Niki na swoim (FeLV) - znów problem behawioralny?

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt kwi 23, 2010 16:55 Re: Niki na swoim

szybenka pisze: I tak ma być!!! :dance: :dance: :dance:


:ok: :D
Obrazek

pisiokot

 
Posty: 13011
Od: Śro maja 03, 2006 15:37
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt kwi 23, 2010 18:30 Re: Niki na swoim

Bardzo się cieszę!

Cameo

 
Posty: 16220
Od: Pt cze 20, 2008 23:44

Post » Pt kwi 23, 2010 18:32 Re: Niki na swoim

kurcze jak fajnie, niepotrzebnie nastraszyłam Cię :). Wreszcie dobre wiadomości :ok: :D. Ogromnie się cieszę :dance: :balony: :dance:
Obrazek
Obrazek Obrazek

boniantos

Avatar użytkownika
 
Posty: 4648
Od: Śro lut 18, 2009 15:16
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt kwi 23, 2010 18:41 Re: Niki na swoim

rybcie pisze:kurcze jak fajnie, niepotrzebnie nastraszyłam Cię :)

Wiesz Gosiu, wolę się tak rozczarować niż odwrotnie ;) Bardzo się cieszę, nawet nie wiecie jak baaaardzo :)
Ale niestety nie mogę być jeszcze z moją Nikunią - praca :evil: chyba będę tu dziś nocować
Obrazek
Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Peter Albert David Singer

szybenka

 
Posty: 4278
Od: Nie gru 13, 2009 22:16
Lokalizacja: Siedlce

Post » Pon kwi 26, 2010 8:31 Re: Niki na swoim - radość długo nie trwała :(

Kurcze, nad Niki naprawdę jakieś fatum wisi :( Za długo nie może być dobrze = normalnie :(
Od piątku Niki wreszcie zaczęła się myć - sierść mniej wychodzi. Nawet miałam się Wam pochwalić, że ma takie cudownie mięciutkie futerko, że błyszczy, że wciąż tylko się myje i myje, czyścioszka. No i w sobotę pierwszy odruch wymiotny, więc pomyślałam o paście odkłaczającej, no ale panna jej nie znosi. Na wieczór do jedzenia dałam jej tylko ulubioną karmę suchą wymazaną w paście. Oczywiście omijała miskę z daleka. Nad ranem w sobotę zwymiotowała mi na łóżku. Potem trochę zjadła suchego z pastą. Później dałam jej normalne jedzenie - gotową karmę i surową wołowinę. Było normalnie, ale w niedzielę prawie nic nie jadła, a popołudniu i wieczorem znów wymiotowała. Wieczorem złapałam ją i wymazałam łapki pastę. Wielki strach i obraza na kilka godzin. Dałam jej gotowanego kurczaka - nic nie tknęła. Noc przespała spokojnie, nad ranem przyszła do mnie na mizianie, ale było widać, że coś jest nie tak :( Chce jeść, bo podchodzi do misek (nad ranem zjadła tylko parę chrupek). Ani mokrego, ani nawet wędliny na zachętę nie tknęła, ale chodziła za mną jak byłam w kuchni i miauczała "żebrząc" :roll: Teraz też zwymiotowała. Ani razu nie zauważyłam sierści, więc może to nie od sierści te nudności?
Już mam dosyć jeżdżenia do weta. Chciałabym się zająć in. sprawami, a nie tylko Niki. Najnormalniej jestem już tym zmęczona :oops:
Obrazek
Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Peter Albert David Singer

szybenka

 
Posty: 4278
Od: Nie gru 13, 2009 22:16
Lokalizacja: Siedlce

Post » Pon kwi 26, 2010 8:52 Re: Niki na swoim - radość długo nie trwała :(

kiedyś tak zachowywał mi się Bonifcio. Dopiero co wróciłam od weta - i objawy identyczne. Wtedy okazało się, że podziębił się biedaczyna podczas podróży :(. To oczywiście nie znaczy, że Nikusię dopadło to samo. Szybenko, wiem, że to się łatwo pisze z dalekiej perspektywy, ale pomyśl, ile już macie za sobą. Ten najgorszy, niekończący się grzyb poszedł sobie precz. Futerko pięknie odrasta, kitulka dopiero co się miziała, siuśki i nerki ok. To jakaś mała i na pewno niegroźna niedyspozycja (lepiej oczywiście zbadać). Niech nie przysłoni wszystkich dotychczasowych sukcesów jakie wspólnie odnieśliście. Przytulam mocno, żeby dodać otuchy :1luvu:
Obrazek
Obrazek Obrazek

boniantos

Avatar użytkownika
 
Posty: 4648
Od: Śro lut 18, 2009 15:16
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon kwi 26, 2010 9:02 Re: Niki na swoim - radość długo nie trwała :(

Dzięki :) Właśnie przeczytałam o Twoim szczęściu - dziś zazdroszczę ;)
Obrazek
Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Peter Albert David Singer

szybenka

 
Posty: 4278
Od: Nie gru 13, 2009 22:16
Lokalizacja: Siedlce

Post » Pon kwi 26, 2010 9:05 Re: Niki na swoim - radość długo nie trwała :(

Daj jej pastę prosto z tubki do buzi. Jak najgłębiej. Nie patrz na ilość, nawet z 5 cm będzie dobrze.
Jesli nie masz w tubce, utnij "wąski" koniec strzykawki 2 cm, napakuj pasty, i za pomoca tłoczka daj do buzi.
To co opisujesz, wskazuje na zatkanie kłakiem.
Ew może być jeszcze zapalenie gardła i tchawicy, ale to już wet musi do gardła zajrzeć.
Ja bym zaczęła od pasty.
Jeśli nie będzie poprawy, to nawet przez 3 kolejne dni.
ObrazekObrazekObrazekObrazek

Kazia

 
Posty: 14054
Od: Pt maja 24, 2002 13:46
Lokalizacja: Warszawa

Post » Pon kwi 26, 2010 9:12 Re: Niki na swoim - radość długo nie trwała :(

ja tam jestem przewrażliwiona i jeżeli nie jestem pewna, to zawsze lecę do weta. Gdy mi Bonifcio wymiotował ładnym niestrawionym jedzeniem bez żadnych dodatków, ale miał apetyt (a był akurat weekend) i ładnie jadł i się bawił, to wzięłam na przeczekanie, uznając, że coś mu siedzi na żołądku i samo minęło. Ale jak kot nie ma apetytu i jest osowiały - zawsze sprawdzam. Wprawne ręce wetki raz wymacały powiększone przez przeziębienie nerki, po zastrzyku szybciutko wrócił do formy, ale bez leczenia... Wet bez problemu wybada czy to zakłaczenie, zaparcie czy powiększony jakiś organ...
Ty znasz lepiej Nikusię, czy jej zakłaczania przebiegały w podobny sposób?
Obrazek
Obrazek Obrazek

boniantos

Avatar użytkownika
 
Posty: 4648
Od: Śro lut 18, 2009 15:16
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon kwi 26, 2010 9:27 Re: Niki na swoim - radość długo nie trwała :(

Kazia - witam :) i wielkie dzięki, spróbuję na siłę pastę zaaplikować.

Biorę też pod uwagę, że coś się w pyszczku lub gardle dzieje, bo rano nie dała się dotknąć w okolicach pyszczka. Wieczorem jeszcze ją tam głaskałam.
Niedawno zjadła trochę suchego, pasztetu kociego i piła wodę, ale wciąż skulona (relacja mamy, kt. teraz u mnie jest, a ja niedługo tam wpadnę i coś spróbuję zadziałać). Nie chcę od razu jechać do weta, aby znów Niki nie stresować. Dość się tam najeździła.
Obrazek
Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Peter Albert David Singer

szybenka

 
Posty: 4278
Od: Nie gru 13, 2009 22:16
Lokalizacja: Siedlce

Post » Pon kwi 26, 2010 12:06 Re: Niki na swoim - radość długo nie trwała :(

Biedna Niki - oby w końcu było dobrze żebyście obie pocieszyły się spokojnym, zdrowym życiem
:ok: :ok: :ok: :ok: :ok:

ewung

 
Posty: 9961
Od: Pon lis 13, 2006 13:04
Lokalizacja: Usa

Post » Pon kwi 26, 2010 22:20 Re: Niki na swoim - radość długo nie trwała :(

W południe przyszłam do domu i zastałam skuloną Nikunię na parapecie na słońcu i kilka miejsc zabrudzonych :? Wzięłam kiciunię razem z pastą, uklękłam, Niki posadziłam między nogami, wzięłam tubkę i zaczęłam aplikować pastę. Cały pyszczek był wymazany, moje spodnie i wszystko w pobliżu. Rezultat - raczej słaby. Fakt, że dużo z pysia Niki musiała zlizać. Zestresowała się, ja też :( Cała się trzęsłam. Miałam uczucie, jakbym zrobiła krzywdę zwierzęciu.
Pod wieczór wróciłam do domu. Niki przywitała mnie w przedpokoju, jakby nigdy nic. Poszłam z nią do kuchni, aby zobaczyć co zjadła, ale nic nie ruszyła. Mizianko, ale po chwili skuliła się i stała się osowiała. Dałam jej gotowanego kurczaka - nic, pasztetu trochę liznęła.
Później położyłam się na kanapie i zawołałam ją. Przyszła i chciała się położyć zwinięta w kłębuszek, ale chyba zbyt źle się czuła i znów skuliła się chowając pod siebie łapki. Niestety zwymiotowała. Czas na kolejna porcję pasty.

Jak często i przez ile dni można podawać pastę odkłaczajacą?

Tym razem zrobiłam jak pisała Kazia. Posłużyłam się strzykawką. Aniu, dobrze, że nie podałam pasty na palcu - pewnie bym go straciła ;) 100% skuteczność. Prawie cała strzykawka zaaplikowana, jakieś 5 cm :) ale niestety przypłacone wielkim stresem Niki, strachem, wyrywaniem się. Ale metoda usadowienia się "na kocie" (nie robiąc krzywdy kotu, oczywiście), kiedy działa się od tyłu, więc kot nie wie do końca co się dzieje, przytrzymując go nogami, daje duże pole manewru i obie ręce wolne. Uczę się, uczę i czytam na miau ;)
Ale nie jestem ani dumna z siebie, ani się nie cieszę... Zawsze przemoc wobec słabszego, a tu bezbronnego, pozostawia niemiłe wewnętrzne uczucie... Wiem, że pomagam Niki, ale mimo wszystko, źle się czuję.
A Nikunia... pomimo strachu, nieprzyjemnych doznań, pozwala się zbliżać do siebie i głaskać pod bródką, co ją uspokaja. Fakt, że siedzi w ustronnym miejscu i raczej nie chce, aby dotykać brzuszka, świadczy chyba, że czuje się źle :( Może przyjdzie nad ranem, jak dziś, chociaż, aby być bliżej (mama mówiła, że gdy była u mnie, Niki cały czas próbowała być na moim łóżku, ale mama bojąc się zabrudzeń - bo byłyby na 100% - delikatnie ją przeganiała; chciała poczuć się bezpieczniej, czując mój zapach? zazwyczaj wciągu dnia nie przesiaduje na moim łóżku).
Nadal podchodzi do misek, miauczy patrząc na mnie, ale nic nie je, a ja nie wiem co jej dać i jak jej ulżyć :roll: I uszu nie czyściłam :( Wszystko pod górę.

Dzięki Ewung :)
Obrazek
Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Peter Albert David Singer

szybenka

 
Posty: 4278
Od: Nie gru 13, 2009 22:16
Lokalizacja: Siedlce

Post » Wto kwi 27, 2010 6:50 Re: Niki na swoim - radość długo nie trwała :(

mnie się kotek nigdy nie zakłaczył, nie wiem ile można podać :(. Nie ma jakiejś instrukcji na paście? Może pisiokotek się odezwie, kiedyś chyba odkłaczała zakłaczonego koteńka. A czy załatwiała się normalnie? Teraz to pewnie nic nie je i nie ma czym... Ale czy kupki były? Może ma zaparcie... Pozycja sfinksa faktycznie świadczy, że coś ją boli pewnie :(. Tyle, że tak na prawdę nie wiadomo co jej dolega :(.

Pozycja "na kocie a kot w kolanach" jest bardzo skuteczna. Też ją często stosowałam ;). Szkoda, że nie da się z naszymi koteczkami porozmawiać i wytłumaczyć, że to dla ich dobra. Ale wielu ludziom też takich rzeczy nie można wytłumaczyć ;). A sprawna pozycja wykorzystująca naszą przewagę skraca stres dla koteczka i mimo wykorzystania delikatnej siły, w efekcie przynosi korzyści. Cieszę się, że mimo tych zabiegów Nikusia się mizia. To znaczy, że bardzo Ci już ufa i mimo słabszych czasem momentów (każdy je ma ;) ) szuka u Ciebie czułości i bezpieczeństwa :).
Obrazek
Obrazek Obrazek

boniantos

Avatar użytkownika
 
Posty: 4648
Od: Śro lut 18, 2009 15:16
Lokalizacja: Łódź

Post » Wto kwi 27, 2010 7:02 Re: Niki na swoim - radość długo nie trwała :(

Szybenko-ja bym jednak do weta poszła-kotka ewidentnie cierpi-świadczy o tym pozycja-skulona i smutna.Stres na pewno będzie,ale tylko wet zdiagnozuje Nikusię-może to wcale nie zakłaczenie?
ObrazekObrazekObrazek
Tylko przyjaciele słyszą Twój krzyk , gdy milczysz i widzą łzy, gdy się śmiejesz
"Boże , chroń mnie od fałszywych przyjaciół -z wrogami sobie poradzę"

kropkaXL

Avatar użytkownika
 
Posty: 35418
Od: Wto sie 12, 2008 14:18

Post » Wto kwi 27, 2010 8:47 Re: Niki na swoim - radość długo nie trwała :(

kropkaXL pisze:Szybenko-ja bym jednak do weta poszła-kotka ewidentnie cierpi-świadczy o tym pozycja-skulona i smutna.Stres na pewno będzie,ale tylko wet zdiagnozuje Nikusię-może to wcale nie zakłaczenie?

Ja już też myślę, że może to coś innego.
W nocy prawie wcale nie spałam. Niki od razu przyszła do mnie do łóżka, wciąż się kręciła. Były dłuższe chwile, kiedy przysypiała i nawet z wystawionym brzuszkiem mrucząc. Nawet skakała przeze mnie w nocy kilka razy, ale niestety dwa razy zwymiotowała. O 5 rano, gdy sprzątałam po tym drugim razie Niki zaczęła się bawić myszką przy drapaku :roll: A potem znów wróciła i leżała skulona. Rano znowu dałam jej pastę. Potem trochę zjadła, trochę schabu pieczonego przeze mnie (wiem, że nie można dawać wieprzowiny, ale może od pieczonej nic nie będzie...). Nic innego nie chciała. Pije, ale chyba za mało, bo mam wrażenie (po skórze na karku), że jest odwodniona.
Rybcie, Niki prawie nic nie je, ale kupy robi, małe i niestety rzadkie. To nie biegunka, częstotliwość normalna, choć z nocy były dwie :(
Chcę pojechać do weta, ale nie mam jak - nie mam czasu, z pracy dziś się raczej nie wyrwę, nawet nie dysponuję dziś autem :( Nie wiem jak będzie jutro...
Spiętrzyło mi się za dużo naraz.
Obrazek
Wszystkie argumenty na podparcie ludzkiej wyższości nie są w stanie zaprzeczyć jednej niezaprzeczalnej prawdzie: w cierpieniu zwierzęta są nam równe. Peter Albert David Singer

szybenka

 
Posty: 4278
Od: Nie gru 13, 2009 22:16
Lokalizacja: Siedlce

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot] i 96 gości