mariusz_s pisze:Część 2 - ZOO.
Czyli jak to się wszystko zaczeło.
Ano zaczeło się 1987 roku po I komunii mojego brata. Długo prosiliśmy naszą Ś.P. mamę iż chcemy kota. Mama kobieta o wielkim sercu szybko się zgodziła, zaś przekonywanie do kota naszego ojca wzieła na siebie.
Kot - okazał się kotką i dostał na imię Maciuś. Niestety była to niewysterylizowana i wychodząca kotka o wielkim sercu w stosunku do dzieci. Po ok. 4 latach wyszła z domu i już do niego nie wróciła.
Pamiętacie jak pisałem o Maciusiu. Po niej została mi pamiątka w postaci wilkinowego koszyka. Niestety czarna hrabina Psotka ani razu nawet na niego nie spojżała. I koniec końców koszyk na długie lata dostał eksmisje do piwnicy.
Jako iż czasem mam zapędy bałaganiaża to nawet czyste ubrania lądują na podłodze w oczekiwaniu na swoje docelowe miejsce. Tak samo wprost z balkonowego sznurka do suszenia bielizny skończył mój roboczy polar.
Ale o nim niech opowie ktoś inny.
Mariusz.
Mój a właściwie nasz duży ma takie fajne miękkie ubranka na ktorych się wyśmienicie śpi. A jak już leża na podłodze to już całkiem kocie luksusy.
I tym razem było tak samo. Duży rano pozbierał pranie z balkonu, a jako że się spieszył do pracy zostawił swoje świeżo uprane ubranie robocze na podłodze. Ubranie jak ubranie - ale na samym wierzchu leżał mieciutki ciepły polarek. No cóż jak kot jestem to się na nim rozkosznie położyłam. Po powrocie z pracy duży nie sprzątnoł ubrań więc polarek leżał nadal. Całą nockę na nim przespałam. Niestety rano duży rozpoczoł pakowanie ubran roboczych do pracy (wreszcze no bo co ile one mają tu jeszcze leżeć - bałaganiaż jeden). Chiba za mocno mi futerko linieje bo jak doszło do pakowania polarka to się duży trochę znerwił. No nic zabrał mi polarek - znajdziemy coś innego na czym możla leżeć.
Wieczorem duży przyniusł coś do domu. Nie uwierzycie - przyniusł wiklinowy koszyk. I to dla kogo - tylko dla mnie. W środku w koszyku był super miękki ręczniczek. Koszyk jest super - nie jakiś tam Mercedes wśród koszyków z wikliny ale mój - mój własny. Oczywiście nockę całą przespałam w koszyku - było super. Na wszelki wypadek z rana przybiegłam i mu wymróczałam jak w koszyku jest wygodnie i wogóle - no bo co jeszcze mi koszyk zabierze i komuś odda.
Burasek.