» Wto mar 15, 2011 22:34
Re: MOJA KOCIA PRZYGODA
We czwartek miałyśmy w pracy taką przygodę. Rozmawiamy z koleżankami i w pewnym momencie patrzymy przez okno, a tam facet spacerujący z psem, nagle się przewraca na płotek. Zamarłyśmy, facet w tym czasie spada z owego płotka. Pies jest wystraszony. Pod wpływem chwili wybrałam numer 112, przełączono mnie na pogotowie. Pani poprosiła mnie abyśmy poszły panu udzielić 1 pomocy i pokierowały karetką. Poszłyśmy razem z naszym ochroniarzem. I co? oczywiście okazało się, że pan jest totalnie upodlony, nie był w stanie nawet wstać. Ochroniarz wziął go za chabety i zaciągnął na ławkę. Piesek szczekał na nas broniąc pana. Zadzwoniłam ponownie na pogotowie odwołać karetkę. Wróciłyśmy do pracy wpatrując się w okno. Przyszły 2 pancie i zadzwoniły po straż miejską. Oczywiście uciekły. Przyjechali mundurowi i oczywiście pana na Izbę, a psa na Paluch. Dyskutowałyśmy z nimi, udało się tyle, że poszli sprawdzić czy nie ma kogoś w domu. Mieszkanie puste. Decyzja - zabierają. Wpadłyśmy w histerię, panowie ustąpili, że jeśli pan o własnych siłach wróci do domu, to go zostawią. Wszystkim, żal było psa, facet niech tydzień sobie siedzi w Izbie. Oczywiście pan nie był w stanie zrobić 5 kroków. Nie wytrzymałam, "zabierajcie pijaka, a ja zabiorę psa", na co moja koleżanka, Ty masz koty, ja go biorę. Strażnicy zgodzili się. Koleżankę spisali z dowodu i zabrałyśmy psa do szatni. Wieczorem Ewa zabrała Zefirka do swojego domu. W piątek zadzwoniła do pana, żeby się umówić na odbiór psa. Niestety pan nie był w stanie przybyć po swojego pupila. Przyjechała jego córka. Widać było, że bardzo wstydzi się za ojca. Bardzo nam dziękowała.