kamari pisze:Cytując mojego lekarza: gdyby nie amputacja , Omi miałaby może i martwy ogon, ale stanowiłby on naturalną protezę umożliwiającą wypróżnianie. Gdyby ogon przeszkadzał w bieganiu lub kot go kaleczył wystarczyłoby go skrócić.
Jakbym słyszała dr Jastrzębskiego (lecznica Włochy). Z 8 lat temu nasz Tygrys (kot wychodzący) wrócił poturbowany. Okazało się, że jest potłuczony i ma złamany ogon, jeden krąg za pupą. Dr Jastrzębski powiedział, żeby amputować ogon tylko w ostateczności, bo po amputacji kot może mieć problemy z odbytem i kupą (coś z unerwieniem, bez ogona jest problem). Kazał obserwować i gdyby były problemy, to dopiero wtedy amputować. Kot wydobrzał, ogon jest bezwładny, ale w kuwecie go trochę (wystarczająco) unosi. Z ogonem był tylko jeden problem. Kot sobie wychodził nadal i któregoś dnia, mniej więcej miesiąc po wypadku, wrócił z nadłamanym koniuszkiem ogona (pod kątem 90 st.). Zanim zdążyłyśmy zawieźć go do lekarza, już nie miał tego koniuszka. Ma teraz krótszy ogonek, wprawdze bezwładny, ale nie ma problemów z kupą.
Po historii, opisanej tutaj, uważam, że właśnie dzięki mądremu doktorowi kot nie ma problemów. A jakbyśmy trafiły na innego lekarza? Nawet nie chcę o tym myśleć...
Mam nadzieję, że historia Omi i to, co napisałam, pomoże następnym kotkom i ich właścicielom. Kamari, jak dobrze, że nie pozwoliłaś obciąć ogona Amelce (tamten wątek też podczytuję).
Pozdrawiam