Musiałam szukać Gai, bo się zaszyła i ani mru mru się nie odezwała!! Okazało się, że się po cichutku schowała w pokoju mojej mamy. Odetchnęłam z ulgą jak ja znalazłam, bo mi napędziła stracha, ze gdzieś wlazła i nie może wyjść. Albo nie chce, bo ją Horacy za bardzo nastraszył.
Po otworzeniu drzwi Horacy podszedł do Gai i się obwąchali nosek w nosek, mała nie buczała.  Potem była wyprawa do kuchni, gdzie Gaja zlizywała resztki wody z dna zlewu, bo przecież dwie miski do wyboru, ze świeżą wodą, nie wystarczą, trza samemu upolować źródło 
 
Zostawiłam koty w kuchni i wróciłam do pokoju. Za chwilkę za mną przyszedł Horacy, wskoczył mi na biurko i rozłożył się na całą długość... Poleżał przez chwilę, po czym sie podniósł i już wiedziałam, ze za moment zobaczę Gaję. Rzeczywiście przyszła do pokoju, pokręciła się przez chwilę i również wskoczyła na biurko. Podeszła do Horacego, obwąchali sie nosek w nosek i znowu nie zabuczała. Po czym się odwróciła, zaś Horacy się podniósł, przekrzywił głowę... i ją, nie, nie ugryzł właściwie, tylko złapał zębami, za bok. Mała pisnęła i uciekła do drugiego pokoju. Po chwili wróciła i nie wskakiwała już na biurko. 
Horacy niestety odmówił wyjaśnień, dlaczego właściwie Gaję ugryzł.
Jeśli chodzi o kuwetę, to Horacy leci gonić Gaję, jeżeli ona wchodzi przed nim. Jak Horacy się załatwi to wtedy nie ma najmniejszego problemu. Mała może sobie grzebać do woli, załatwiać do której chce itp... ale jak tylko chce skorzystać przed Horacym, to żwirek lata pod sufitem, a Gaja zwiewa do kąta i usiłuje wejść  w moje buty. 
Wygląda mi na to, że Horacy zdobywa powoli przewagę nad Gają, usiłuje ją przygniatać do ziemi. Na razie Gaja mu się wyślizguje. Póki nie ulegnie, prawdopodobnie walki nie ustaną. A mam powody przypuszczać, ze Horacy już wie, że wygrał i tylko czeka na tą przysłowiową kropkę nad i. 
On jej właściwie nie drapie, co najwyżej łapie zębami (ale takie zachowanie widziałam dopiero drugi raz). Nie jestem z nimi cały dzień, wiec nie wiem czy na pewno jest tak jak mówię, ale Gaja nie ma żadnego widocznego dla mnie zadrapania. Tylko Horacy może się "pochwalić" zadrapaniami na nosie. Wiecie, on jest lekko przerażający w tych swoich atakach. Ewidentnie wyczekuje na chwilę osłabienia czujności przez Gaję (przez to ona jest niemal cały dzień napięta), po czym zbiera się w sobie i zbliża się do Gai. Zatrzymuje się w celu upewnienia się, czy na sytuacja się nie zmieniła i Gaja nadal nie zwraca na niego uwagi... opuszcza głowę, przyspiesza i np. wskakuje jej na grzbiet. I to wszystko bezgłośnie!!! Mała mu się wymyka z łapek i dopiero wtedy Horacy się odzywa, jojczy, że mu znowu nie wyszło.
Znam wyniki Gai (wydruk odbiorę jutro, albo pojutrze). Kotka jest zdrowa, wszystko w normie 

 Można sterylizować. I właśnie nie wiem jka sie zachować po sterylce... izolować kciastych, czy nie? iewiem czy dobrze myślę, ale tak mi się wydaje, że może by się Horacy z Gaja bliżej zapoznał i nawet lekko zaopiekował? Może to pomogłoby zbudować między nimi więź? Bo druga opcja jest taka, że Gaja zwiewając może porozrywać sobie szwy, tego się boję. Co radzicie?