u nas przez ostatnie dwa dni było troszkę nerwowo.
Przedwczoraj wróciliśmy z pracy i dałam pannom jeść. Po jakiś 10 minutach nagle Frotka zaczyna warczeć na Najkę, a jak się Naja zaczęła do niej zbliżać zaciekawiona Frotka fukała - jak nigdy na nikogo. I to nie było fukanie i warczenie spowodowane złością czy agresją tylko strachem . Frotka się po prostu jej bała, jakby jej nie poznała
Nie wiedzieliśmy co się dzieje, gdy nagle Najka zaczęła się ślinić, miała taką pianę na mordce, zmrużone oczy i mlaskała jakby chciała się czegoś pozbyć z ust. Po czym zaczęła latać po pokoju jak szalona, wierzgając i kręcąc łebkiem. Po czym znów przysiadka i mlaskanie, zmrużone oczy itd... po prostu szok.
No to od razu telefon do weta, Paweł pakuje kota do transportera i w drogę na Ursynów. Wet obejrzał Naję z każdej strony, ale objawy przeszły.
W każdym razie wczoraj znów pojechaliśmy do weta, bo Naja miała mieć zrobione badania, ale wszystko jej przeszło, miała 3 takie "ataki" i koniec. Wet stwierdził, że w takim razie czekamy, obserwujemy, jakby się coś działo znów mamy dzwonić nawet w nocy. Naja je, bawi się, mizia sie i przytula - kot ten sam co zawsze. Jedynym objawem, i jak wczoraj wet stwierdził, najbardziej niepokojącym jest fukanie Frotki, bo mała warczy cały czas na Najkę i jest bardzo przestraszona. Jedyny moment gdy Frotka się rozruszała był wczoraj jak Naja była u weta z Pawłem... łaziła za mną, kazała sie głaskać, bawić, wchodziła mi pod nogi non stop.
No i mamy zagwozdkę, nie wiem co się dzieje - choć z każdym dniem jest lepiej i Frotka dziś już nawet przy miskach nie warczała, ale nie podchodzi do Najki w dalszym ciągu.
Spotkał się ktoś z czymś takim? Wet dał nam kilka scenariuszy, ponieważ panny są 2 tygodnie po sterylce, podejrzeniem był stres i infekcja wirusowa spowodowana spadkiem odporności. A że kot chory, drugi reaguje na zmianę w jej zachowaniu czy zapachu. Ale Naja wygląda, jakby jej wszystko przeszło... :/ nie wiem co o tym wszystkim myśleć...
