Mam okropnego kota

... Wacusia znaczy się
Nie daje spać w nocy, zamienił mu się dzień z nocą, w dzień pewnie cały czas śpi (my w pracy, szkole), jak się kładziemy zaczyna szaleć.
Jak tylko się kładziemy Wacuś zaczyna harce. Najpierw dopada Felkę, gryzie ją w kark, ona warczy, zrzuca do, wali łapą, on ucieka, ona go goni, za chwilę wracają w odwrotnej kolejności - robiąc raban jak stado galopujących bawołów, a nie dwa delikatne kotki
Ja się denerwuję i nasłuchuję, czy Wacuś nie dyszy, czy się bardzo nie zmęczył, bo przecież serce... rozgonię towarzystwo, Felka gdzieś mu się schowa, my idziemy spać...
Wtedy Wacuś idzie pod drzwi wejściowe, staje bliziutko i zaczyna zawodzić auuuuuuł, auuuuułłł, wyje jak dusza potępiona... (dziwię się, właściwie, że sąsiedzi jeszcze nie wezwali jakiejś strazy miejskiej czy innego TOZu, że tu się znęcamy co noc nad kotem

)
Jeżeli uda mi się zasnąć i nie usłyszę wycia, to Wacuś zaczyna skakać na klamkę, klamka odskakuje z hukiem i wtedy już wszyscy się budzimy...
zrywam się, biegnę pod drzwi... a Wacuś zachwycony, z ogonkiem w górze biegnie przede mną - przecież tak fajnie się bawimy, ganiamy się
Przy piątej takiej akcji miedzy 12.00 w nocy, a 5.00 rano - mam ochote go udusić...
Na razie zastosowałam łagodniejszą metodę - napisałam do cioci Ryski od kropelek Bacha, żeby przygotowała mieszankę na wyciszenie gada

- jak nie pomoże...

chyba oszaleję....
