Jakieś pół godziny temu zwlokłam się z wyrka
Cyryl i Hestia wczoraj na Wenę syczeli, nie podobała im się
A Wena po jakims czasie oprzytomniała i oznajmiła, że absolutnie sobie nie życzy zamknięcia w transporterku. Zaniosłam ją zatem do łazienki, wypuściłam i patrzę, jak sobie radzi. Z koordynacją ruchów było dość cienko, ale kicia już w zasadzie przytomna. Podreptała zaraz do kuwetki, taka grzeczna
Jak się położyłam, to weszła do łóżka i byłoby gites, gdyby się tak strasznie nie kręciła. Nie mogła sobie miejsca znależć. W końcu jednak zasnęła i ona, i ja.
Dziś już Wena chodzi pewnie, jeszcze jak siada, to miewa problemy, no i trzecia powieka wychodzi. Poza tym wygląda ok, nawet mruczała, jak ją głaskałam po łebku. Ubrana jest w obcisłe czarne ubranko (straszliwie już okłaczone) i widać teraz, jaka z niej szczupła laska.
Aha, waży 3,5 kg.
A Hestia włąśnie przypomniała sobie, że ma ruję
