<3 Kosia - Nerkowiec, Brumiś i Franciszka RAZEM :)) (foty)

blaski i cienie życia z kotem

Moderatorzy: Estraven, Moderatorzy

Post » Wto cze 26, 2012 16:59 Re: <3 Kosia - S.U.K., Brumiś i Franciszka.

Zireael666 pisze:Jestem już u Kosi i Brumisia. Mają się dobrze, Kośka żre jak odkurzacz, Brumiś oszczędniej, może nawet lekko schudł, podobno ostatnio mu coś nie smakowało.
Kośka pokołtuniona miejscami, wycinam więc systematycznie kłary..
co tu dodać.


Dobrze, że Kosia je, jak ma apetyt to pewnie dobrze się czuje :ok:
Pako
 

Post » Wto cze 26, 2012 17:30 Re: <3 Kosia - S.U.K., Brumiś i Franciszka.

to właśnie zastanawiające, że ona jakieś kilka miesięcy temu schudła dość gwałtownie, zwykle ważyła do 3 kg,a tu jakieś 2,5 do 2,6 niby mała różnica, ale jak ją podotykać, to same kości, mięśni mało..
Teoretycznie mogę zrozumieć, że niektórzy na starość sypią się tak akurat, ale poprzednio było za mało krwi i np. tarczycowego profilu nie zrobiłam.
Naprawdę ona od 5 rano dziś do 11 wciągnęła 2 saszetki... Potem malutka puszka gourmet, kolejna saszetka ale już na spółkę z Brumisiem, suchego mało zjada.. chyba, że już musi..
Kośka ma może 4 zęby (krzywe) a pokochała takie ciasteczka poprawiające jakość oddechu... mają sosik w środku ładnie pachnący i z paszczy tak nie capi.. Dodam, że są spore, takie pół cm na 2 cm.. jak na nią to wielki kloc do pożarcia.. łamię jej na pół i cieszy się jak głupia.

Ona je bardzo dużo wracając, a niestety nie tyje.. może to geriatryczne, a może coś jej jest? Jestem trochę przewrażliwiona
W roku akademickim mogę być tu bardzo rzadko, proszę o cierpliwość

Zireael666

 
Posty: 1821
Od: Śro lut 15, 2012 13:41
Lokalizacja: okolice Wro

Post » Wto cze 26, 2012 17:41 Re: <3 Kosia - S.U.K., Brumiś i Franciszka.

Obrazek

Kłaki w trakcie wycinania.. oprócz siwizny wygląda tak samo jak 12 lat temu
W roku akademickim mogę być tu bardzo rzadko, proszę o cierpliwość

Zireael666

 
Posty: 1821
Od: Śro lut 15, 2012 13:41
Lokalizacja: okolice Wro

Post » Czw cze 28, 2012 9:55 Re: <3 Kosia - S.U.K., Brumiś i Franciszka.

Witamy zadowolone Kosia i ja :)
Otóż byłyśmy rano u wetki (innej kontrolnie, chociaż też Kośkę zna), pięknie Kosia jechała w szelkach i na rękach u mnie w samochodzie :) wszystko ją interesowało na zewnątrz, jak jeździła zamknięta w transporterze to uszy więdły.
Wetka powiedziała, że oczywiście krew do badania na wszystko, poczekamy na wyniki, skóra tylko wysuszona od nadmiaru gęstych włosów, teraz Kosia jest ostrzyżona, więc będzie miała lżej.
Ma jakieś zaburzenia wchłaniania, coraz częściej zdarzają jej się brzydkie kupy.. Dostała próbkę intestinala i zobaczymy czy zechce..
Serce jak dzwon, nerki ok, spokojna była i cudnie się wtuliła w moją mamę, jak oddałam Jej Kośkę do potrzymania po pobraniu krwi.
Jutro doniosę siki na ogólne z posiewem i zobaczymy co w kocie siedzi.

Jestem dumna z Kosi, że tak dobrze sobie dzielnie poradziła, przywitała się nawet nos w nos z czekającym yorkiem w poczekalni..
Moje cudeńko :)

Ale oczywiście ładnie mnie zainkasowali...
W roku akademickim mogę być tu bardzo rzadko, proszę o cierpliwość

Zireael666

 
Posty: 1821
Od: Śro lut 15, 2012 13:41
Lokalizacja: okolice Wro

Post » Pt cze 29, 2012 19:46 Re: <3 Kosia - S.U.K., Brumiś i Franciszka.

Uwaga, wyniki Kosi:
z morfologii ma źle tylko leukocyty: 5,94 przy dolnej normie 6,00
glukoza 82 na normę min. 100
Kreatynina 1,7 a górna granica normy 1,8
Mocznik 91 przy górnej granicy normy 70...
Chlorki 119,6 a górna granica normy 118,4...

Co sądzicie? Może ktoś się zna na nerkowych dobrze?
Mam poleconą wetkę w konstancinie, ale dopiero w sierpniu będę mogła ją tam zawieźć do niej na ogląd. Do tego czasu u mojej wetki jutro dostanie Kosia kroplówkę na furosemidzie.. dla oczyszczenia.
Wetka powiedziała, że to początek niewydolności nerek.
Ponoć raz na jakiś czas trzeba jej będzie zrobić takie płukanie kroplówkowe, nie wiem jeszcze raz na jaki czas.. Dopajać domowo, ale Kośka sporo pije i zawsze sporo piła...

No martwię się, bo powinna zjeść np renala w takiej sytuacji oraz ew. intestinala, którego zjadła dwa kawałeczki i jej się odechciało.. A wątpię, bo ona nie zje czegoś takiego...

buuu
W roku akademickim mogę być tu bardzo rzadko, proszę o cierpliwość

Zireael666

 
Posty: 1821
Od: Śro lut 15, 2012 13:41
Lokalizacja: okolice Wro

Post » Pon lip 09, 2012 10:13 Re: <3 Kosia - Nerkowiec, Brumiś i Franciszka.

Robiłam po tygodniu kroplówek kolejną morfologię kontrolną (w życiu nie widzieliście tak grzecznego kota u weta), Kreatynina spadła jakoś nieznacznie, bo chyba 1,6 (nie jestem pewna wyniki słyszałam tylko przez telefon, nie mam ich), a mocznik 89.
Wetka mówi, że jak na 13 lat, niepełne kroplówki i tydzień podawania niecały to ok.. Dała jej na próbę jakieś ziołowe tabletki moczopędne i ma dostawać kroplówkę co 2-3 dni. Max 100 ml.
Pani powiedziała, że to oczywiście pnn. Ponoć rzadko się diagnozuje kota w 1 stadium pnn, jesli już to przez przypadek, a ja celowo zrobiłam badania.. takiego miałam czuja kośkowego.
A ja jestem znowu z Franką, sama jestem po interwencji chirurgicznej, co w te upały jest niezwykle przyjemne.. a jutro z Franką na morfologię przed-sterylkową i w czwartek wieczorem kroimy zawartość kota.
Zawęziły mi się terminy i nie mogę już czekać na jej rujkę, poza tym skłoniłam się ku Waszym opiniom i nie będę kota w lato katować rujami jeszcze. I tak jej ciężko w upał z tym futrem, a głowy zmoczyć sobie nie da dobrowolnie, jak jest 30 stopni a ja ide do kranu w kuchni to ona już na wszelki wypadek jest w drugim pokoju.
W roku akademickim mogę być tu bardzo rzadko, proszę o cierpliwość

Zireael666

 
Posty: 1821
Od: Śro lut 15, 2012 13:41
Lokalizacja: okolice Wro

Post » Śro lip 11, 2012 18:37 Re: <3 Kosia - Nerkowiec, Brumiś i Franciszka.

Chociaż nikt nie czyta dla porządku napiszę - Kosia dostaje raz na kilka dni tabletkę ziołową moczopędną. Brumisiowi wybitnie smakują, sam poprosił aż.
Franka wczoraj miała morfologię z biochemią, skasowali prawie stówę ale wszystko w normie, jutro wieczorem sterylizujemy. Ładnie dziecko rośnie.
Ja zaś na koniec dziś byłam na zdjęciu szwów.. :cry: 8O :roll: :? :o :(

no.
W roku akademickim mogę być tu bardzo rzadko, proszę o cierpliwość

Zireael666

 
Posty: 1821
Od: Śro lut 15, 2012 13:41
Lokalizacja: okolice Wro

Post » Śro lip 11, 2012 18:42 Re: <3 Kosia - Nerkowiec, Brumiś i Franciszka.

Zireael666 pisze:Chociaż nikt nie czyta dla porządku napiszę - Kosia dostaje raz na kilka dni tabletkę ziołową moczopędną. Brumisiowi wybitnie smakują, sam poprosił aż.
Franka wczoraj miała morfologię z biochemią, skasowali prawie stówę ale wszystko w normie, jutro wieczorem sterylizujemy. Ładnie dziecko rośnie.
Ja zaś na koniec dziś byłam na zdjęciu szwów.. :cry: 8O :roll: :? :o :(

no.


czytamy i trzymamy za Was kciuki :ok:
Pako
 

Post » Śro lip 11, 2012 18:46 Re: <3 Kosia - Nerkowiec, Brumiś i Franciszka.

miło nam wszystkim :)
ja trafiłam z zabiegiem w najgorszy upał, dobrze że Franka będzie miała chłodniej niż 30 stopni..
Niestety dzid nie ma ulubionego legowiska.. kupiłam jej jakiś czas temu specjalnie taką podusię z wysokim brzegiem w nadziei, że zaanektuje, ale nie chce się tam nawet bawić.. co mnie jakoś nie dziwi, ale żeby jutro po sterylce miała luzik w leżeniu, to jest chyba skazana na tę budkę..
Szkoda, że u mnie do najbliższego (ale dobrego ponoć) weta jest najgorsza droga z możliwych, remontowana itd.. cały czas rzuca a samochód taki, że baardzo czuć te podskoki.
Czy Wasze kotki dostawały od weta jakieś środki przeciwbólowe na wynos, że tak powiem, czy tylko zastrzyk prolongatum?
W roku akademickim mogę być tu bardzo rzadko, proszę o cierpliwość

Zireael666

 
Posty: 1821
Od: Śro lut 15, 2012 13:41
Lokalizacja: okolice Wro

Post » Czw lip 12, 2012 22:29 Re: <3 Kosia - Nerkowiec, Brumiś i Franciszka.

zastrzyk wystarczał, potem nastepnego dnia powtórzony , potem wg zalecenia , po 10 dniach mozna było kaftanik ściągnąć po wizycie kontrolnej
Obrazek Obrazek

Thorkatt

 
Posty: 17122
Od: Czw sty 04, 2007 23:29
Lokalizacja: Wrocław

Post » Pt lip 13, 2012 9:30 Re: <3 Kosia - Nerkowiec, Brumiś i Franciszka.

ależ byłam wściekła wczoraj. Nie będę afiszowała u kogo to się odbyło, ale Pan we Wrocławiu ma opinię jednego z lepszych chirurgów.. Byłam umówiona na 19:30, a w poczekalni ludzie, którzy o 19 zostawili sukę do sterylizacji.. i mają ją odbierać o 20.. Świetnie myślę, może obsuwa no trudno, ale wypadało zadzwonić, że pół godziny...
Potem przychodzi koleś z psem do zbadania, bo myślał, że przed 20 (o 20 zamykają) nikogo już nie będzie i na spokojnie wejdzie...
przed 20 lekarz wyłazi z gabinetu i prosi mnie do środka, podał France zastrzyk i wyprosił mnie na 10 minut na zewnątrz z nią.. do poczekalni ze zdenerwowanym kotem już, gdzie kręci się pies i wydaje odgłosy a ona cała chodziła w tym transporterze...
Za chwilę załatwia jeszcze innego psa kontrolnie chyba, którego właściciele darli się jakby byli na festynie.. Jak wyszli poprosił mnie z Franką, która była oczywiście w pełni przytomna nadal... Podał za małą dawkę.
Wchodzę, a tam na wejściu na środku na stole leży ta zoperowana suka śpiąca jeszcze... Zawahałam się, a on mówi: tam na blat pod okno dać kota.. Obcesowy, mrukliwy, nieprzyjemny gbur.
No to idę z nią tam, na szczęście była też lekarka obok, która sprawdzała czy ona śpi.. Mówi do niego: słuchaj, ale ona jest całkiem przytomna.. a on: zaraz jej coś dodam... Jak Frankę wyciągałam z transportera to była już tak wystraszona i zła, że sama nie wiedziała, którędy chce uciekać... wrrrr. Podał jej jeszcze coś, ale musiał ją w tym celu ciągnąć już za nogi, ta wetka trzymała ją z przodu i jeszcze on wskoczył na tę wetkę w tym czasie: no trzymaj żesz....
Czekałam aż ta biedna Franka się wyłączy, żeby nie musiała się już tak denerwować, ona ma słabą odporność, była kurowana Zylexisem, a tu takie g....no.
W tym czasie do gabinetu facet wpuścił jeszcze tego psa z poczekalni, który już wtedy zaczął się lekko denerwować i powarkiwał, więc France się zasypiało wspaniale... Jak w końcu się wyłączyła, a wet wyszedł z psem na zewnątrz, zdążyłam zapytać wetkę, którą metodą sterylizują, powiedziała mi, że tradycyjnie i tam parę słów o France.. Miła babka. W porządku.
Na co on wrócił i mówi z gestem "wypad stąd": 30 minut....
gdyby nie to, że właśnie miał kroić mojego kota, to powiedziałabym, co myślę na temat takiej organizacji pracy, wpuszczania kilkorga zwierząt na raz i pyskowania do każdego właściciela.. Tamci ludzie od suczki mieli zapłacić jakąś tam kwotę na jaką umówili się umawiając zabieg, a on wyskakuje im z wyższą, na co oni, że umawiali się na kwotę x, a on na to wywód, że sobie koledzy weterynarze liczą dziwnie, bo normalnie to sam zabieg kosztuje o 200 zł więcej bez badań, a on sobie tak mało zaśpiewał, niech sobie sam rozlicza.. i mruczał dalej pod nosem.. No kurde, to ich sprawa jak się rozliczają, a nie żeby on się wywnętrzał na ludzi, których interesuje ich pies a nie problemy tego gościa. U mnie przy płaceniu było to samo. Mi babka wcześniej mówiła 170 zł, u nich nie można płacić kartą, więc zawsze pytam wcześniej.. a tu on 200 zł. gdyby nie był takim gburem, to pewnie bym to olała, ale mówię, że umawiałam się inaczej, na co on mówi: no i znowu to, ja nie wiem sami sobie operujcie... I rzuca mi z fochem 30 zł.

Przejdę do sterylki. Tradycyjna. Dzwoniłam do niego wcześniej w ciągu dnia i próbowałam zapytać, czy pozwoli mi zostać przy zabiegu - niejeden wet już mi się na to zgadzał, z różnych szkół, różnych miast - ta potrzeba moja wynika z zainteresowań zawodowych rzecz jasna. A on odpowiada, że nie bo nie tak naprawdę, nie przytoczę całego komentarza, bo był kiepską wymówką.
Rozłączył się i nie dopytałam wcześniej jak sterylizuje.. A u tego gościa byłam pierwszy raz, bo miałam iść do swojego ale akurat go nie było i umówił mnie do tego....
Założył France szwy, do zdjęcia za tydzień ;/ Ja miałam przedwczoraj zdejmowane szwy i miałam ochotę zamordować chirurga swojego, nie wiem jak France znowu wyjąć bez stresu szwy, bez znieczulenia nic;/ Ale dowiedziałam się po zabiegu, już nic nie mogłam zareagować..;/
Nie powiedział mi jakie zastosował znieczulenie, nie powiedział mi jaki antybiotyk, dostałam zdawkową informację: jedzenie jutro po 10 pół porcji, potem normalnie, za tydzień na zdjęcie szwów.
To była cała jego informacja na temat opieki nad kotem po sterylce ;/
Zadzwoniłam do swojej warszawskiej wetki, która przypomniała mi (ostatni raz sterylizowałam kota ponad 10 lat temu, wstyd, że się w nerwach zapomina takich rzeczy) o przewracaniu na drugi bok co 2 godziny, o przykryciu kocem, żeby nie było hipotermii, że jeżeli było ketaminowe znieczulenie to może gryźć bezwiednie, że (co akurat oczywiste, ale gośc mi powiedział, że nie ma potrzeby) mam zaglądać pod ubranko, czy ładnie wygląda gojenie na wszelki wypadek... Że wybudzanie od 3 do 12 godzin, po 24 pełna trzeźwość... I uważać na wymioty, arytmię, oddechy, bezdechy i inne tam dla fisiów na punkcie wczesnej diagnostyki.
Jeszcze nie mieli ubranka w dobrym rozmiarze, musiałam jej doszywać w domu sznurki, żeby tylne nogi nie wypadały.

No, bardzo się wkurzyłam, co pewnie widać po treści wywodu :)
Nie spałam całą noc, położyłam się na kocu z kołdrą na podłodze obok Franki, ona koło 3/4 zaczęła się podnosić nieskładnie, potem coraz lepiej i lepiej, aż po 5:30 próbowała już sama chodzić jeszcze się przewracając i koło 6/7 już chodziła normalnie.
W życiu mnie tak plecy nie bolały ;p
Po jedzeniu wyszła z kuchni z podniesionym ogonem :) Widać, że nie czuje się najgorzej, trochę ma problem z siadaniem na tyłku, co logiczne, ale po jedzeniu położyła się na boku przy balkonie i drzemie. Oddycha pięknie, miarowo. Kubraczek bez najmniejszej plamki krwi ani innych płynów.
Bardzo się martwiłam, że np będzie ją po przebudzeniu bolało, a wtedy będę musiała jechać do weta z nią po zastrzyk.. Ona się bardzo stresuje w samochodzie, żal by mi było obolałą pchać z tej wiochy do miasta... dla Kośki kiedyś wetka nam dała w strzykawce odmierzony podskórny zastrzyk, gdyby bolało, żeby jej dać, potem do domu przyjeżdżała dawać płyny pod skórę, bo Kośka nie chciała sikać. Było dużo lepiej no. Poza tym Kośka miała zawsze zakładany szew śródskórny z rozpuszczalnych, a nie żeby jeszcze kota katować zdejmowaniem szwów..

Franka uroczo dziwi się, ze nie można polizać brzucha :) i nawet próbuje zaczepiać jakieś swoje zabawki.
W roku akademickim mogę być tu bardzo rzadko, proszę o cierpliwość

Zireael666

 
Posty: 1821
Od: Śro lut 15, 2012 13:41
Lokalizacja: okolice Wro

Post » Pt lip 13, 2012 9:59 Re: <3 Kosia - Nerkowiec, Brumiś i Franciszka.

ależ mieliście straszne przeżycia, współczuję...

Moja Molly miała wczoraj zabieg usuwania kilku ząbków, wzięłam też Mukki (nerwowy egzemplarz) na testy i szczepienie i wszystko wyglądało zupełnie inaczej, jak wiele jednak zależy od podejścia lekarzy do pacjentów i ich rodziny.

Jak czytam o takich sytuacjach to tym bardziej się cieszę z mojej, chociaż w pobliżu mam kilka "renomowanych" wolę jechać trochę dalej, choć czasami trzeba jechać autobusem albo tramwajem i muszę podźwigać te moje kruszynki (każda ponad 5 kg), żeby dotrzeć tam, gdzie jesteśmy (i ja i zwierzaczek) traktowani z wielką życzliwością, otrzymuję pełną informację o lekach jakie zostały zastosowane, jakie mogą być ew. skutki uboczne, co powinno mnie zaniepokoić, proszą aby zatelefonować, czy kicia lepiej się czuje, jeżeli gorzej to tym bardziej zatelefonować i przyjechać - już zapomniałam, że nie wszędzie tak jest, a przecież powinno :evil:
Pako
 

Post » Pt lip 13, 2012 10:07 Re: <3 Kosia - Nerkowiec, Brumiś i Franciszka.

no właśnie byłam w takim szoku, że chciałam już tylko z nią wyjść.. Jeszcze ta lekarka to powiedziała coś po cichu (prawie się nie odzywała przy nim), żeby tam patrzeć czy nie boli ale on ją przekrzyczał od razu swoimi jakimiś..
Obym trafiła na kogoś normalnego na praktyki kiedyś, bo kilkaset godzin wysiedzieć z kimś takim?...
Też zapomniałam, że są i tacy.. przecież te jego nerwy się udzielają wszystkim, a zwłaszcza kotu czy pacjentowi w ogóle..
Jak wspominałam, nie wymienię nazwiska ale nawet na forum miau jak czytałam o nim to kilka osób polecało...

eh,
Frankę zmuliło, kazała się wstawić na łóżko (próbuje sama wskakiwać a ja z zawałem biegnę podsadzić, bo przecież jeszcze coś sobie rozerwie... ) i usnęła na pościeli. Sama wybrała pozycję, w której dupka leży wyżej od serca.. Czyżby taki instynkt? :)
Mam pójść na zdjęcie szwów za tydzień.. ale moja wetka ta warszawska powiedziała, że lepiej byłoby 10 dni jak już. Chyba tak zrobię, jak rana będzie ładna (jeszcze nie zaglądałam), to zostawię na 10 dni, chyba jej nie zaszkodzę tym, co?
I pójdę do tego sympatycznego gościa, chociaż mi kota nie zestresuje.. aż tak.
W roku akademickim mogę być tu bardzo rzadko, proszę o cierpliwość

Zireael666

 
Posty: 1821
Od: Śro lut 15, 2012 13:41
Lokalizacja: okolice Wro

Post » Pt lip 13, 2012 11:22 Re: <3 Kosia - Nerkowiec, Brumiś i Franciszka.

już rozmawiałam ze swoją wetką, powiedziała, że jak dziś się tak czuje to będzie tylko lepiej (niby wiadomo, ale wiadomo tez, że i tak się martwię), żeby trzymać spokojnie 10 dni szew (na zdjęcie pójdę do lepszego weta, sympatyczny taki, spokojny - a w tej samej lecznicy), że jak sama chce wskakiwać a nie jest na przeciwbólowych to pozwolić.. ufff
ulżyło mi, a F śpi jak zabita, choć to może niezbyt fajne porównanie akurat :)
W roku akademickim mogę być tu bardzo rzadko, proszę o cierpliwość

Zireael666

 
Posty: 1821
Od: Śro lut 15, 2012 13:41
Lokalizacja: okolice Wro

Post » Pt lip 13, 2012 15:30 Re: <3 Kosia - Nerkowiec, Brumiś i Franciszka.

Zireael666 pisze:już rozmawiałam ze swoją wetką, powiedziała, że jak dziś się tak czuje to będzie tylko lepiej (niby wiadomo, ale wiadomo tez, że i tak się martwię), żeby trzymać spokojnie 10 dni szew (na zdjęcie pójdę do lepszego weta, sympatyczny taki, spokojny - a w tej samej lecznicy), że jak sama chce wskakiwać a nie jest na przeciwbólowych to pozwolić.. ufff
ulżyło mi, a F śpi jak zabita, choć to może niezbyt fajne porównanie akurat :)


To trzymam kciuki za Franię :ok:

Moja Moliśka dzisiaj jak nówka sztuka - chodzi, gada, je (chyba jej te ząbki przeszkadzały) :roll:
Pako
 

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 1106 gości