Od czterech dni podaję Sarze i Klarze krople Bacha. O prawie miesiąc się wszystko przeciągnęło, bo najpierw p. Wanda na tydzień wyjechała, a potem okazało się, limit konsultacji na listopad został wyczerpany i musieliśmy czekać do grudnia. Opłaciło się jednak czekać, bo rekompensatą jest dodatkowa buteleczka kropelek dla Kaji, która siedzi w klatce u Mirki.
Podaję kropelki Klarze na suche jedzenie, Sarze też na suche lub prosto do pyszczka… i tu nie mam pewności czy akurat wycisnę jej te 3 kropelki.
Klara stała się odważniejsza. Limkowi, który się pcha za mną do pokoju Klary, daje do zrozumienia kto tu rządzi. Na szczęście Limek się tym nie przejmuje i dzięki temu Klara oswaja się z widokiem i obecnością kota. Reszty na razie nie wpuszczam.
Klara więcej się rusza, bawi, a wczorajszej nocy dała szczególny popis, mam nadzieję że sąsiedzi spali głębokim snem. Dostała tzw. głupawki i niemal do rana urządzała biegi przełajowe po pokoju, po drapaku, kulała się, wywalała brzuszek do góry (pierwszy raz zobaczyłam jaki ma wzorek), pozwalała się głaskać, wyciągała się i w ogóle zachowywała się jak rozbawiony, szczęśliwy kociak.
Chociaż na dźwięk dzwonka do drzwi ucieka jeszcze na szafę, to już nie boi się panicznie nowych ludzi, nie siedzi taka skulona i drżąca się ze strachu, a było w ostatnich dniach u nas sporo gości.
Wczoraj Klara zapuściła się za mną do drzwi i wyszła na resztę mieszkania, jednak Sara nie jest jeszcze w stanie zaakceptować jej obecności. Na wszelki wypadek usiadłam obok Sary, bo ta kiedy zobaczyła Klarę zaczęła wydawać swoje złowrogie śpiewki i aż się śliniła przy tym. Oczywiście, gdybym jej nie powstrzymała, to by się za Klarą puściła, chociaż wcale nie musiała, bo to już wystarczyło, aby Klara się wycofała na bezpieczną wysokość.
Tak jak u Klary widać widoczny postęp, to niestety u Sary na razie nie widać efektów terapii.
Natomiast od kiedy izoluję Klarę, to Sara okupuje legowisko Klary na górze kredensu w dużym pokoju. W tym momencie wpadłam na pomysł, aby skropić to legowisko kropelkami Bacha.