Miałam być wczoraj u Pani Asi, ale niestety nie mogłam i jedziemy we wtorek, wtedy z nią porozmawiam o całej terapii i częstotliwości wizyt
Co do proszków, to spróbuję wg Twoich zaleceń

zwykle używam wody w temperaturze pokojowej, ale ten proszek nie chciał kompletnie w tej temperaturze się rozpuścić...
Nie chciałam wczoraj nic pisać, bo miałam nadzieję, że trochę na zapas się martwię...
Myślę, że to nic poważnego. Tylko tyle, że wydaje mi się, że Zulek się zapchał.
Pisałam ostatnio o gorszym apetycie, od 2-3 dni troszkę ma gorszy humor. Ogółem czuje się dobrze, bo i przybiega do mnie, i mruczy, i chce wyjść na dwór, ale troszkę jest smutniejszy - znam go...
Od wczoraj nie wypuszczam go na dwór, bo raz na jakiś czas sama chcę sprawdzić, czy się załatwia. Swoją drogą zwykle jak coś w tym temacie wyczuwam, to tak jest...
Zapobiegawczo podałam mu wczoraj odrobinę parafiny, ale nic się nie wydarzyło.
Brat mi powiedział, że dziś o świcie wymiotował, co prawda niewiele, bardziej była to ślina, niż cokolwiek innego, ale jednak.
Po obserwacji w ostatnich dniach: apetyt jest, ale mało je (raczej mokre niż chrupki, choć zwykle jest odwrotnie), humor jest, ale odrobinę przygaszony, siusia zdecydowanie więcej - chodzi do kuwety i zamiast tego, co trzeba robi siusiu. Wydaje mi się, że to zapchanie. Od czego nie wiem, ale już w zeszłym tygodniu stwierdziłam, że jego kał jest strasznie twardy, jak kamień. Obecnie trudno mi ocenić, kiedy dokładnie się załatwiał. Ostatnio zarejestrowałam w weekend, do środy wychodził na dwór, więc nie wiem. Wczoraj i dziś jak na razie nic.
Oczywiście dzwoniłam do kliniki i mając mojego pecha nie miałam możliwości rozmawiać z jego lekarzem prowadzącym, a w weekend nikt z kilku znanych mi lekarzy nie przyjmuje - wszyscy są na jakiejś konferencji. Rozmawiałam z lekarzem, do którego na początku trafił Zulek i powiedział, że mam mu podać dzisiaj więcej parafiny w 2 dawkach + laktulozę, też w 2 dawkach. Jeśli nie załatwi się do jutra rana, to musimy jechać do kliniki. Jak na razie dostał jedną dawkę, za chwilę podaję mu drugą.
Mam nadzieję i modlę się, że do rana się załatwi...
Od momentu mojego przyjazdu z pracy kilka razy był w łazience, nie wchodząc do kuwety, ale siedząc przy niej i się zastanawiał...
Zachowywał się tak, jak napisałam wyżej, niby ok, mruczał, ale lekko przygaszony, chciał jeść, ale zjadł niewiele.
Jeśli to zapchanie, to też pytanie dlaczego... Jednak znając jego zamiłowanie do czyszczenia po pobycie na dworze, czyli zwracanie pogryzionej trawy, może spowodować zapchanie z drugiej strony.
Nie wiem... Mam tylko nadzieję, że w końcu się załatwi i nie będziemy musieli jutro jechać do kliniki. Tym bardziej do lekarza, którego nie znamy.
Niezależnie od tego po weekendzie umówię się na wizytę do naszego lekarza i w tej sytuacji dla własnego spokoju chcę zrobić badania: rtg, usg, krew.
Mam nadzieję, że to delikatne zapchanie pojawiło się bez większej przyczyny...
Trzymajcie mocno kciuki, żeby kuweta dzisiaj się zapełniła...
Błagam...
Swoją drogą każda, jakakolwiek niepewna sytuacja wykańcza mnie maxymalnie...
Uwierzcie mi...
EDYTUJĘ:
Podczas pisania Zulek się załatwił...
Ufffffffff...
Nastraszyłam...
Teraz mam nadzieję, że apetyt wróci...
W każdym bądź razie w tej sytuacji nie będę jechała do kliniki w weekend. Już dzwoniłam i umówiłam się na poniedziałek do naszego lekarza. Będę chciała zrobić wyżej wymienione badania.
Trzymajcie kciuki Kochani...