Odwiozłam Lilu. Mam nadzieję, że będzie dobrze. Nie umiem się cieszyć tak do końca. Za dużo stresu. Wszyscy reagowali na lilu tak samo - że piękna i szybko znajdzie domek. Ułożyło się inaczej. Jestem wyczerpana psychicznie przez wszystko co wiąże się z Lilu. Rozmowy z ludźmi, stres pierwszej adopcji. Potem powrót. Czuję się winna, że źle wybrałam dom i boję się, że znowu tak będzie. Wiem, że koty wracają z adopcji czasem po dłuższym czasie. Zmęczona jestem tym wszystkim. Wiem, że robimy coś potrzebnego. Jednak okazało się to dla mnie bardzo obciążające. Podziwiam ludzi którzy robią to długo i systematycznie.
ewung pisze:Odwiozłam Lilu. Mam nadzieję, że będzie dobrze. Nie umiem się cieszyć tak do końca. Za dużo stresu.
Znam to uczucie. Ale przypuszczam, że gdy chwilę odpoczniesz, znów zaopiekujesz się jakimś biedakiem. Ja po prawie każdej adopcji obiecywałam sobie, że to już był ostatni raz
seidhee - pewnie tak będzie Tym bardziej, że na naszym podwórku są jeszcze niewykastrowane kotki i wiosną czeka nas ciąg dalszy akcji. Oby tylko maluchów jak najmniej się tam urodziło. W naszym domu spokojnie - pięć kotów plus Diego. Jak on pójdzie do nowego domu to w ogóle będzie szok. Nagle tylko nasze koty Ale przyda się im tez trochę odpoczynku.
No i przyszedł nowy rok. Patrzę na banerek z naszymi kotami i on najlepiej obrazuje zeszłoroczne zmiany. Dwie kotki odeszły, dwa koty przyszły. Dalej mamy pięć kotów ale dużo się zmieniło. Niestety dalej mam tendencje do zamartwiania się o koty. Zaraz wyobrażam sobie najgorsze. Na szczęście koty chyba mają się dobrze W nowy rok weszłam lekko schorowana. Przeziębiłam się chyba. Jakoś się pozbieram mam nadzieję. Najchętniej bym jeszcze posiedziała w domu przez tydzień.
Wygląda na to, że Diego zamieszka w ten weekend w nowym domu. Blisko nas. Ciężko mi go będzie oddać. Przywiązałam się do tego słodkiego dzieciaka. Ale musi iść do nowego domu. Ma tam być drugim kotem. Cieszę się i smucę jednocześnie.