ariel pisze:Wieczór zaczął się bardzo spokojnie.
Miałam do czytania interesującą książkę.
Leżałam obłożona kotami, kiedy zadzwoniła moja przyjaciółka.
W tle usłyszałam zawodzenie malucha.
Kiedy dotarłyśmy z mamą na Bielany dochodziła 22.
Mała latała po jezdni, ale nie dała się złapać.
Potem wlazła za ogrodzenie posesji zaszyła się pod jałowcem, wrzeszcząc właściwie bez przerwy.
Moja mama z wielkim poświęcenierm przeszła przez siatkę.
Ja zadzwoniłam po ekopatrol.
Ponieważ mała cały czas miauczała mama zaczęła jej odmiaukiwać i wtedy kocia podeszła bliżej. Niestety, nie dała się złapać.
Nastawiłyśmy otwarty transporter z puszeczką Animondy.
I to podziałało. Maleńka złapała się. Jest chuda, nia ma pcheł, chociaż miała kleszcza. Oczka zdrowiutkie. W uszach świerzb. Na brzuchu chyba przepuklina.
Do domu wróciłyśmy po północy.
A taki miał być spokojny wieczór...
Ariel jak się ma ta mała znajdka? Miała szczęście dziecinka że na Ciebie trafiła
