Noc za nami, ale jaka
Jakby ktoś z boku obserwował to miałby niezły ubaw. Wieczorem grzecznie z Luną położyłam się - ja na materacu, Lunka w swoim spanku. Wydawało się, że będzie spokój, ale zapomniałam o zdolnościach wokalnych Gina. Wpuściłam go do sypialni, mając nadzieję, że się położy i zaśnie. Niestety sypialnia chyba w takiej formie mu się nie spodobała i zaczął się wydzierać prosto do ucha Luny a potem syczeć. Luna zrobiła się nerwowa i chciała biegać

na co Gin zareagował jeszcze donośniejszym wrzaskiem (kto ma balijczyka lub syjama to wie co mam namyśli). I tak o 1-szej w nocy wpadłam na pomysł, że przenoszę się z Luną do łazienki. Oczywiście wpierw musiałam wyjąc z łazienki parę gratów. Następnie przenieść materac (okazało się, że jest za duży na moją łazienkę i musiałam go zgiąć) kuwetę i spanko Luny. No i oczywiście Lunkę. Wszystko musiałam robić w miarę cicho aby rodzinki nie zbudzić. To wszystko musiałam zmieścić na ok 1,2 m2. Ale na szczęście Luna położyła się w swoim spanku i zasnęła. Gorzej ze mną, nie potrafiłam zasnąć z podkurczonymi nogami

a jak już udało mi się przysnąć to obudziłam się z kolanem w kuwecie. O 5-tej nad ranem Lunka postanowiła wskoczyć do umywali, robiła to na tyle przekonywująco, że pozbierałam cały majdan i wróciłam do sypialni. Gin na szczęście spał.
Dzisiaj Lunka już zjadła, załatwiła się i przemyliśmy jej rankę. Ale było moje zdziwienie jak przyjrzałam się rance, ona ma szew tylko na 1cm

.
Oczywiście Luna zachowuję się tak jakby nie miała zabiegu. Rano bawiła się piłeczką. Nie wiem czy to jest normalne, byłam przyzwyczajona do innych zachowań kota po operacji i w kaftaniku.