Co za trauma...
Ok. 14.30 spróbowałam podać jej tabletkę. Dzień wcześniej obtoczyłam w masełku i zamroziłam. Potem jeszcze trochę masła zeskrobałam i obłożyłam troszkę wołowinką surową, bo Tigra ją bardzo lubi. Podałam na ręce, zjadła. Mlaskając, ciamkając, chrupiąc.
Po chwili wypluła elegancko tabletkę i resztki wołowinki.
Spróbowałam więc chwycić ją, otworzyć paszczę i wrzucić.
Paszcza okazała się nieotwieralna, a Tigra rozhisteryzowana ruchowo.
Spróbowałam jeszcze dwa razy, za każdym razem z coraz większą determinacją. No to juz zupełnie straciła do mnie serce i zwiała. Była jeszcze próba zblokowania koty na podłodze udami i wciśnięcia tabletki. Niestety, kot bardzo niewspółpracujący
Poszłam po TŻ-ta.
Zaczęła sie łagodna perswazja w duecie, plus ręcznik. Próbowaliśmy zrobić z niej na pralce kokonik (połowiczny sukces) i otworzyć paszczę (sukcesu brak). TŻ ją już tak miętolił paszczowo, że aż bałam się, że jej coś zrobi, np. pyszczek zmiażdży. Ale chyba by w końcu zawyła gdyby było tak źle, albo w końcu otworzyła pysk? A ona nic. Szczęka zaciśnięta, jęzor ułożony po obu stronach zębów, pysio ani drgnie. Dwa razy udało nam się leciutko ją uchylić (przy takim silnym nacisku!), ale tabletkę zgrabnie wypluła wypychając ją językiem. Państwo wiedzą o czym mówię
Jak już zaczęła warczeć, to zrobiliśmy chyba wszystko już tak źle i samobójczo, że nie mogło się nie udać
TŻ trzymał ją zawiniętą w kocyk, ale tak w powietrzu, więc właściwie mogła go spazurzyć na amen każdą łapką. Nie zrobiła tego.
Ja już się nie bawiłam w otwieranie boczne pysia, bo najwyraźniej nie umiem tego zrobić/wyczuć. Więc pakowałam jej palce prosto między zęby, centralnie. Nie użarła
Jak już włożyłam tabletę w tej milisekundzie kiedy była możliwość i zamknęłam pysk, TŻ zaczął ją dekoncentrować całując po łebku

A ja głaskałam po gardziołku, skropiłam jej też nosek wodą, ktoś gdzieś pisał, że wtedy będzie musiała się oblizać i przełknie ślinę. O, jak ona długo nie chciała się oblizać
No i tak to się skończyło. Nie widziałam nigdzie wyplutej tabletki, pawików również brak. Wnioskuję, że połknęła.
Aż do mojego przyjścia przed godzinką była bardzo osowiała, zero ruchu, nic tylko leżenie na pralce. Dobrze, że skubnęła trochę jedzonka (krople!

. Troszkę się rozruszała jak ją pomizialiśmy, dałam jej też maltpastę. Resztę załatwiła Niuńka, która najwyraźniej się nudzi i do tego wchodzi w nową fazę: pojawiła się nowa ofiara, na którą trzeba zapolować

tak jak przez ostatnie 3 dni była wyluzowana i nie przejawiała większej chęci integracji, tak teraz coraz częściej napada na Tigrę przez drzwi, pchając łapy. Do tego wprowadziła nowy element - POLUJE na Tigrę, skradając się jak do zdobyczy, zwolnione ruchy, zarzucenie kuperkiem i ostateczny skok z uderzeniem. A Tigra syczy...
Nie wiem, może znowu otworzyć drzwi, pozwolić im na wieczorną konfrontację (=pranie)?
Albo dać Tigrze spokój po tej tabletce dzisiaj... chociaż i tak tabletka będzie jeszcze jutro, i pewnie przez kilka dni kolejnych skoro powinna dostawać antybiotyk co najmniej przez 10 dni...