
od razu mam kluchę w gardle, bo ledwo mijają 2 tygodnie od śmierci mojego Mamonia.....
Dziury po kimś kochanym nikt nie załata, bo to dziura w kształcie właśnie tej ukochanej Istoty...
mam tak samo - 2 Futra biegają po domu, a ja mam pusto w sercu i wokół też jest pusto.. Kiedy Mamonek umarł, Piksa i Ponocek siedziały przez 3 dni przez dość długi czas w miejscu, gdzie nasz Najstarszy oddał ostatni oddech, milczały, patrzyły w przestrzeń.... NIKT mi nie wmówi, że Koty nie myślą abstrakcyjnie, że nie mają uczuć wyższych... smutek na ich pysiach jest tego najwymowniejszym dowodem..
A kiedy Mamonka wynoszono z domu, oba pozostałe strasznie lamentowały - na cały głos... Opłakiwały Mosia na swój sposób. Mogę mieć tylko nadzieję, że pozostałe uczucia wystarczą, by moje Koty czuły się kochane nadal.... bo nie umiem im i sobie zrekompensować tej straty, a przytulenie nowego Kota nie jest załataniem dziury po tym, który odszedł, tylko próbą..nakarmienia osieroconej miłości?..
nie wiem, może chrzanię kocopały, ale tak to mniej więcej odczuwam.
Myślę, że Gucio mruczy teraz na kolanach u Wielkiej Matki, która wszystkich nas przygarnie w najserdeczniejszym uścisku po Tamtej Stronie....