...
Chcę mu oszczędzić jakiegokolwiek stresu w najbliższych dniach...
Mam mu nic nie podawać, ewentualnie Metacam - przeciwbólowy, a najważniejsze ma mieć to, co lubi, co kocha...
Wzięłam urlop oczywiście, będę z nim cały czas... Jedynie jutro muszę wyjechać na 2 h, bo mam mieć tomograf głowy, na który czekałam ponad 2 miesiące. W tym czasie moja Mama będzie z Zulkiem.
Nie wiem, co mam więcej napisać...
Jestem w rozsypce, jestem zła, wściekła, moje marzenia i prośby legły w gruzach, chyba nawet wiara...
Istota, która dawała mi chęć do życia, gaśnie...
Moje serce, tak zawsze mówiłam do Zuluska... Jest moim sercem, które musi być zdrowe, żebym miała siły i żyła...
Bez serca żyć nie można...
Podczas kiedy pisałam, zaczęły się wymioty...
Zwrócił większość jedzenia z całego dnia...
W tej sytuacji, co do mojego jutrzejszego wyjazdu, to raczej nie pojadę. Chcę być z nim cały czas...
Nie wiem, chyba w to wszystko po prostu nie wierzę.......!!!!!!!!!!!!!
