Pigułka
Ja nawet lubiłam sytuacje, kiedy przychodzili do nas goście. Pańcia się wtedy ożywiała i przygotowywała różne pyszne rzeczy do jedzenia, a ja ustawiałam dekoracje. Ale robiłyśmy to tylko wtedy, kiedy obie lubiłyśmy naszych gości. Jeśli kogoś nie lubiłyśmy, to Pańcia dawała mu najwyżej herbatę. A poza tym wszyscy byliśmy dla takich gości grzeczni, ale też okropnie oziębli, żeby ich nie obrazić, ale jednak pokazać im, że mają do nas już więcej nie przychodzić – no, chyba, że się zmienią. I na ogół to działało.
Jeśli do kogoś to nie docierało, to Pańcia mu potem powtarzała po kilka razy, że w naszym domku nie jest mile widziany. Jeśli taka osoba starała się zmienić swoje zachowanie, to było wszystko w porządku i zgadzaliśmy się z nią spotykać. Ale jeśli nie, to mówiliśmy jej „pa pa” i już nigdy więcej nie zgadzaliśmy się na spotkania.
Szkoda tylko, że zawsze to Pańcia musiała mówić takie rzeczy, bo to na pewno nie było przyjemne dla nikogo, zwłaszcza dla niej. Tylko że ci goście na ogół nie rozumieli (lub udawali, że nie rozumieją) kociego języka, więc nie mogliśmy Pańci zastąpić.
Psotek
W końcu znów nadszedł ostatni dzień roku. Pańcia nam przypomniała, jak to wszystko się odbyło rok wcześniej. Aż trudno mi było uwierzyć, że już tyle czasu minęło i że znów żegnamy stary rok i witamy nowy. Pańcia pojechała do kościoła, żeby podziękować Panu Bogu za to, że przez cały ten rok mieszkaliśmy razem. I mówiła, że to było najlepsze, co ją mogło spotkać w życiu. Ja też byłem zadowolony z życia, więc powiedziałem Pańci, żeby w moim imieniu też podziękowała.
Pigułka
Po powrocie z kościoła Pańcia jak zwykle dała nam kolację. Potem poszła do swoich rodziców, żeby z nimi pożegnać stary rok. Jak dziwnie! Przecież poprzednio go Pańcia witała i mówiła, że jest nowy. A teraz on się zestarzał? Może rzeczywiście i on się zestarzał, skoro przez niego posiwiały wszystkie drzewa w okolicy i włosy Pańci?
Psotek
Tym razem Pańcia zapowiedziała, że wróci przed północą, czyli przed końcem roku. Nawet byłem z tego zadowolony, bo nie byłem pewny, jak Murcia zareaguje na te wszystkie petardy i hałasy. Ona sama tego nie była pewna, bo nawet nie wiedziała, co to są petardy. To miało być pierwsze pożegnanie z rokiem w jej życiu i trudno było przewidzieć, jak się będzie czuła.
Pigułka
Trochę mi było szkoda, że Murcia nie może witać nowego roku w swoim domku, tak jak my. Ale ona była nawet zadowolona, że jest z nami. I powiedziała, że jej niby-opiekunki na pewno by ją zostawiły samą w domu i poszły na zabawę, gdyby tylko były w domu. I siedziałaby w kącie, sama i zapłakana, a może i przerażona. A z nami jej było znacznie raźniej. No to się ucieszyłam, że ona się z nami tak dobrze czuje.
Psotek
Pańcia dotrzymała słowa i wróciła do domu jeszcze przed petardami i hałasem. Podobno u rodziców Pańci telewizor powiedział, że gdzieś tam już jest północ i zaczyna się nowy rok. No to oni uwierzyli i wypili jakiś śmieszny gazowany soczek, który nazywał się szampan, złożyli sobie życzenia noworoczne – i Pańcia wróciła do nas. A kiedy już przyszła prawdziwa północ, to na dworze zrobiło się głośno, jasno i trochę śmierdząco. Ci śmieszni ludzie robili tyle hałasu o to, że po prostu trochę zmienia się data!
Pigułka
Pańcia uprzedziła, że huku może być znacznie więcej niż poprzednio. A to wszystko przez to, że ten następny rok miał mieć numer 2000. I już nigdy w życiu nie spotkamy roku, którego numer by się zaczynał od 1. To pewnie w tym huku było trochę żalu o to, że aż tak się zmieni wszystko, nawet takie drobiazgi jak zapisywanie daty.
No trudno, skoro nie można nic na to poradzić, to trzeba to przeżyć. W dodatku my z Psotkiem mieliśmy w tym momencie po półtora roku, a Murcia tylko pół, a podobno koty potrafią przeżyć nawet przeszło 20 lat. Więc większa część naszego życia przypadnie na lata, których numery będą się zaczynać od dwójki. No to trzeba będzie się do tego numerowania przyzwyczaić.
Zresztą przecież te numery są po prostu nieważne. Istotne było tylko to, że Pańcia po takiej zmianie numeru dostawała nowe wakacje, a my mogliśmy przeżywać nowe przygody. A poza tym to ważne było to, że się wszyscy dalej kochaliśmy i zamierzaliśmy przeżyć razem dużo fajnych rzeczy.
Psotek
My już wiedzieliśmy, co się działo na dworze, więc niezbyt się tym przejmowaliśmy. Tym bardziej, że Pańcia była z nami i cały czas do nas zagadywała. Tylko Muri trochę się wystraszyła tego hałasu i schowała się za wersalkę. Ale i ona wkrótce się odważyła wyjść i dołączyła się do naszych zabaw.
W końcu poprosiła nas, żebyśmy nie nazywali jej Murcią, bo jej się to imię nie podoba. Odbyliśmy więc naradę wojenną i wybraliśmy dla niej nowe imię: Kulka. Wszystkim nam się to spodobało. I od tej pory mieliśmy ją już zawsze tak nazywać.
Pigułka
Niestety wkrótce po rozpoczęciu nowego roku Pańcia musiała wrócić do pracy, więc nie mogliśmy już być z nią tyle czasu, ile byśmy chcieli. Ale Pańcia nam wytłumaczyła, że dzięki tej pracy wszyscy mamy co jeść. W dodatku niedługo wróci Marta, więc nie będzie źle. Lubiłam Martę, ale jednak wolałabym być w domu przede wszystkim z Pańcią.
Psotek
Wreszcie skończył się styczeń. Pańcia znów przez dwa tygodnie wracała do domu wcześniej niż zwykle, bo wszyscy jej uczniowie mieli ferie i nie chciało im się uczyć.
Tylko biedna Marta siedziała nad książkami i się uczyła. Ale i tak nic jej z tego nie przyszło, bo w końcu ze zdenerwowania nie zdała dwóch czy trzech egzaminów. Szkoda, bo przecież się uczyła i wiedziała dużo, tylko przy samym odpowiadaniu się trochę zacięła. No i niestety musiała wracać do domu bez zaliczonego semestru. Mówiła mi, że jej z tego powodu strasznie przykro. Przede wszystkim zawiodła siebie samą i swoich rodziców. Poza tym jej rodzice wydali sporo pieniędzy na to jej studiowanie. Przede wszystkim dużo kosztowały te studia jako takie, bo były płatne. Poza tym trzeba było zapłacić za zeszyty, książki i mieszkanie u nas. Marcie było strasznie wstyd z tego powodu.
Pigułka
Nam też było szkoda Marty, że tak jej się nie udało. No a poza tym przecież zostawaliśmy tylko we trójkę, a już przyzwyczailiśmy się do jej towarzystwa. Było nam wszystkim miło, że mogliśmy z nią pogadać. Nawet Pańcia mówiła, że było jej milej wracać do domu, jeśli świeciło się w nim światło.
Psotek
Pańcia postanowiła, że w najbliższym czasie nikomu nie wynajmie pokoju, bo naprawdę trudno jest znaleźć kogoś sympatycznego. A przecież nie chcieliśmy wpuszczać do domu byle kogo.
Niedługo po wyjeździe Marty zaczął się nowy miesiąc – marzec. To oznaczało tyle, że zbliżały się Pańci urodziny i nasze imieniny. Oczywiście wszyscy wspólnie przygotowywaliśmy się do tego święta.
Zanim ono przyszło, zaczął się czas, który nazywał się Wielki Post. Trochę mnie zdziwiła ta nazwa, bo przecież już raz w życiu przeżyliśmy taki okres, a nie pamiętałem z niego nic specjalnie wielkiego. Ale Pańcia mi wytłumaczyła, że mam prawo nic nie pamiętać, bo byliśmy wtedy zbyt zaabsorbowani oczekiwaniem na dzieci.
CDN
