behemotka pisze:Ona naprawdę nikogo-nikogo z Drani nie lubi? I jak kontakt z Tobą?
Niestety naprawdę. Bije każde po równo, z identycznym (ogromnym) natężeniem agresji

Wydawać by się mogło, że inaczej będzie zachowywać sie chociaż wobec swojego towarzysza paluchowej niedoli - Dorysia - ale guzik, tłucze go dokładnie tak samo jak wszystkie pozostałe. Kiedy którejś z poprzednich nocy
(myśląc, że rano wybierzemy się na krew, co jak dotąd nie doszło do skutku
) zamknęłam ich we dwójkę w klatce, prała go jak szalona, łącznie z rzucaniem się do oczu

Nad ranem zaczęła jeszcze na dodatek wyć, warczeć i rzucać się po klatce - musiałam wstać i zamknąć ścierwojada do transportera, gdzie posiedziała sobie (o dziwo, jak grzecznie

) ze 3 czy 4 godziny zanim na dobre wstałam. Nie bije tylko Buśki, ponieważ nie ma do niej dostępu - no i nie będzie biła, bo przecież ścierwa nigdy nie odważę się do nas wpuścić
'Kontakt' ze mną ogranicza się do bycia miziastą wtedy, kiedy ma ochotę na dodatkową michę mokrego. Owszem, potrafi bardzo ładnie mruczeć i często nawet daje się głaskać - ale spróbuj tylko wziąć ją na ręce: mnie też wali łapami po twarzy i wszędzie gdzie popadnie

No cóż, mam zupełnie inne wyobrażenie 'kontaktu' z kocimi domownikami, które to wyobrażenie zresztą większość Drani codziennie potwierdza...
Niestety, według mnie ten kot ma po prostu zły charakter

Zdarza się.
Wiadomo, że nie wywalę jej na mróz, ani nie oddam z powrotem do schronu - ale chwilowo nie mam jeszcze żadnej rozsądnej koncepcji, co mam z nią zrobić, jeśli nic się nie zmieni
Tak jak już pisałam: taki na przykład Julek

to nie da sobie w kaszę dmuchać, ale większość
(o ile w ogóle nie wszystkie) pozostałych jest zdecydowanie nienawykła do aż TAKIEJ czyjejś agresji, na czele z cykorowatą Nuśką - główną ofiarą meliniary

Z jakiej racji zresztą mam pozwalać, żeby którekolwiek z nich - jakby nie było od dawna domowników - ciągle obrywało
za niewinność od kocicy, która wprowadziła się tu niecałe dwa tygodnie temu

...?
Smutno.
Przez cały dzień przypominałam sobie Tadźkę. To, jak słodko wywalała się w lato 'do góry kołami' i pokazywała tłusty brzuch, z jakim zapałem bawiła się zawsze zabawkami z cat-nipem, jakie piękne miała zielone oczy...
Ale wiecie - nie płaczę. Wcale a wcale

Rozpłakałam się tylko raz, w nocy,
ale i to wcale nie z powodu Tadźki
Znowu niechcący weszlam w folder ze zdjęciami Bidonka
... Jestem niesprawiedliwa, wiem, tak nie można. Ale serce nie sługa. Jest mi smutno - to jasne, brakuje mi jej i chciałabym, żeby była - wiadomo, ale... Tak jakoś spokojnie, rozsądnie, w zgodzie z wyrokami losu...
Podczas kiedy ten kolec po Bidzi nadal tkwi w moim sercu i nadal kłuje tak mocno
Trzęsie mnie zimno, gardło zaczyna boleć coraz konkretniej

Powinnam iśc na to zwolnienie już od jutra
