Tak się złozyło, że wczoraj było święto... A wiecie, jak ludzie usłyszą, że coś ma być zamknięte 1 dzień to wykupują wszystko jak leci. I tak się cieszę, że resztę leków udało mi sie kupić. Glukoze będe miała dziś po 18-tej dopiero. I tak do 18-tej w robocie siedzę, wiec bym kroplówki nie zrobiła. rano podałam tylko 50 ml pwe. I wszystkie leki, które powinny być rano. W ciągu dnia trzeba podac syropek, ale tym zajmie sie mój mąż.
Wczoraj ryczałam z bezsilności. Ta pogoda tez pewnie kota nie czyni żwawszym.

W nocy (nad ranem) przebudziłam się, przytuliłam blanuś do siebie, a ona po dłuższej chwili zaczeła mi mruczeć.
W głowie mam mnóstwo myśli. Zastanawiam się, czy ona nie cierpi. Wszystkie zabiegi znosi bez mruknięcia, jedyny protest jest przy karmieniu. Serce mi peka. A mój mąż mówi, że ona się jeszcze pozbiera i będzie brykać. Oby miał rację.
Od dziś w ogóle mam kaszanę, bo kolezanka poszła na chorobowe i siedze sama w punkcie. Nie wiem, jak przeżyję. Ale muszę dac radę.