ależ byłam wściekła wczoraj. Nie będę afiszowała u kogo to się odbyło, ale Pan we Wrocławiu ma opinię jednego z lepszych chirurgów.. Byłam umówiona na 19:30, a w poczekalni ludzie, którzy o 19 zostawili sukę do sterylizacji.. i mają ją odbierać o 20.. Świetnie myślę, może obsuwa no trudno, ale wypadało zadzwonić, że pół godziny...
Potem przychodzi koleś z psem do zbadania, bo myślał, że przed 20 (o 20 zamykają) nikogo już nie będzie i na spokojnie wejdzie...
przed 20 lekarz wyłazi z gabinetu i prosi mnie do środka, podał France zastrzyk i wyprosił mnie na 10 minut na zewnątrz z nią.. do poczekalni ze zdenerwowanym kotem już, gdzie kręci się pies i wydaje odgłosy a ona cała chodziła w tym transporterze...
Za chwilę załatwia jeszcze innego psa kontrolnie chyba, którego właściciele darli się jakby byli na festynie.. Jak wyszli poprosił mnie z Franką, która była oczywiście w pełni przytomna nadal... Podał za małą dawkę.
Wchodzę, a tam na wejściu na środku na stole leży ta zoperowana suka śpiąca jeszcze... Zawahałam się, a on mówi: tam na blat pod okno dać kota.. Obcesowy, mrukliwy, nieprzyjemny gbur.
No to idę z nią tam, na szczęście była też lekarka obok, która sprawdzała czy ona śpi.. Mówi do niego: słuchaj, ale ona jest całkiem przytomna.. a on: zaraz jej coś dodam... Jak Frankę wyciągałam z transportera to była już tak wystraszona i zła, że sama nie wiedziała, którędy chce uciekać... wrrrr. Podał jej jeszcze coś, ale musiał ją w tym celu ciągnąć już za nogi, ta wetka trzymała ją z przodu i jeszcze on wskoczył na tę wetkę w tym czasie: no trzymaj żesz....
Czekałam aż ta biedna Franka się wyłączy, żeby nie musiała się już tak denerwować, ona ma słabą odporność, była kurowana Zylexisem, a tu takie g....no.
W tym czasie do gabinetu facet wpuścił jeszcze tego psa z poczekalni, który już wtedy zaczął się lekko denerwować i powarkiwał, więc France się zasypiało wspaniale... Jak w końcu się wyłączyła, a wet wyszedł z psem na zewnątrz, zdążyłam zapytać wetkę, którą metodą sterylizują, powiedziała mi, że tradycyjnie i tam parę słów o France.. Miła babka. W porządku.
Na co on wrócił i mówi z gestem "wypad stąd": 30 minut....
gdyby nie to, że właśnie miał kroić mojego kota, to powiedziałabym, co myślę na temat takiej organizacji pracy, wpuszczania kilkorga zwierząt na raz i pyskowania do każdego właściciela.. Tamci ludzie od suczki mieli zapłacić jakąś tam kwotę na jaką umówili się umawiając zabieg, a on wyskakuje im z wyższą, na co oni, że umawiali się na kwotę x, a on na to wywód, że sobie koledzy weterynarze liczą dziwnie, bo normalnie to sam zabieg kosztuje o 200 zł więcej bez badań, a on sobie tak mało zaśpiewał, niech sobie sam rozlicza.. i mruczał dalej pod nosem.. No kurde, to ich sprawa jak się rozliczają, a nie żeby on się wywnętrzał na ludzi, których interesuje ich pies a nie problemy tego gościa. U mnie przy płaceniu było to samo. Mi babka wcześniej mówiła 170 zł, u nich nie można płacić kartą, więc zawsze pytam wcześniej.. a tu on 200 zł. gdyby nie był takim gburem, to pewnie bym to olała, ale mówię, że umawiałam się inaczej, na co on mówi: no i znowu to, ja nie wiem sami sobie operujcie... I rzuca mi z fochem 30 zł.
Przejdę do sterylki. Tradycyjna. Dzwoniłam do niego wcześniej w ciągu dnia i próbowałam zapytać, czy pozwoli mi zostać przy zabiegu - niejeden wet już mi się na to zgadzał, z różnych szkół, różnych miast - ta potrzeba moja wynika z zainteresowań zawodowych rzecz jasna. A on odpowiada, że nie bo nie tak naprawdę, nie przytoczę całego komentarza, bo był kiepską wymówką.
Rozłączył się i nie dopytałam wcześniej jak sterylizuje.. A u tego gościa byłam pierwszy raz, bo miałam iść do swojego ale akurat go nie było i umówił mnie do tego....
Założył France szwy, do zdjęcia za tydzień ;/ Ja miałam przedwczoraj zdejmowane szwy i miałam ochotę zamordować chirurga swojego, nie wiem jak France znowu wyjąć bez stresu szwy, bez znieczulenia nic;/ Ale dowiedziałam się po zabiegu, już nic nie mogłam zareagować..;/
Nie powiedział mi jakie zastosował znieczulenie, nie powiedział mi jaki antybiotyk, dostałam zdawkową informację: jedzenie jutro po 10 pół porcji, potem normalnie, za tydzień na zdjęcie szwów.
To była cała jego informacja na temat opieki nad kotem po sterylce ;/
Zadzwoniłam do swojej warszawskiej wetki, która przypomniała mi (ostatni raz sterylizowałam kota ponad 10 lat temu, wstyd, że się w nerwach zapomina takich rzeczy) o przewracaniu na drugi bok co 2 godziny, o przykryciu kocem, żeby nie było hipotermii, że jeżeli było ketaminowe znieczulenie to może gryźć bezwiednie, że (co akurat oczywiste, ale gośc mi powiedział, że nie ma potrzeby) mam zaglądać pod ubranko, czy ładnie wygląda gojenie na wszelki wypadek... Że wybudzanie od 3 do 12 godzin, po 24 pełna trzeźwość... I uważać na wymioty, arytmię, oddechy, bezdechy i inne tam dla fisiów na punkcie wczesnej diagnostyki.
Jeszcze nie mieli ubranka w dobrym rozmiarze, musiałam jej doszywać w domu sznurki, żeby tylne nogi nie wypadały.
No, bardzo się wkurzyłam, co pewnie widać po treści wywodu

Nie spałam całą noc, położyłam się na kocu z kołdrą na podłodze obok Franki, ona koło 3/4 zaczęła się podnosić nieskładnie, potem coraz lepiej i lepiej, aż po 5:30 próbowała już sama chodzić jeszcze się przewracając i koło 6/7 już chodziła normalnie.
W życiu mnie tak plecy nie bolały ;p
Po jedzeniu wyszła z kuchni z podniesionym ogonem

Widać, że nie czuje się najgorzej, trochę ma problem z siadaniem na tyłku, co logiczne, ale po jedzeniu położyła się na boku przy balkonie i drzemie. Oddycha pięknie, miarowo. Kubraczek bez najmniejszej plamki krwi ani innych płynów.
Bardzo się martwiłam, że np będzie ją po przebudzeniu bolało, a wtedy będę musiała jechać do weta z nią po zastrzyk.. Ona się bardzo stresuje w samochodzie, żal by mi było obolałą pchać z tej wiochy do miasta... dla Kośki kiedyś wetka nam dała w strzykawce odmierzony podskórny zastrzyk, gdyby bolało, żeby jej dać, potem do domu przyjeżdżała dawać płyny pod skórę, bo Kośka nie chciała sikać. Było dużo lepiej no. Poza tym Kośka miała zawsze zakładany szew śródskórny z rozpuszczalnych, a nie żeby jeszcze kota katować zdejmowaniem szwów..
Franka uroczo dziwi się, ze nie można polizać brzucha

i nawet próbuje zaczepiać jakieś swoje zabawki.