Bardzo Wam dziękuję
Miki zdrowieje. Nadżerka na wardze powolutku zarasta.
Zrobił się bardzo przytulastym misiem.
Dzięki temu też zauważyłam jedną smutną rzecz...
Na początku pobytu Mikusia w moim domu znajdowałam na podłodze kłąbki sierści. Ale wtedy był jeszcze niedotykalski. Myślałam: zmiana otoczenia, pora roku też się zmienia...
A on wygryzał sobie sierść z przednich łapek
Nie do krwi wprawdzie... ale do gołej skóry.
Dziś, gdy daje się już bez problemu przytulić i obejrzeć, widzę, jak futerko odrasta. Łapki zarastają, a Miki jest coraz szczęśliwszy.
Myślę, że on to robił z tęsknoty - za poprzednim domem, poprzednimi opiekunami...
Gdy pierwszy raz jechaliśmy do wet, bardzo płakał. Pewnie bał się, że znowu go wywożę w jakieś nowe obce miejsce...
Już nie płacze. I nigdy nie narażę go na taki stres. Zostanie ze mną na zawsze.
Kocham go.

