Napisałam posta, przy którym się popłakałam, wzruszyłam i... skasowałam go niechcący
No nic. Spróbuję go odtworzyć.
KatS pisze:czasem Stella po przebudzeniu siada w pudełku w ten sposób, że wystawia głowę przez dach. Wygląda to jakby peryskop wynurzał się z wody
Wyobraziłam to sobie
A propos legowisk: wczoraj bawiłyśmy się wędką. I specjalnie tak kładłam przynętę, by Tosia weszła do legowiska. No i było super ekstra do momentu, jak stanęła na rant legowiska. Legowisko zaczęło przechylać się na Toi stronę i... Zwiała
Stwierdziłam, że wyjmę z niego poduszkę i poczeka sobie na lepsze czasy. Może gdy Tosia poczuje się pewniej, polubi je. A jeśli nie, dam je do DT, z którego Tosia pochodzi. Nie zmarnuje się

Moli25 pisze:Widzę ze Mozna Cie zaliczyc do grona ostro "kociętych" tych pozytywnie
Antosia naprawde nie mogła lepiej trafic,ma cierpliwy dom to jest dla niej teraz najważniejsze.
Kochacie ją to czuć
Dziękuję, dziękuję za tak miłe słowa!
Bardzo długo nakłaniałam mojego M na kota. Czyli jakieś 4 lata, czyyyyli od kiedy jesteśmy razem. On nigdy nie miał zwierzaka, a u nas zawsze jakieś futra były. Psy, koty, chomiki, świnki morskie. Tak więc nie było to łatwe. No i to chyba dlatego jestem skłonna więcej z siebie dać. Poza tym może to dziwnie zabrzmi, ale Tosia przypomina mi mnie sprzed kilku lat

więc rozumiem ją doskonale.
Mojego ostatniego kota oddałam przyjaciółce (5 lat temu, po ciężkich perturbacjach życiowych, z których o dziwo wyszłam cało

ale bez kota). I w sumie miało być tymczasowo, ale Enio zżył się z moją przyjaciółką i jej kotem, poza tym zachorował na kocią odmianę białaczki (fiv?). Zresztą już jak zawoziłam go do tymczasowego domu wiedziałam, że już do mnie nie wróci. Strasznie to przeżywałam, kilka nocy popłakałam sobie w poduszkę. Enio mieszka jakieś 180km ode mnie, raz na miesiąc, na dwa miesiące jeździmy tam na weekend, to go wytarmoszę. Jest kotem nad wszystkie koty. Jest niesamowity. Wita mnie w progu, kiedy przyjeżdżam, i cały weekend śpi na mojej torebce, na butach albo na torbie. Uwielbia, kiedy masuję mu skórę na karku, podgryza mi wtedy łokieć

Jest rudym norwegiem, jest wielki, ciężki, ślamazarny (co dziwne u norwegów), podobno ma rodowód. Dostałam go od zaprzyjaźnionej weterynarz. A ona zabrała go państwu, którzy nie mogli mieć dzieci, więc kupili rasowca. No ale pani zaszła w ciążę i... I Enio trafił do mnie.
Tu karmię go myszą

(zimą ma mniejszą kryzę wokół szyi. Późną wiosną wygląda jak prawdziwy lew - a to jest fotka ze stycznia chyba)

I Enio - marzyciel (jak był zdrowy, wychodził na dwór w szelkach):

No a tu Antosia na poduszce z legowiska - poduszka jest akceptowalna


Tosia na kanapie - nie było nas wieczorem, syn zrobił foto. Dowód, jak się rozbestwiła


Ślicznota moja

Aaaa, i zapomniałabym!
Ta nowa wędka, z zooplus, o której pisałam, to właśnie Cat dancer - kompletnie olana

A Stella ślicznie się bawi

Może Tosi też kiedyś się spodoba
