Wczoraj Pan Gacowski miał czyszczenie zębów i pobranie krwi. Jest jeszcze oszołomiony, ale czuje się nieźle; zajrzałam mu do paszczęki - ząbki jak nowe! Jednak w dwóch zębach (przedtrzonowych?) są początki próchnicy i trzeba będzie myśleć o jakiejś specjalnej karmie. Wyniki krwi chyba będą jutro. Koty nie mogły pojąć dlaczego Gacuś trochę dziwnie się zachowuje, obsiadły go i wgapiały się w niego w milczeniu (tylko Norcia parskała i prychała); aż Gacek schował się pod kołdrę. Trochę się bałam, czy znowu nie będzie regresu, ale nie - chodzi po mieszkaniu i nie chowa się, nawet do szuflady. Po powrocie do domu zsikał się biedak w kontenerku, ale w nocy już korzystał z kuwety i spał na łóżku.
Mr. Blue ma znakomite wyniki - wszystko w normie! Tylko OB dość wysokie - 24 - ale to prawdopodobnie przejaw stanu zapalnego spowodowanego kamieniem nazębnym. Pan doktor powiedział, że uzębienie, poza tymi dwoma przedtrzonowymi zębami zaatakowanymi próchnicą, ma w bardzo dobrym stanie. Wiwat Gacek!
W ostatni piątek Gacuś nie mógł jeść i pić też nie bardzo, a z pyszczka ciekła mu ślina. Zaniepokojeni poszliśmy do lekarza - okazało się że ma jakiś "odprysk" kociego kataru i nadżerkę na obrzeżach języka - co go bardzo bolało. Dostał zastrzyki przeciwbólowe i antybiotyk (osłonowo, bo na wirusa nie działą). Wczoraj było już lepiej, przestał się ślinić i zaczął jeść; dostał tabletki przeciwbólowe i tabletki przeciwzapalne, które trzeba mu przykleić na dziąśle. Ciekawe jak mu to przykleimy.
Ja też sobie tego nie wyobrażam...
Majorko, Hackerową nadżerkę kurowaliśmy Tatum Verde i bardzo pomogło. Może spróbuj psiukać tym w pycholek, poza, rzecz jasna, kuracją zaleconą przez weta?
Mizianki dla wszystkich czterech ślicznotów
Megi, o Tatum Verde też wet wspomniał. Chodzi o to, że Gacek nie pozwala sobie dotknąć pyszczka (tzn. mnie nie pozwala), ale ponieważ mego TZ-ta kocha nad życie, to może jakoś wspólnymi siłami... Najważniejsze, że już je i pije, tylko dziąsła ma bardzo czerwone. Tak myślę, czy to czyszczenie kamienia nazębnego mu nie "pomogło"... Na szczęście był szczepiony, więc jest szansa że zniesie to łatwiej.
W przedpokoju stoi wiklinowy kosz na parasole - dość wysoki i wąski walec. Miś Major, który ładuje się do wszystkiego niezależnie od tego czy się tam mieści czy nie, wskoczył do kosza, obrócił, składając się się w pół jak cyrkiel lub scyzoryk i oczekiwał oklasków. Kosz się przewrócił, Misiu zaczął się turlać jak w beczce śmiechu... i wyskoczył z miną "jak mnie tam znaleźliście?"