Ryjek ( ja ostatnio na niego mówię Ryjonek) to jest niezły kombinatorek.
Jak nikogo nie ma w pokoju, albo jak się leży nieruchomo -to biega jak szalony.
Prawdziwy Mustang.
A jak ktos jest -hops pod szafę.
Nie ma Ryjonka.
Ale jak chwile posiedzi pod szafą, to nudno mu jest - i łeb wystawia. Ciekawski.
Wychodzi. Zwiedza. Na parapet wskoczy. Przez okno patrzy.
Ach - człowiek się zbliża. Myk pod szafę.
I od początku.
A jak na Sweetie warczy

prawdziwy Tygrys.
A Sweetie się stara nie polować na koty. Ach -jak się stara.
Ale Don Pedro tak cudnie warczy -jak się go łapą przyciśnie. żaden inny kot nie warczy w takiej skomplikowanej tonacji.
Ryjek tez fajnie warczy -ale bardziej głucho, a Don Pedo -cudnie. Bardzo się to Sweetie podoba.
Więc czasem, no naprawdę czasem, nie częściej niz raz , no dwa razy na godzinę -Sweetie stara się złapać Don Pedro.
A Don Pedro -zdecydowanie się oswoił. Zaczepia mnie.
Powarczy na Sweetie i bieeegnie do swoich spraw.