Dzień dobry
Dzisiaj po południu minie tydzień jak w domu mamy zamieszkał nowy domownik - kilkutygodniowy kociaczek.
Już ma otwarte oczy, wykształcone malutkie ząbki i jest cały czarny - dostał imię Koralik. Ojcem chrzestnym jest pan mąż.
Prawdopodobnie porzucony przez kocia mamę.
A było to tak.
W sobotę wczesnym popołudniem stwierdziłam, ze w domu brakuje śmietany, jajek i mleka. Dla męża, który akurat zjechał do mojej mamy, "pasza" podstawowa.
Ponieważ ślubne całe chore ( przyjechał z zaopatrzeniem, po co ??! ) - no to ja do sklepu.
Idę sobie i nagle słyszę niesamowity koci płacz. Rozdzierający.
Tropię. I mam. Zarośnięta stacja trafo przy małym parkingu nieopodal muru cmentarnego. Dziura w murze tuż przy ziemi.
Siedzi mała czarna kuleczka i płacze. No to kotka na ręce i szybko pod ubranie. Kociak wyziębiony, przytulił się od razu. Było 16 stopni.
Oczywiście sprawdziłam czy w pobliżu nie ma innych kociaków ani czy gdzieś nie czai się kotka. Nikogo.
Błyskawiczne zakupy ( z kotkiem za pazuchą ) i do domu. Kociak cichy i spokojny - ani miauknął.
Po drodze kupiłam Nan1 dla kociaczka.
Tel do weta po instrukcję obsługi.
Kot odtajał. Je, siusia, bawi się moimi palcami, mruczy ( bardzo śmiesznie).
Pierwsze dwa dni mieszkał cały czas na mnie pod swetrem. Także w nocy - spał grzecznie wtulony w bok albo w szyję. A ja spałam czujne niczym zając pod miedzą, żeby malucha nie przygnieść.
Dzisiaj - ponieważ już mój zapach dobrze mu się kojarzy - śpi na kanapie w legowisku zrobionym z góry od piżamy i swetra.
W miejscu gdzie znalazłam kociaka byłam wielokrotnie i nic. Ani innych kotków ani kocicy.
Widocznie mama przenosiła swój miot i coś ją wystraszyło, albo wydarzyło się coś innego - i to z całą pewnością nic dobrego.
Kociaczek zdrowy, uszka i nosek bardzo czyste - ogólnie zadbany i to bardzo. Oczka oczywiście ma przemywane.
Żeby nie było za pięknie, kociaczkowi po dwóch dniach zaropiały oczka.
Oczywiście herpes. Bieg do weta, zastrzyki i kropelki do oczu.
Bardzo szybka poprawa. Kropelki mam podawać doocznie jeszcze do końca tygodnia.
Koralik ma niesamowity apetyt, z każdym dniem robi się większy - Koral oczywiście
Nauczył się (sam ! ) korzystać z malutkiej kuwetki - na razie mieszka na kanapie i kuwetkę ustawiłam tamże w rogu.
Śpi, je, bawi się, mruczy i mizia. Nocą wtula się w moja szyję lub śpi na poduszce nad głową.
Przyzwyczajam go do spania w budce lub transporterku - i nawet to mu się spodobało, na razie w dzień, zobaczymy co będzie wieczorem.
I ja powiedziałam, ze zdecydowanie wolę dorosłe/stare koty. Taaa... chcesz rozśmieszyć Pana Boga - powiedz mu o swoich planach.
A ja nie mówię od ubiegłego piątku, tylko charczę - dopadło mnie cholerstwo - katar, gardło, gorączka ponad 38. I mały kot. Ta...