Wróciłam z teatru...dziś Piotrek ma urodziny i poszliśmy świętować we dwoje, a tam...200 przedstawienie i też świętowali...byliśmy na Klimakterium i już....dziwczyny bossssssssssssssssssssska sztuka, wiem, że grają ją po całej Polsce, koniecznie zobaczcie...
Czego moje dzieci nie robią? Nie uczą się prywatnie języków...tak...z wyboru...naszego i po części ich. Michał dyslektyk - postawiliśmy najpierw na język ojczysty...Zuzia...ona ma do wszystkiego talent (po mamie

), ale uważam, że wywalanie pieniędzy na prywatne lekcje w wieku, gdzie podstawy gramatyki są czarną magią, mija się z celem...uważam, że gdy podrosną zaczną wyjeżdżać na obozy językowe i za te same pieniądze, co ślęczyłyby nad książkami cały rok - nauczą się języka od tubylców...ja miałam 13 lat, kiedy zaczełam się uczyć, Piotrek nadal się uczy...nie pracujemy z językiem, więc, przynajmniej ja, dużo zapominam, ale w sklepie się dogadam i film bez napisów obejrzę, ze zrozumieniem...a jak obcokrajowiec w Warszawie ma problem t pomogę...i wystarczy...na studiach całe piśmiennictwo do amgisterki napisałam na podstawie źródeł anglojęzycznych, polskich nie było, nie uważam, że znajomość języka od przedszkola jest przepustką do czegokolwiek...a że inni rodzice dziwnie się na mnei patrzą - to ich problem...
Mieszkam w super miejscu, jest stały dostęp do ciekawych zajęć w Ośrodku Kulury, do ciekawych ludzi, imprez..chór, koraliki, gitara - to zajęcia OK-owskie, balet - niedaleko domu, Michał chodzi za darmo na judo - bo jest ministrantem, warunek, ma raz służyć w tygodniu, poza niedzielą oczywiście. Dochodzą do tego koła zainteresowań w szkole, zuchy (Zuzia), oj jest co obsługiwać...na szczęście rosną i coraz mniej muszę je wozić...
A...Zuzia podobna do mnie...podobno, choć na sali porodowej - wykapany tatuś...ale widzę wiele podobieństw, szczególnie charakteru, no nie wyprę się, o nie...