Bilbuś - kot z dyskopatią

blaski i cienie życia z kotem

Moderator: Estraven

Post » Pon mar 12, 2012 22:00 Re: Mój kochany kot ma raka...

laylla7 pisze:Wczoraj bylismy z Bilbuniem w Grudziądzu u doktora Mederskiego.
Po raz pierwszy padło zdanie ,że to byc może jednak nie rak ,że diagnoza nie taka.
Sprawdzić ,to mozna poprzez-mielografię ,ale facet wykonuje je ponoc masowo od 15 stu lat.
Być może Bilbo ma coś dyskiem.Prawdopodobieństwo nowotworu jest ale ten facet twierdzi ,że niewielkie.
Może to nadal poważna choroba ,może bedzie potrzebna operacja ale pojawiło się małe światełko nadziei dla niego :)


Spuściłam Bilba na moment z oka a tu takie wieści :dance: :dance: :dance: Teraz się będę zastanawiać jaki związek miał z poprawą samopoczucia Bilba jad żmii... A co do mielografii- jakoś nie zrozumiałam- musi być właśnie ona- nie można zrobić rezonansu czy TK? Na czym zdaniem weta polega przewaga mielografii? Pytam poważnie- bez podtekstów bo po prostu nie wiem :oops:
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Pon mar 12, 2012 22:20 Re: Mój kochany kot ma raka...

To teraz jesteśmy w podobnym miejscu, w podobnej sytuacji - może być, ale nie musi. I za bardzo nie ma jak sie upewnić. No i w fatalnym miejscu do diagnozowania ...

Mam nadzieje, ze nasze kociska dadzą radę :ok:
Obrazek

Avian

Avatar użytkownika
 
Posty: 27193
Od: Śro lip 05, 2006 13:15
Lokalizacja: Poznań / Luboń

Post » Czw mar 15, 2012 11:04 Re: Mój kochany kot ma raka...

Witajcie.
Tyle miałam roboty ,że dopiero jestem.


Mederski mówil ,że Tylko mielografia pokaze ,co to jest konkretnie.
Ponoc rezonans i tk nie dadzą dobrego obrazu.
Prócz tego on chce zrobic jeszcze dwa zdjecia z jakims mega zoomem optycznym ,czy cholera wie ,czym .Własnie zaraz po mielografii ,jak kot będzie jeszcze znieczulony.

Nadal się na nic nie zdecydowaliśmy.
Póki nie będzie dramatycznego pogorszenia ,chyba nie jestem w stanie zdecydowac się na mielografię :(

Na razie kot brykający ,jak nigdy.
serio zastanawiam się ,czy to nie ten jad.
Powinniśmy jechac na steryd we wtorek ,zazwyczj Bilbasty mial juz sapdek formy ,bolało go ,a tu niespodzianka :)
Dawno nie był taki szczęśliwy ,taki zywotny ,biegajacy .
Nie chcę sobie robic nadziei ale może nie bedzie się trzeba z nim żeganać?
Może to jednak nie ten rak?

Dziś jedziemy na kontrolę i zmniejszyc dawkę sterydową.
nie będę go faszerowac niepotrzebnie,jesli jest z nim dobrze.

Avian ,trzymam kciuki by u was bylo ok.
Jak się czuję kota?

laylla7

 
Posty: 403
Od: Czw lip 14, 2011 14:50

Post » Czw mar 15, 2012 17:11 Re: Mój kochany kot ma raka...

I oby tak pozostało... :1luvu:

KOTY Z NARNII

 
Posty: 640
Od: Sob lut 06, 2010 20:34

Post » Czw mar 15, 2012 17:45 Re: Mój kochany kot ma raka...

Widziałam w jakimś wątku ostatnio, że kotka miała robioną mielografię. Faktycznie to badanie dużo pokazało w jej przypadku (niestety, na niekorzyść koteczki ... :( )


Agatka trochę lepiej, cukier już nie skacze, choć wciąż dość wysoki.
W poniedziałek kolejne badania, których jeszcze nie miała ... nadal próbujemy dojść do jakiejś konkretnej diagnozy :roll:
Obrazek

Avian

Avatar użytkownika
 
Posty: 27193
Od: Śro lip 05, 2006 13:15
Lokalizacja: Poznań / Luboń

Post » Czw mar 15, 2012 17:51 Re: Mój kochany kot ma raka...

Laylla, małpko moja kochana... Ja dopiero teraz dowiaduję się, że wątek prowadzisz? I nawet o mnie czasami piszesz? :D

Buziaki dla chłopaków, zwłaszcza dla Foresta, maj lowe :D
Los zwierząt jest dla mnie ważniejszy niż strach przed ośmieszeniem. Los zwierząt jest nierozerwalnie związany z losem człowieka. E. Zola

KaleidoStar

 
Posty: 4126
Od: Nie mar 21, 2010 14:00
Lokalizacja: Trójmiasto

Post » Pt mar 16, 2012 6:34 Re: Mój kochany kot ma raka...

laylla7 pisze:Nadal się na nic nie zdecydowaliśmy.
Póki nie będzie dramatycznego pogorszenia ,chyba nie jestem w stanie zdecydowac się na mielografię :(


Ja bym jeszcze poszperała i poszukała informacji zanim się na coś zdecyduję. Może to nie takie straszne.... Narkozę da się zrobić kotom w naprawdę kiepskim stanie- to kwestia przygotowania "przed" i opieki "po". Bo wiesz- skoro to nie nowotwór (już tak zakładam- a co tam :oops: ) to warto by było wiedzieć co- może da się z tym coś zrobić- tak żeby Bilbo już zawsze był
laylla7 pisze: brykający ,jak nigdy. [..] szczęśliwy ,taki zywotny ,biegajacy



laylla7 pisze:serio zastanawiam się ,czy to nie ten jad.

No ja też... Bo wiesz- jak nie jad to co? Leczenia poza jadem nie zmienialiście. A stan Bilbusia się zmienił... Naprawdę wygląda na jad ;) Chyba polubię troszkę żmije (jedna z nich zabiła mi 2 lata temu najukochańszą Bubu).

Nadal wątek poprawia mi humor- takich dobrych wieści chciałabym więcej i więcej! I mam nadzieję, że ich tu będzie właśnie więcej i więcej :ok:
Do zobaczenia Yennefer- czekaj na mnie w bytowniku przy ognisku.
10.02.2013 mój świat się zawalił.

Kto Ci tam Krokerku brzuch miętosi? Komu ćwierkasz? Do kogo się przytulasz w nocy? W czyich ramionach czujesz się bezpieczny?
09.11.2015r. odszedł Kroker

Slonko_Łódź

 
Posty: 5664
Od: Pt cze 10, 2005 7:36
Lokalizacja: Łódź

Post » Pt mar 16, 2012 8:23 Re: Mój kochany kot ma raka...

Slonko ,kochana ,to jad tarantuli a nie zmijki.
Wiec od dziś lubimy pająki.

kaleido ,ja nie wiem czemu ale pewna byłam na stówkę ,że wiesz ,ze mamay temat z Bilbastym.

Ps> Nie dostał wczoraj sterydu .Czekamy na pogorszenie ,na razie go nie faszerujemy:)

laylla7

 
Posty: 403
Od: Czw lip 14, 2011 14:50

Post » Sob mar 17, 2012 15:06 Re: Mój kochany kot ma raka...

czadowo!!!!
trzymajcie się ciepło,czochry dla kotuniów!
dzielny Bilbo!
:ok:
ObrazekObrazekObrazek

Koszmaria

Avatar użytkownika
 
Posty: 6233
Od: Pon lut 04, 2008 1:17
Lokalizacja: Kraków


Post » Sob mar 17, 2012 16:07 Re: Mój kochany kot ma raka...

Laylla, no teraz jestem i juz stąd nie wyjdę ;]

Nie odpisałam wczoraj na smsa, bo mi telefon umierał, a ze wracałam w nocy, to wolałam jakąś tam rezerwę mieć.

3maj się, Bilbo, ty silny chłopak jesteś :)
Los zwierząt jest dla mnie ważniejszy niż strach przed ośmieszeniem. Los zwierząt jest nierozerwalnie związany z losem człowieka. E. Zola

KaleidoStar

 
Posty: 4126
Od: Nie mar 21, 2010 14:00
Lokalizacja: Trójmiasto

Post » Nie mar 18, 2012 23:16 Re: Mój kochany kot ma raka...

I my zaglądamy :)

Co do mojej wiedzy...rzekomo dużej... :) eee :) nie , to nie wiedza :) mama jest radiologiem , siedzi w TK, RTG itp. itd. , a że teraz ostatnio sporo na szkolenia jeździ i uczy się rezonansu to ciut tam liznęłam :) plus coś niecoś z zajęć.
Omnibusem nie jestem ,alfą i omegą też nie :) wszystkiego nie wiem :)

Jak z Twoim angielskim ?
Próbowałaś coś czytać z fachowej literatury anglojęzycznej ?
Mają bardzo dużo artykułów z klasyfikacją wszelakiej maści guzów/raków kości.
Dużo rad dietetycznych jeżeli chodzi o zwalczanie tego typu "terrorystów " .

Ta strona z przeglądanych jest dobra, sa podstawy :
http://www.vsso.org/Spinal_Cord_Tumors_-_Canine.html
- i zdjęcia z mielografii


Co do jadu :)
Na onkologii i immunologii mówili o tym , że za nowotwory , za to że uda im się urosnąć, odpowiedzialny jest układ odpornościowy, że jeżeli guz może sobie urosnąć, to znaczy , że organizm sobie nie radzi z niszczeniem tych złych komórek.
W naszym ciele ciągle powstają jakieś wadliwe komórki i nasz układ odpornościowy je niszczy.
Problem pojawia się wtedy, kiedy nie nadążamy z niszczeniem tego.
Może jad zastymulował układ odpornościowy ??

Poczytaj o komórkach NK - natural killers :) jedne z moich ulubionych ;)

seja

 
Posty: 6385
Od: Sob lis 29, 2008 6:23
Lokalizacja: UK,Eastleigh

Post » Nie mar 18, 2012 23:52 Re: Mój kochany kot ma raka...

Los zwierząt jest dla mnie ważniejszy niż strach przed ośmieszeniem. Los zwierząt jest nierozerwalnie związany z losem człowieka. E. Zola

KaleidoStar

 
Posty: 4126
Od: Nie mar 21, 2010 14:00
Lokalizacja: Trójmiasto

Post » Pon mar 19, 2012 11:02 Re: Mój kochany kot ma raka...

seja pisze:
Co do jadu :)
Na onkologii i immunologii mówili o tym , że za nowotwory , za to że uda im się urosnąć, odpowiedzialny jest układ odpornościowy, że jeżeli guz może sobie urosnąć, to znaczy , że organizm sobie nie radzi z niszczeniem tych złych komórek.
W naszym ciele ciągle powstają jakieś wadliwe komórki i nasz układ odpornościowy je niszczy.
Problem pojawia się wtedy, kiedy nie nadążamy z niszczeniem tego.
Może jad zastymulował układ odpornościowy ??



A to nie jest tak, że guz (nowotwór) zaczyna rosnąc szybciej jak podnosi się odporność ?
Ja to mam cały czas w głowie i pilnuję, żeby nie dawać nic stymulującego odporność.
Czy nie dlatego daje się sterydy przy nowotworach?
To tak jak u ludzi - najszybciej nowotwory rosną u silnych, młodych ludzi ... w starszych, wyniszczonych bardzo powolutku. Moze to własnie przez niższą odporność?
Obrazek

Avian

Avatar użytkownika
 
Posty: 27193
Od: Śro lip 05, 2006 13:15
Lokalizacja: Poznań / Luboń

Post » Pon mar 19, 2012 15:44 Re: Mój kochany kot ma raka...

Avian pisze:
A to nie jest tak, że guz (nowotwór) zaczyna rosnąc szybciej jak podnosi się odporność ?
Ja to mam cały czas w głowie i pilnuję, żeby nie dawać nic stymulującego odporność.
Czy nie dlatego daje się sterydy przy nowotworach?
To tak jak u ludzi - najszybciej nowotwory rosną u silnych, młodych ludzi ... w starszych, wyniszczonych bardzo powolutku. Moze to własnie przez niższą odporność?


:) oj opowiadanie możnaby o tym pisać :)

Nie wiem jak to wytłumaczyć tak , żeby było to zrozumiałe...

Tak jak wcześniej pisałam, nieprawidłowe komórki powstają u nas przez cały czas, ale mamy mechanizmy obronne, które odpowiadają za ich niszczenie. Jeżeli nie nadązymy z niszczeniem - rośnie "pasożyt", co nie oznacza , że nasz system odpornościowy jest bardzo upośledzony, bo przecież dalej broni przed bakteriami... działa :)

Sterydy daje sie osłonowo- raz , żeby organizm sam nie szalał i nie niszczył nowotworu , a przy okazji zdrowych tkanek, bo tak się dzieje, mogą włóknieć , bliznowacieć jakieś narządy z "pasożytem"; - dwa , zniszczone komórki wywołują " stan zapalny" ,powiedzmy,a to utrudnia penetrację chemii do tkanek nowotworowych, steryd to tłumi.
Podaje sie je też przeciwwymiotnie, na pobudzenie apetytu...długotrwale się ich nie podaje, bo supresja układu immunologicznego tworzy zagrożenie chorobami bakteryjnymi, wirusowymi(generalnie sepsą, bo chemia nie pozostaje bez echa).
Sterydy mają swoje plusy i minusy.

Starsi /młodsi to trochę mit , trochę prawda.
W zależności od wieku masz inne nowotwory, są łagodne , są złośliwe...
Nowotwór to takie tlenolubne i glukozolubne stworzonko i sam sobie wytwarza czynniki odpowiedzialne za wytwarzanie dużej ilości naczyń, tak żeby mieć wszystkiego pod dostatkiem i rosnąć.
Mało tego, niektóre gamonie potrafią oszukiwać układ odpornościowy, imitując prawidłowe receptory komórkowe :)
Młodzi się rzadko kontrolują(nie liczę standardowego rtg klp , morfologii i badania moczu,co pare lat w ramach badań kontrolnych w pracy ), starsi częściej. To jedno.
Drugie to to , że młodszy organizm łatwiej zrekompensuje sobie karmienie nowotworu, ale to tez tylko do pewnego momentu .Trzyma równowagę, aż nowotór jest już tak duży , że już dalej nie idzie odżywiać siebie i nowotworu.
Co sobie taki nowotwór może u starszej osoby z miażdżycą ?
Nawytwarza sobie naczyń , popodłącza się tam gdzie się da do sztywnych tętnic, ale będzie miał problem z ukrwieniem, z pobieraniem glukozy... stąd może trochę wolniej rosnąć, bo czasem będzie bez glukozy, bez tlenu...trochę obumrze.

I są czynniki środowiskowe i osobnicze - zwłaszcza mutacje sprzyjające powstawaniu nowotworów... czasem dziedziczone.

Starałam sie po ludzku jakoś tak wytłumaczyć... oczywiście, to jest moje rozumienie tematu, niekoniecznie musi być prawidłowe.

seja

 
Posty: 6385
Od: Sob lis 29, 2008 6:23
Lokalizacja: UK,Eastleigh

[poprzednia][następna]



Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Google [Bot], Hana i 22 gości