
Najpierw, przed południem, Mruśka pacyfistka (sic!) wpakowawszy się nieoczekiwanie na Bisię pod stołem w kuchni, chciała Bisię spoliczkować, a Bisia nie podjęła wyzwania i wycofała się. A dawniej bójka byłaby nieunikniona

Tu muszę wspomnieć, że wczoraj Bisia mając do wyboru przejście krótszą drogą do drzwi, ale obok wyglądającej zaczepnie Kropci, poszła dłuższą drogą - naokoło kanapy. A dawniej bójka byłaby nieunikniona

Po przygodzie z Mruśką, biedna Bisia została obwarczana przez Kaśkę i tym razem już nie zdzierżyła



Po południu Bisia jeszcze raz pobiegła za Kasią, ale był to bieg zabawowy, bo odbył się w przerwie polowań na piłeczki i ogon Bisi nie był nastroszony. Kaśka także ten wypad Bisi miała w głębokim poważaniu. A dawniej bójka byłaby nieunikniona

A szczególnie zabawne w zachowaniu Bisi jest to, że ona świetnie się już orientuje w tym, że ja nie pochwalam awanturnictwa. Gdy biegła za Kaśką, to ja - nie będąc pewna jej zamiarów - zawołałam ostrzegawczo "Bisia!". Na to Bisia od razu zmieniła kierunek i skręciła za kanapę, a jak zajrzałam tam za nią, to popatrzyła na mnie z miną niewiniątka, jakby mówiła "A o co właściwie chodzi? Przecież tylko sobie biegam"
