Jesień... teraz domowy...czyli Kroniki Złociejowskie

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Pt lis 23, 2007 10:11

Cudne Caty
Dziekuję Obrazek

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Pt lis 23, 2007 23:23

Wszyscy jesteśmy w domu…



Zimne powietrze zaparło dech w piersiach wychodzącym. Pod nogami cicho skrzypiał śnieg, a mróz szczypał w policzki.
Wincenty trzymał w dłoni chudą dłoń Bajanny , a śnieżne zaspy układały się w łagodne fale końskich grzbietów.
Wiatr przeczesywał sterczące spod śniegu płowe trawy niby końskie grzywy.
Babcia Tekla szła pomiędzy Pacynką a komendantem trzymając ich pod ręce i patrzyła, jak Miaulina zapada się w śnieg.
Niebo Nd ich głowami było ciemnogranatowe, oświetlone lekką, pomarańczową poświatą od strony miasteczka.
Nad lasem migotały gwiazdy – większe, mniejsze i te, które wyglądały jak mikroskopijny połyskujący pył.
Filip i Weronika rzucali się w wielkie zaspy jak w wodę pokrzykując z radości.
Brązowy kot z czerwoną wstążką na szyi wynurzył się spomiędzy drzew.
- Co za śmieszne kocisko – powiedział Wincenty, a kot otarł się o jego nogi. – Wygląda zupełnie jak…
- Jak każdy inny kot – powiedział kot i zniknął.
Wincenty przystanął na szczycie wzgórza i spojrzał przed siebie.
Zobaczył ciemną plamę parku i latarnie przy rynku i domy, w których jeszcze paliły się światła.
Poczuł podpływająca mu pod gardło nagłą falę wzruszenia Ogarnęła go jednocześnie nostalgia i nieopisana czułość, gotów był gładzić pień każdego drzewa, kłaniać się każdemu chochołowi wtulonemu w kąt ogrodu..
- Za długo mnie tu nie było – powiedział.
Bajanna spojrzała za siebie, gdzie zasypana śniegiem spała Zławieś.
Z komina budy Ogierzyświata unosił się wstążka dymu, a nad dachami domów gwiazdy świeciły tak jasno, jak gdyby chciały nadrobić stracony czas – czas mroku i beznadziei.
Wincenty odnalazł w kieszeni kurtki bilet i zmiął go w kulkę.
- Do jutra – powiedziała Pacynka znikając za rzeźbionymi drzwiami.
Duży, gruby, czarny kot uniósł głowę i melodyjnie zamruczał. Poduszka był mile rozgrzana i Pacynka z prawdziwa przyjemnością wtuliła w nią policzek.
Bajanna zatrzymała się przed bramką. Sięgnęła do kieszeni i podała Wincentemu niedużą paczuszkę.
Wincenty uniósł w górę brwi, ale Bajanna, nie mówiąc ni słowa niezdarnie pocałowała go w policzek i nie odwracając się weszła do ogrodu.
Wincenty stał przy bramce dopóki drzwi domu nie zamknęły się za Bajanną. Dopiero wtedy
Rozwinął papier i uśmiechnął się na widok zawartości paczuszki – przyłożył niebieski frędzel do szalika i ruszył w stronę hotelu.
Rzecz jasna mieszkaniec wielkiego miasta nawet nie wpadłby na pomysł, by piętrowy, drewniany budynek w jednej z bocznych uliczek wiodących promieniście od rynku nazwać szumnie hotelem.
Goście przyjeżdżali doń rzadko – ostatnim był Grozny Przestępca Poszukiwany
Mariusz Szluger, który zawitał do Złociejowa na całe dwa dni…toteż właścicielka, pani Małgorzata przyjazd każdego gościa traktowała jak specjalne święto, długo przygotowując pokój i ustalając jadłospis.
Wincenty – jako ostatni z rodu Złociejowskich i na dodatek przybysz z zagranicy potraktowany został ze szczególną atencją.
Wszedłszy do pokoju zastał na małym stoliku imbryk z herbata przykryty kapturkiem i talerzyk filigranowych kanapek.
Ze szklanką w dłoni podszedł do okna , podniósł roletę i wyjrzał w ciemność.
Światło migające w głębi parku przypomniało mu o Ewelinie, zas ciepłe, pomarańczowe okno w bocznej uliczce było oknem Bajanny.
- Anna Bajanna – powiedział cicho i pomyślał, ze nikt ni mógł wymyślić dla niej trafniejszego przezwiska…
Chodząca z głową w chmurach, z figlarnymi błyskami w oczach Anna był obecna w życiu Wincentego od zawsze.
W chwili, gdy będąc małym chłopcem zapatrzył się na krążące nad rynkiem gołębie i zniknął z oczu rodzicom zaczęło się dla niego inne życie.
Prababka Bajowa ujęła za rękę płaczącego chłopca i zaprowadziła do jasnej, słonecznej izby, posadziła przy stole, wytarła nos szorstką ściereczką i postawiła przed nim kubek gorącego mleka.
Na kubku namalowany był kolorowy kogut.
- Skończyłeś ? – zapytał ktoś, kogo Wincenty wcześniej nie zauważył.
- Tak – odpowiedział rozglądając się dokoła.
Drobna, chuda dziewczynka odłożyła elementarz i podeszła do stołu.
- Chcesz to pokażę ci moje zabawki.
I, nie czekając na odpowiedz poprowadził Wincentego na ganek. Takich zabawek, jakie rozłożyła na szmacianym chodniku Wincenty nie widział nigdy w życiu.
Można je było wziąć do reki bez obawy, że się coś zepsuje i chłopcu nagle przyszło do głowy, że nic nie stałoby się nawet wówczas, gdyby zabawka wypadła z kieszeni do kałuży…
- Ty nie masz zabawek ? – zapytała współczująco dziewczynka.
- Takich to nie - odparł Wincenty.
Dziewczynka spojrzała na lalki i szmaciane zwierzątka.
- Jak ci się jakaś podoba, to sobie weź – oświadczyła wspaniałomyślnie.
- A ty ? – zapytał Wincenty.
- Zrobię sobie nowe – powiedziała.
Pies uszyty był z kawałka wojłokowego koca , a oczy miał z guzików.
- Mogę ? – zapytał Wincenty, a dziewczynka skinęła głową.
…Okno w bocznej uliczce zgasło.
Wincenty zaciągnął zasłony, otworzył walizkę i spod starannie złożonych koszul wyjął pokracznego psa.
- Witaj w domu – powiedział.
Babcia Tekla sprawdziła, czy w piecu pozostała kupka żaru i z przyjemnością wsunęła się pod pierzynę.
Na parapecie przysiadła Miaulina – nieduża figurka obrysowana srebrnym światłem księżyca.
Zza wzgórza dobiegł przeciągły gwizd pociągu, który pomknął dalej nie zatrzymując się na stacji.
- Wszyscy jesteśmy w domu – szepnęła Babcia Tekla przymykając oczy.
Za oknem zaległa cisza, w której grubymi, wielkimi płatami powoli zaczął padać śnieg…
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pt lis 23, 2007 23:37

Ciepło.... cicho.... idealnie, by spokojnie usnąc... I śnić...
Dziękuje i dobranoc... :)
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob lis 24, 2007 14:39

8O

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob lis 24, 2007 21:09

Ładne porządki !




Rudolfina, jak mały, biały duszek wymknęła się z sypialni i pobiegła wzdłuż ciemnego korytarza.
Schody, z wyślizganą przez dziesiątki rąk poręczą ginęły na dole w mroki i przez jedna malutką chwilę Rudolfinie wydawało się, że nie mają końca.
Wzięła głęboki oddech i zjechała na dół po poręczy na sam dół, gdzie do ściany przymocowana była czerwona skrzynka na listy.
Rudolfina wspięła się na palce i wrzuciła do środka dużą, białą kopertę.
- Kolejny list do Mikołaja ? – zapytał kwaśno szczur Przekorek, który mieszkał w dziurze pod schodami.- Przecież wiesz już, że Mikołaja nie ma.
Rudolfina pokazała Przekorkowi język, a szczur Podgrywek podbiegł i ugryzł Rudolfinę w kapeć.
….Pani wychowawczyni podniosła głowę znad sterty dokumentów, z których wszystkie trzeba było podpisać . Dokumenty, jak co roku dotyczyły mikołajowych paczek, które fundował zaprzyjaźniony supermarket.
Pani wychowawczyni westchnęła i pomyślała o swoich podopiecznych śpiących piętro wyżej
Paczki…Dwadzieścia identycznych kartonów, na których nawet nie było sensu naklejać kartki z imieniem. Paczki zawierające jak co roku to samo : słodycze, których nie sprzedano na Wielkanoc – pewnie dlatego wielu dzieciom Boże Narodzenie kojarzyło się z pisankami – i te, których nie sprzedano w okresie pierwszych komunii i cała masa zupełnie niepotrzebnych, reklamowych gadżetów.
Co gorsza, pani Wizytator, Eulalia Dziobek zapowiedziała coroczna wizytę, co również nie należało do przyjemności.
Przez jeden moment pani wychowawczyni poczuła się jak Agata Abbot, ale za nic nie mogła znaleźć żadnej śmiesznej strony tego wydarzenia… Gdyby jeszcze Eulalia Dziobek usiadła na ropusze, albo zauważyła szczurzą kwaterę pod schodami… ale jak dotąd nic takiego się nie wydarzyło.
Niemniej jednak od rana nie mogła pozbyć się uczucia, że tym razem na pewno coś się wydarzy…
Pani wychowawczyni pogłaskała podrośniętego, trójkolorowego kociaka, który bezceremonialnie wpakował się jej na kolana i powędrowała myślami do Złociejowa.
„Całe szczęście” pomyślała, „ że urząd miasta obiecał pieniądze na ferie zimowe”.
… Babcia Tekla ostrożnie otworzył kopertę i spojrzała na wyrwana z zeszytu kartkę.
Założyła okulary, a Miaulina zeskoczywszy z kredensu na stół zajrzała jej przez ramię.
„ W tym roku” – pisała Rudolfina – „ postanowiłam przestać pisać do Mikołaja. Bo jak można pisać do kogoś, kogo nie ma ? Zresztą podejrzewałam to od bardzo dawna, ale miło było mieć do kogo napisać Prawdziwy List, taki w kopercie i ze znaczkiem… Mikołaj, który przyszedł do nas w zeszłym roku pachniał wódką i kiedy pani kazała mu wyjść powiedział coś bardzo brzydkiego i wychodząc trzasnął drzwiami tak mocno, że wypadła szyba i zamiast ciastek na podwieczorek dostaliśmy nową szybę… Mikołaj po drodze zgubił brodę i przez dwa dni jeździły po niej samochody, bo broda była z waty i nie opłacało mu się po nią wracać… ”
Babcia Tekla odłożyła kartkę i usiadła w fotelu.
- To skandal ! – wykrzyknęła oburzona Miaulina.- Trzeba z tym COŚ zrobić !
Babcia Tekla spojrzała w okno. Lekki mróz osadził szadz na gałązkach ostrokrzewu, a poranne słońce prześwitywało przez delikatną mgłę. Mgła była lekko opalizująca, jak gdyby ktoś między drzewami rozwiesił muślin.
Babcia Tekla sprzątnęła ze stołu, starannie umyła kubek, talerzyk oraz miseczkę Miauliny.
- Wychodzę do Bajanny – powiedziała.
- A ja nie wychodzę – odparła Miaulina i wyskoczyła na parapet.
W kuchni Bajanny pachniało świeżym chlebem i kawą.
W piecu palił się ogień, a rude kocisko myło sobie pysk po śniadaniu.
Bajanna uważnie przeczytała list i zamyśliła się głęboko. A potem otworzyła szafę i wyjęła z niej kilka pudełek.
Spojrzała na kalendarz i załamała ręce.
- Boję się, że nie zdążymy – powiedziała. – Grudzień za pasem…
Babcia Tekla wyjęła z pudełek skarby Bajanny – najładniejsze skrawki aksamitu i filcu i najpiękniejsze guziki.
- No proszę – powiedział Wincenty niepostrzeżenie wchodząc do kuchni. – Dziewczynki rozłożyły szmatki, więc z porannego spaceru nici.
Babcia Tekla spojrzała na oszronione wąsy Wincentego.
- Na porannym spacerze to chyba już byłeś – powiedziała.
- Byłem u Jerzego – odparł Wincenty. Zdjął kożuch i powiesił go na poręczy krzesła. Bajanna bez słowa podała mu list.
- Tak, tak… - westchnął Wincenty. – Oczywiście moja Anna musi z tym cos zrobić
Wyjął z kieszeni notes i długopis i coś zanotował, a po chwili trzy głowy pochyliły się nad stołem
- Znowu tajemnice – mruknęło rude kocisko i zwinęło się w kłębek na słonecznej plamie na parapecie okna..
… Dwadzieścioro dzieci zasiadło przy stole w jadalni. Pani wychowawczyni sprawdziła, czy ręce są czyste i dwadzieścioro dzieci sięgnęło po kanapki i kubki z gorącą kawą zbożową.
Za oknem zapadł blady, miejski wieczór, a między bezlistnymi drzewami jak szary gałganek wisiała wilgotna mgła.
Pani Wizytator uśmiechnęła się i zastukała łyżeczką w stół.
- Zjadamy wszystko do końca, odstawiamy grzecznie talerzyki…bo Święty Mikołaj nie przyjdzie..
- Pewnie jeszcze nie zdążył wytrzeźwieć – mruknął pod nosem Serek, rzucił ponure spojrzenie Dominikowi i niepostrzeżenie strzepnął okruszki pod stół, gdzie Podgryz
ek i Przekorek zaraz się nimi zajęli.
- Poczekajcie aż jeszcze trochę podrosnę – pisnął trójkolorowy kociak i wylazł Serkowi na plecy.
Serek kopnął Dominika w kostkę.
- Pieprzę Mikołaja – szepnął.
Dominik zaczerwienił się ale odpowiedział, że on , oczywiście, też.
Pani Wizytator spojrzała na kubki z niedopitą kawą i zmarszczyła brwi.
- Gdyby Mikołaj się o tym dowiedział, to…
Przerwał jej głośny stuk.
To Rudolfina zerwała się od stołu tak gwałtownie, że przewróciła krzesło.
- Nie ma żadnego Mikołaja ! – zawołała i wybiegła z jadalni trzaskając drzwiami.
Pani Wizytator rzuciła pani wychowawczyni surowe spojrzenie.
- Ładne porządki – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Dzieci robią co chcą, i go gorsza, nie wierzą w Mikołaja.
- A pani wierzy ? – zapytał prowokująco Serek, mimo, że pani wychowawczyni rzuciła mu błagalne spojrzenie.
- Ja ? – zawołała pani wizytator. – To najgorsza placówka jaka kiedykolwiek widziałam !
- Biedne dzieciaki – pisnął szczur Przekorek.
- Zaraz ją kąsnę - warknął szczur Podgrywek , co też niezwłocznie uczynił.
Pani wizytator wrzasnęła i i zapewne wypadki potoczyłyby się zupełnie inaczej, gdyby nie Dominik, który z miną grzecznego chłopca podbiegł do niej z filiżanką kawy.
Trójkolorowe kocię trąciło Dominika łapą.
- Chyba ci się coś pokręciło…- szepnęło. – Tego na pewno się nie je…
Dominik poczuł, jak trzęsą mu się kolana. Nos Pani Wizytator zrobił się różowy, a pod nim wyrosły cieniutkie wąsiki.
Pani Wizytator zamachała łapkami i zastrzygła uszami.
- Uwielbiam ten twój numer z myszą …- szepnął Serek.
Duża, tłusta biała mysz zamrugała ze zdziwienia oczyma.
Dominik w myślach policzył do stu, potem do stu dwudziestu, ale mysz nie miała najmniejszego zamiaru powrócić do dawnej postaci.
Co gorsza, trójkolorowy kociak niebezpiecznie rozpłaszczył się na podłodze i zaczął lekko poruszać koniuszkiem ogona.
Kiedy Dominik doszedł do dwustu czterdziestu, a potem do trzystu zrobiło mu się niedobrze.
Uprzedzając atak kociaka Serek chwycił mysz za ogon i wpakował ja do kieszeni bluzy.
- Mój boże…- jęknęła pani wychowawczyni – co teraz zrobimy ?
- - Trzeba będzie kupić klatkę – doradził praktycznie Serek. – Ale taką wypasioną, z kołowrotkiem i drabinką, żeby się nie nudziła. W telewizji mówili, że jak się taka mysz nudzi, to może sobie odgryzć ogon…
Pani wychowawczyni wzdrygnęła się.
- Jak długo może to potrwać ? – zapytała patrząc na Dominika.
- Nie wiem – odpowiedział chłopiec.
Siedząca na schodach Rudolfina spojrzała ponuro na Serka i Dominika.
- Że też najlepsze ZAWSZE musi mnie ominąć – mruknęła.
Serek odpiął kieszeń . Mysz wyjrzała na zewnątrz i wydała z siebie obrażony pisk.
Dominik uśmiechnął się blado.
- Zaopiekujemy się panią dopóki…- urwał i bezradnie rozejrzał się dokoła. – dopóki…
- Etam - powiedział Serek i klepnął Dominika w plecy. – Jak dla mnie to ty jesteś lepszy niż Harry Potter.
Mysz tymczasowo ulokowano w ogromnym słoju po korniszonach, a Rudolfina wyścieliła dno strzępkami gazety i kawałkiem flanelowej szmatki..
Serek postawił słój na nocnym stoliku, ale Dominik gwałtownie zaprotestował.
- Nie będę się przebierał w piżamę przy tej myszy – powiedział i zgasił światło.
Mysz głośno zastukała w słoik.
Serek niechętnie wstał z łóżka i zapalił nocną lampkę. Mysz z aprobatą kiwnęła łepkiem, oparła się plecami o ściankę słoika i założywszy łapę na łapę zabrała się za lekturę…
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob lis 24, 2007 21:53

Ale sie dostało tej wizytatorce :lol:
Ciekawe czy czar minie
Dziekuję :1luvu:

Kociama

Avatar użytkownika
 
Posty: 23507
Od: Czw gru 07, 2006 18:34
Lokalizacja: Beskidy

Post » Sob lis 24, 2007 22:24

Ale jej się dostało :lol: :lol: :lol:
Niech się nie martwi, teraz będzie miała rajskie życie - będzie sobie jesć, czytać gazety... Żadnych wizytacji, żadnych raportów do składania... Po co wracać do ludzkiej postaci :twisted: :twisted: :twisted:
I nie wiedziałam Caty, że znasz historię z Ojczulkiem -Pajączkiem-Długonóżkiem... :D :D :D
Obrazek Bis, Ami i Księżniczka ['] Obrazek

Siean

 
Posty: 4867
Od: Pon paź 25, 2004 21:11
Lokalizacja: Wrocław

Post » Sob lis 24, 2007 22:35

Tajemniczy opiekun to była książka, którą podarowal mi pewien pies...to znaczy jego pani, kiedy miałam 6 lat. mam ja do dzisiaj i uwielbiam ją ! Szczególnie rysunki...
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Sob lis 24, 2007 22:51

Siean pisze:[...] I nie wiedziałam Caty, że znasz historię z Ojczulkiem -Pajączkiem-Długonóżkiem... :D :D :D

Zwątpiłaś w Caty! 8O 8O
ObrazekObrazekObrazek
Panowie Kocurowie
"Poznasz siebie, poznając własnego kota." Konrad T. Lewandowski, "Widmowy kot"

PumaIM

Avatar użytkownika
 
Posty: 20169
Od: Pon sty 20, 2003 1:30
Lokalizacja: Warszawa

Post » Nie lis 25, 2007 17:29

Z nieba wysokiego


Dwadzieścia większych i mniejszych nosów przykleiło się do szyby.
Zapadła tak wielka cisza, że słychać było jadące w oddali tramwaje i zegar z kurantem w kamienicy naprzeciw.
Na brudno-granatowym miejskim niebie migotały blade, anemiczne światełka gwiazd i w powietrzu wisiało cos niezwykłego.
To coś naprawdę musiało być niezwykłe, bowiem wszyscy bez wyjątku - w tym również tłusta biała mysz – nerwowo przełykali ślinę, albo przestępowali z nogi na nogę., zaś mysz pocięła w drobny mak fragment Gazety Wyborczej traktujący o podróżach z Herodotem.
Nagle ciszę przerwał daleki dzwięk dzwonków i wesołe pokrzykiwanie
- Hej ! Hej ! Wiśta-wio !
Które odbijało się echem od ścian wysokich, szarych kamienic.
Dzieci rzuciły się do drzwi.
- Jedzie ! Jedzie ! Naprawdę ! – wołały jedno przez drugiego, a glos pani wychowawczyni napominającej, aby poubierano kurtki zniknął w ogólnej wrzawie.
Pani w ostatniej chwili schwyciła za spodenki najmniejsze z dzieci i wsadziła mu na głowę czapkę .
Dwaj studenci z doklejonymi białymi brodami czekający w bramie sąsiedniego domu ze zdumienia szeroko otworzyli usta.
- O żesz…- wyrwało się jednemu z nich, a drugi usiadł na wyładowanym paczkami worku…
Wąską uliczką mknęły ogromne sanie zaprzężone w dwójkę białych koni. Trzeci biegł obok rżąc radośnie i potrząsając grzywą.
Konie wesoło parskały, a siedzący na kozle Ogierzyświat raz po raz strzelał z bata
Sanie przemknęły obok bramy i zatrzymały się tuż pod jasno oświetlonym domem.
Ogierzyświat zeskoczył z kozła i otworzył bramę.
„ Z nieba wysokiego jedziem saniami,
Z dziadkiem Mikołajem, z podarunkami”
Zaśpiewały dwa anioły, jeden podzwaniając kolczykami, a drugi potrząsając rudymi lokami.
„ Ileż to radości wśród dzieci będzie
Gdy święty Mikołaj do nich przybędzie”
Zawtórował komendant straży miejskiej sprawdzając, czy przypadkiem nie przekrzywiły mu się rogi, albo nie oderwał ogon.
Pani szeroko otworzyła drzwi, aby wszyscy mogli wejść do środka.
Miaulina siedząca na worku z prezentami śmignęła przodem i z podniesionym ogonem wbiegła po schodach na górę.
Najmniejsze z dzieci z przejęciem chwyciło Rudolfinę za rękę.
- To jest pani Pacynka – szepnęła Rudolfina wskazując na anioła z kolorową czupryną – a ta ruda to jest panna Madzia…
Komendant straży miejskiej przeszedł pomiędzy dziećmi kręcąc ogonem jak lassem i smarując sadzą każdego, kto nawinął mu się pod rękę.
- Ho-ho-ho – zawołał burmistrz głośno tupiąc butami.
- Ciut anemicznie – szepnęła Pacynka. – Trzeba z życiem, przecież jest pan Świętym Mikołajem, prawda ?
Najmniejsze z dzieci zdjęło czapkę, która zupełnie zasłaniała mu oczy i spojrzało na mały stolik, na którym przygotowano poczęstunek dla Mikołaja.
A potem ostrożnie wzięło porcelanowy talerzyk, na którym leżała kremówka z najlepszej cukierni w całym mieście i podeszło do Mikołaja.
- HO-HO-HO – zawołał gromkim głosem burmistrz, posadził sobie dziecko na ramieniu i zatupał butami.
- O to chodzi – szepnęła Pacynka i razem z panną Madzią wymieniły porozumiewawcze spojrzenia.
Tymczasem komendant nie próżnował – skinął na cztery małe krasnale, które rozwiązały worek i na podłogę wysypały się kolorowe szaliki, czapki, rękawiczki, pasiaste skarpety i zabawki – lalki, zwierzątka i kolorowe tajemnicze pudelka.
Dominik parsknął śmiechem na widok aksamitnej myszy z plastrem filcowego sera w łapkach
- Dla Sebastiana – głosił napis wyhaftowany na plastrze sera.
- Dla Sebastiana ? – dzieci spojrzały po sobie i nagle wybuchnęły głośnym śmiechem.
- Toż to przecież Serek ! – zawołał Dominik, który sam do niedawna zastanawiał się kim mógł być święty Serek, patron przyjaciela.
Rudolfina piszcząc z radości przymierzyła czapkę a wyhaftowanym na niej herbem, na którym były trzy złote gwiazdy, a najmniejsze z dzieci z trudem tuliło do siebie ogromnego kota a popielatego aksamitu, wyglądającego dokładnie jak Miaulina.
- Nic dziwnego – wyjaśniła Miaulina dumnie strosząc wąsy – przecież posłużyłam jako model.
Tłusta biała mysz zastukała w ścianę stojącego pośrodku klatki zamku.
- Ojej – pani wychowawczyni załamała ręce – zupełnie zapomnieliśmy o pani Eulalii…jeszcze gotowa pomyśleć sobie coś złego….
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon lis 26, 2007 7:35

Nos Pani Wizytator zrobił się różowy, a pod nim wyrosły cieniutkie wąsiki.
Pani Wizytator zamachała łapkami i zastrzygła uszami.
- Uwielbiam ten twój numer z myszą …- szepnął Serek.

O rany ! Jak ja bym chciała, żeby "rycerz" tak się zmienił :) Szkoda, że nie mam takiego pysznego proszku......... :evil:
ObrazekObrazekObrazek

bez44

 
Posty: 1178
Od: Wto sty 02, 2007 11:49
Lokalizacja: Kraków

Post » Pon lis 26, 2007 11:37

Ależ dla myszy na pewno znajdzie się Serek :) :)

MaryLux

 
Posty: 163930
Od: Pon paź 16, 2006 14:21
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pon lis 26, 2007 11:41

:ryk:
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

Post » Pon lis 26, 2007 23:23

23.18 a dalszego ciągu brak BUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUUU

Pobudka o 5, więc zmykam.
Obrazek

Blusik

 
Posty: 3712
Od: Czw lut 22, 2007 22:29
Lokalizacja: Gdańsk

Post » Pon lis 26, 2007 23:28

Panna Madzia ukruszył odrobinę ciastka i włożyła ją do nakrętki po soku, a komendant wyłuskał z kieszeni dwa zeszłoroczne laskowe orzechy.
Mysz rozłożyła na podłodze kawałek serwetki i z apetytem zabrała się do jedzenia.
Pni wychowawczyni zaś pomyślała, że chyba nigdy nie przyzwyczai się do widoku pani Wizytator biegającej po drabinkach…
- Załatwił ją na cacy – powiedział Serek do siedzącego obok Filipa. – Żeby ją tak w telewizji pokazać…
Filip zachichotał.
- Ale jak wyjdzie, kiedy się przemieni ? – zapytała Weronika nie mogąc nadziwić się bogato wyposażonej klatce.
- Chy…chyba rozsadzi klatkę – bąknął Filip.
- Tylko, że nie wiadomo, czy W OGÓLE się przemieni – mruknął Dominik. – To już trwa dw tygodnie…
- I nic ? – zapytała Weronika.
Dominik ponuro pokiwał głową.
- Ciekawe, ile taka mysza żyje – zastanowił się Serek. – Bo zanim się przemieniła to była już dosyć stara…
Filip zmarszczył brwi.
- Nie mam pojęcia – powiedział – ale jakby coś to powinniście pochować ją w jakimś pudełku….
Pani wychowawczyni podsunęła Pacynce tackę z kanapkami.
- Mieliście wspaniały pomysł – powiedziała. – Spójrzcie tylko na dzieci….jak miło i spokojnie siedzą, jak rozmawiają…
Pani Wizytator wyczyściła wąsiki i zniknęła w zamku ze sklejki.
Kiedy najmłodszym dzieciom zaczęły się kleić oczy i chwiać głowy burmistrz wstał od stołu i skinął na swoją świtę.
- Czas na nas – powiedział. – musimy odwiedzić jeszcze wiele, wiele miejsc…
-…i wiele, wiele dzieci – szepnęło najmniejsze z dzieci i zasnęło.
Miasto pogrążało się we śnie. Wysokie kamienice rzucały granatowe cienie na ośnieżone chodniki, tramwaje powoli zmierzały do zajezdni, w oknach gasły światła.
Sanie ruszyły z cichym brzękiem dzwonków.
Filip ścisnął rękę siostry.
- W ogóle nie pamiętam, jak to było, gdy mieszkaliśmy w mieście…- szepnął.
- Ja też nie – odpowiedziała Weronika i ziewnęła.
- Proszę się przesunąć – mruknęła Miaulina zwijając się między nimi w kłębek.
Za miastem rozciągały się ogromne połacie bieli. Ogierzyświat puścił luzno lejce – konie biegły wolnym kłusem, podzwniając dzwoneczkami przy uprzężach.
Świtało, gdy sanie wjechały na przedmieścia Złociejowa.
Wschodzące słońce zabarwiło niebo i zaspy na różowo, a z gałęzi osypywały się delikatne igiełki szronu.
Nad miasteczkiem świeciła jasno poranna różowa gwiazda.
Obrazek

Obrazek

EVIVA L`ARTE - czyli premiera nowej książki ! Ogryzek i przyjaciele w formie drukowanej !!!

caty

 
Posty: 5382
Od: Nie sty 01, 2006 18:36
Lokalizacja: Centrum Krakowa, azymut na krzyż :)

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: lucjan123, Nul i 43 gości