Oj, tak. Ale z tą moja kocicą to same komedie są

. Brzuszek po sterylce ślicznie się goi. Bardzo szybko zarasta sierścią, właściwie nie widać już skóry, ma tam taki śmieszny puszek w łatki! I tu mam pytanko: tuż obok szwu Inka ma jakby małą kuleczkę. Gdzieś czytałam, że to normalne, że coś takiego pojawia się po sterylce koło ranki. Pytam tylko tak, dla spokoju sumienia

, bo ranka poza tym goi się ładnie, kotka się nią nie interesuje, jest żwawa, szaleje.
Teraz może kilka słów o Salemie. To niesamowite, jak szybko odzyskuje radość zycia. Pełna miseczka, ciepły kąt i góra uczucia ze strony ludzi i zwierząt i przerażony chudzielec z korytarza stał sie wesołym kocurkiem. Salemek jest już wykastrowany. Pochłania niesamowite ilości jedzenia

, je wszystko i w kazdych ilościach, głośno domagając się, jeśli czuje, że ma pusty brzuszek

. Aż się zastanawiam, czy go ponownie nie odrobaczyć, a nóż.... On naprawdę bardzo dużo je

. Całe szczeście, że nie jest wybredny - wsuwa mięso, nabiał, warzywa, ryż i makaron, dosłownie WSZYSTKO. Naleśniki i ziemniaki z garnka też

. Jeszcze nie został zaszczepiony, ale na pewno zrobię to w ciągu najbliższych tygodni. Podejrzewam zresztą, że był szczepiony, nie ma żadnych problemów ze zdrowiem, oprócz rzadszych kupek od czasu do czasu. Ale strzeżonego... i kota trzeba kujnąć.
Martwi mnie natomiast jedna rzecz: nie może wyzbyć się strachu przed człowiekiem

. Gwałtowniejszy ruch czy głośniejszy dźwięk wzbudza w nim paniczny strach. Przykleja się niemal do podłogi i ucieka w popłochu. Nie przepada za braniem na ręce - natychmiast zaczyna wtedy mruczeć, ale jakoś tak... smutno, jakby mówił: "jestem malutki, nie rób mi krzywdy"

. Z Inką dogaduje się wspaniale. Codziennie uprawiają zapasy i boks

. Tłuką się niesamowicie. Początkowo mały nie bardzo sobie radził z silna kotką i płakał, ale teraz sam ją gania po domu i prowokuje do zabawy. Najzabawniej jest jednak wtedy, gdy Inka zmusza go do... toalety! Czasem przytrzymuje go łapką i siła myje mu uszka i pyszczek. Bo, przyznam szczerze, Salem do czyściochów nie należy

. Owszem, czasem łapkę liźnie, rzadziej pod ogonkiem

. Natomiast Inka to dama i myje się ciągle. Przy przymusowej "kąpieli" Salem ma minę męczennika. Widać jednak, że to tylko taka kocia ściema - Inka jest silniejsza i ma przewagę, ale gdyby chciał, to pacnął by ją łapą i zwiałby do wersalki

.
Oboje uczą się od siebie najróżniejszych rzeczy. Salem podchwytuje niestety te najgrosze

, ale od mojego diabełka ciężko nauczyć się czegoś "przyzwoitego"

. Otwieranie szafki z koszem na śmieci (z wysypywaniem go lub bez, dowolne kombinacje), obgryzanie paprotki, drapanie książek, dzikie gonitwy po domu, boksowanie psu pyska - Salem jest baaaaardzo pojętnym uczniem

. Za to Inka nauczyła się od niego... jeść . Kicia, która wybrzydzała i przebierała teraz wsuwa nawet mieszankę ryżu, warszyw i mięsa, jajko, serek

. W ogranicznym stopniu, bez szaleństw, ale je! Chyba zauważyła, że wszystko, czego nie zje wciąga kocurek i nie ma, ze "MOŻE raczę zjeść później"

.
Oczywiście moje sierściuchy popełniają też zbrodnie - ostatnia to wywalenie pudełka z suchym jedzeniem i wyjedzenie prawie całego

(pudełko ma zamknięcie na zatrzask - jak je otworzyli nie pytajcie - brały w tym udział ciemne moce

). Za coś takiego powinnam wyiesić za ogony i czekać, aż skruszeją

. Wstręciuchy!
Ogólny wniosek jest taki, że ... co dwa koty to nie jeden

. Mam nadzieję, że Salemek jeszcze się z nami oswoi i zapomni o przykrych przeżyciach. Na razie terapię funduje mu dr StalInka (ostatnia ksywka koteczki autorstwa mojej siostry

).