Kolejny kiepski dzień
Tinusia miała pobraną krew do analizy, bo rano nie chciała jeść
Dostała odżywczą kroplówkę i serie zastrzyków … grzeczna jest u weta. Przy kroplówce leżała na stole,
a do
kujków wdrapała się do mnie na ręce. Mimo, że ma 2 bojące zastrzyki,
miaukała, ale mnie nie podrapała
Jeśli wyniki nie będą jednoznaczne, skonsultuje je kierownik … Muszę uzbroić się w cierpliwość
Tinka koło 11-ej zjadła ociupinkę szaszetki intestinala pogniecionej widelcem.
W paszczy nic niepokojącego nie ma, a „duma” nie tylko nad miską z wodą ale i nad jedzeniem
Wetka mówi, że może ją mdli

Nie wiem ...
Potem poszłam do lekarza po swoje recepty i tu zderzyłam się czołowo z „ewusiem”
Nawet nie będę pisać o tym jaki to burd …

bo nie tylko mnie opierniczą na miau, ale jeszcze „zobaczę u drzwi załogę G”
Ciśnienie mi podskoczyło, a łep napiernicza jak
goopi
Nic to, przeżyłam socjalizm, to i "ewus-srelus" mi nie straszny
Teraz ponownie spróbowałam nakarmić Tinkę.
surowa skrobana cielęcina ….... beee
mielone wołowe ….... beee
żółtko jajka (od kury wychodzącej) …... beeee
saszetka intestinala
rozmemłana z sosem ...... polizana i skubnięta ze dwa razy
Kurcze, martwię się tym kotem
Wetka potwierdziła, że wątroba kotu siada po 2-3 dniach nie jedzenia … potem idą nerki
Za następnym podejściem będę próbowała wlać jej żarełko strzykawką, może mi się uda.
Niby wygląda odrobinkę lepiej, mruczy gdy ją głaszczę, ale jeśli zbyt długo to ogon idzie w ruch.
Oczy jakby żywsze, mniej smutne, rano spacerowała po mieszkaniu.
W pewnym momencie kota „
wcięło” … okropnie mnie wkurza, gdy mi w mojej chacie coś „diabeł ogonem nakrywa”
ale gdy znika mi kot wpadam w szał

Tinka w końcu znalazła się w dolnej budce drapaka,
do którego nigdy nie wchodziła. Czuła, że będzie wizyta u weta, więc się dobrze schowała.
To wzbudziło we mnie umiarkowany optymizm

Teraz znowu mi wszystko „siada”, czego ona tak broni się przed jedzeniem ?
To kot-łakomczuch …
Gdzieś głęboko zakitrany niepokój o tego kota kiełkuje … i przyspiesza
