Zdejmowanie pokrywy w trakcie sikania jest chyba bez sensu - przynajmniej moją odpina się z klikiem i w ogóle samo zdejmowanie, kot może się zestresować. Sikać może i skończy, ale może potem tam nie wrócić

To już lepiej włożyć łapę przez otwór i pod kotem, najwyżej kot trochę obsika, się umyje. Tyle że kot musi robić tyłem do wejścia.
Ja zdejmuję pokrywy, moje nie mają poblemów, by sikać bez. Poza tym staram się w miarę możliwości wymienić żwirek w kuwecie - do nowego każdy leci sikać pierwszy. Ale nie jest to konieczne.
Śledzę kocie poczynania udając, że nie śledzę, a jeśli któryś pójdzie do łazienki, to za nim udając że w zupełnie innym celu (grzebię w szafce, przestawiam na półce, czeszę się i te sprawy). Nie skradam się, żeby kot nie nabrał podejrzeń. Najczęściej też zostawiam mniejsze światło, żeby coś widzieć i nie zapalać przy kocie.
Też mam przygotowany pojemniczek zamykany na zakrętkę z gwintem, koniecznie zapakowany fabrycznie w torebkę (taką standardową papierowo-foliową). Kiedy kot się kręci w kuwecie, szybko otwieram torebkę, potem pojemniczek i kiedy widzę, że już zaczął, skradam się jednym indiańskim krokiem i podsuwam pod strumień. Nie za szybko, bo kot się denerwuje i ucieka. Ale oczywiście trzeba zdążyć, by nie skończył zanim rozpakuję i podsunę.
U dziewczyn łatwiej zobaczyć, co się dzieje, bo sikają bardziej z tyłu i mają krótką sierść.
Zdziwienia doznałąm przy pierwszym razie u Korneliusza, bo kurczę, nic nie leci, pod futrem nic nie widać. Dopiero potem się skapnęłam, że on tak bardziej do przodu sika i jakoś mi się udało złapać.
Pojemniczki koniecznie pakowane. Ostatnio złapałam Kawie w taki niepakowany i znerwcowana dzwoniłam do wetki, bo miała bakterie. Od razu wyobraziłam sobie zapalenie pęcherza. Ale wetka mnie uspokoiła, że mocz nie był pobierany sterylnie z pęcherza, a ja sobie przypomniałam, że to ten pojemniczek jedyny bez torebki i tylko z tego mi wyszły bakterie.
Jeśli Amci pobierzesz z podłogi, to też Ci wyjdą bakterie. Chyba że uda Ci się akurat podstawić jej pojemniczek.
