Laylla myślałam dziś o Was cały dzień. Jeśli kocio interesuje się światem i jest kontaktowy to znaczy, że raczej nie cierpi z bólu.
Cudownie się nim opiekujecie. Daj Boże wszystkim stworzonkom właścicieli, który tak kochają.
Pytałaś kiedy się dowiedziałam... Kiedy pojawił się pierwszy guzek na sutku, jakieś dwa i pół roku temu. Była jedna operacja i pełnia szczęścia, bo wydawało się, że to koniec kłopotów. Niestety kilka miesięcy później guz zaczął odrastać na bliźnie pooperacyjnej. Znów operacja, tym razem usunięcie listwy mlecznej. To był koszmar dla kota, bo rana nie goiła się przez miesiac. Bardzo się zawiodłam na weterynarzach, bo delikatnie mówiąc spaprali robotę i po raz drugi nie pobrali wycinka do badania, choć wyraźnie sobie tego życzyłam. Ale o tym napiszę w "wetach polecanych a zwłaszcza odradzanych".
To było w marcu i wtedy płuca były czyste a wyniki krwi dobre.
Dokładnie 23 sierpnia br. zobaczyłam na zdjęciu RTG, że jest już tylko jedna trzecia płuc i w dodatku cała w guzkach przerzutowych. Kicia odeszła 14-go września.
Wiem, że leki jej pomagały do tego stopnia, że nawet biegała ale mała pojemność płuc powodowała, że bardzo szybko się męczyła. No i te zaparcia... podobno charakterystyczne dla nowotworów.
Laylla zadbaj proszę, żeby Twój Bilbo jadł lekkostrawne jedzonko. Wiem, że po sterydach wzrasta apetyt i ja jak głupia cieszyłam się, że moja kotka wcina. Ale to jej tylko zaszkodziło
Też robiłam zdjęcia, wyprowadzałam na balkon, na klatkę schodową, bo ona to uwielbiała i tuliłam, tuliłam, tuliłam.
Tak mi brakuję mojej Poluni

, zwłaszcza jej kociego gadania i delikatności. Czuję się tak, jakby odszedł najbliższy człowiek i skończyła się jakaś epoka, po której nic nie będzie już takie samo.
Jak to wszystko przetrwać? Nie wiem... Ja chyba wyparłam z siebie ten ból, bo inaczej pewnie bym sfiksowała. Trochę pomógł los, bo dwa tyg. po śmierci mojej kici, rzucił mi zupełnie niespodziewanie w objęcia, małe, 6-cio tygodniowe, bezdomne kocię, w dodatku chore. I wszystkie siły kieruję teraz na jego wyleczenie. W dodatku jest też Mela, druga kotka, która w bardzo widoczny sposób przeżyła stratę koleżanki i jej też należało się pocieszenie.
Myślę o Was ciepło i trzymam kciuki, żebyście znaleźli najlepsze rozwiązanie dla kotka, cokolwiek to moze oznaczać.
Wiesz co mi jeszcze pomaga... Myśl, że moja kiciunia została w godny sposób pochowana, w pięknej, nowej skrzyneczce (zrobionej przez stolarza), na ulubionym posłanku i z ulubionymi zabawkami i odrobiną jedzenia. Jak zresztą wszystkie moje koty za TM.
Przepraszam, że pewnie nie potrafię Cię pocieszyć i napisałam tak dużo o sobie, choć to wątek Twojego Bilba. Po prostu to co przeżywasz przypomina mi własne odczucia i chyba musiałam dać im jakiś upust.
Ucałuj ode mnie swojego koteczka i powiedz mu, że zawsze ale to zawsze będziesz go kochać. Jestem pewna, że wróci, choć może go nie zobaczysz ale czasem się czuje, że kot przychodzi w innej postaci do swojego właściciela w odwiedziny. Ja to czuję a chyba jestem jeszcze przy zdrowych zmysłach.
Wierszyk, który mnie podnosił, kiedy umarła moja pierwsza 17 - to letnia kocia przyjaciółka.
A kiedy się pożegnać trzeba
I kotu czas isć do kociego nieba
To niedaleko kot wyrusza
Przecież przy Tobie jest kocie niebo
Z Tobą zostaje jego dusza