Odpowiem zbiorowo...
Jako zapalczywa odchudzaczka wszystkiego, co się rusza, ponoszę fiasko na dwóch frontach: kocim i Michałowym...Michał uwielbia jeść, a niekoniecznie się ruszać...gdyby Mu na przykład zabronić orbitreka - to by skamlał, że chce, a jak może to raz w tygodniu go tam zagonię...No i podczas zwolnienia z wf-u po złamaniu nogi - obrósł jak mała foczka...
Jeśli chodzi o koty...cóż ja mogę zrobić...mogę obciąć im racje pokarmowe, ale po jakimś czasie żal mi ich i podnoszę ilość chrupków w miseczce...a to od razu widać w ich boczkach...poza tym mam wrażenie, że zimową porą zwyczajnie wolą poleżeć niż się bawić...nawet specjalny tor przeszkód z nowiuśkiego kartonu im zrobiłam, ale...zapału coś nie widać...poprzednik został rozniesiony przez trzy dni, a ten już tydzień stoi...Otis nawet jak był zdjęty z drzewa, to miał worki z zapasem...widocznie ten typ już tak ma
Jeśli chodzi o sukcesy, to proszę popatrzeć na laski w tej rodzinie...dziewczynki smukłe baletnice, a mamuśka...nie chwaląc się powiem, że życzę wszystkim mamom trójki dzieci rozmiaru 36
Spektakularny sukces w odchudzaniu odniósł Piotrek...15 kg mniej i ma ochotę dalej...tylko czeka wiosny, żeby ruszyć z bieganiem, obecnie na tapecie Montigniac...
I jeszcze jedno, minęło właśnie dwa lata od kiedy Sonia jest u nas...minęło 9 lutego, ale ja sobie o tym dziś przypomniałam...w związku z tym kilka wspomnieniowych fotek z 13 lutego 2005r. Wtedy Sonia przebywała na ogół pod łóżkiem lub chowała się za lustrem toaletki, żeby ją stamtąd wydostać musiałam zdejmować lustro

Na zdjęciach widać ajk ejst przerażona i jaki miała świerzb

a mnie głupiej ten facet powiedział, że to brudne uszy, bo opiekunka była zniedołężniała...ile się człowiek nauczył przez ten czas...



