ten przystojniaczek z mojego zdjęcia też był taką szczuplizną...
W 1999 roku, pod koniec sierpnia, wyszedł sobie z głębi lasu na piaszczystą drogę prowadzącą nad jezioro i uznał, że mój ex (który ówcześnie nie był jeszcze exem, a szkoda, powinnam go spuścić z dachu rok później, po znalezieniu Piksuni, byłoby o 99% mniej problemów potem...) jest idealnym człowiekiem, żeby się do niego przyczepić w poszukiwaniu dobrego domu.
I tak najpierw znad jeziora przywędrował na moją działkę, pod namiot, gdzie przez kilkanaście dni mieszkał i rozrabiał

a potem we wrześniu zlądował w moim domu w Bydgoszczy


I przez następne 11 lat był chodzącym cudem: miłym, czułym i mądrym Pasiakiem, mruczącą łagodnością i absolutnym ukochaniem rodziny, a przede wszystkim Pikseczki, która pojawiła się równo w rok po nim (też z Borów Tucholskich) i od razu zapałała do niego wielką i gorącą miłością

I jak patrzę na Świerszczyka, czy tam on drapieżny czy nie, albo na Lucyferka.... yyy, Lucusia, to staje mi przed oczami to moje cudne, bure, pręgowane Słoneczko.....
pardąsik za off-topik.....
