hymmm

lakoniczne?staram sie nie wpadacw grafomanie

przyzwyczajam sie od nowa do stalego lacza.w domu rodzicow mam modem i przeczulonego tate na punkcie rachunkow za internet wiec musze pisac szybko i skrotowo

a wczoraj kotami sie zajmowalam komputer poszedl w odstawke.
co do zostawiania kotow z TZetami...uwazam ze trzeba robic gdzies grupowe przeszkolenia

wczoraj zrobilam kazanie takie ze hohohoho...no i wiem ze drugi raz bedzie lepiej juz.prawda jest taka ze koty sa moje-znaczy sie ja jak jestem w domu to wszystko przy nich robie poczawszy od kuwety karmienia zmieniania wody tabletek czesania..bocian sie z nimi bawi

no ale taki byl uklad:wszystko robie wtedy moge je miec
( wiec tak sobei mysle ze jak przyjdzie czas to 3 zwierze sie pojawi..moze kot..a moze cos innego..chcialabym papuge falista [ moja mama ma 2 papugi falista i nimfe i szykuje sie na 3] ale tak pomyslalam sobei ze koty chyba stanelyby na uszach a wlazlyby na klatke.zolwia tez bym chciala.tylko czy one takego drepczacego zolwika nei stratowalyby?z drugiej strony ostatnio meczy mnei straszliwie mysl o przemycie zwierzat

i tak glowkuje ze jak kupie to jakby nie bylo prowokuje popyt na dane zwierze.ehh a zwierzaki w zoologach takie biedne sa.no i kielkuje u mnei opcja posiadania psa..tylko jak mozna trzymac psa w bloku..ja jakos nei umiem przeskoczyc)
moni co do kuwety to ja nawet wolalam nie pytac-ja czyszcze jak tylko zauwaze ze cos tam jest...ale bocian ..hymm daje glowe ze raz dziennie to bylo.

no ale koty zyja nic sobei nei zrobilynie schudly wiec niech bocianowi bedzie ze sie wywiazal z pilnowania
co do stanu moich kotow: z zaby jestem zadowolona nosowe sprawy jakby sie ulotnily..zachamowania psychiczne tez( budzenie mnie -przez czas jak byla zbocianem tego nei robila- o 3-4 rano glosnym mruczeniem i rzadaniem miziako..ocieraniem sie o moja twarz laskotaniem wasami stanowi chyab rutyne) ale z ucha jej cos leci a wlaciwie nei leci tylko zasycha w tkaie brazowe chyab brazowe platki grutki czy licho wie jak tonazwac.i tylko z jednego ucha! moze to tam wlasnei ten wirus siedzi?pomecze weta w czwartek.wlasnei wtedy idziemy z chociem na zdjecie szwow.rana goi sie dobrze tylko przy samych szwach sie troche babrze znaczy sie jest strupek.bo choc ciagle gryzie opatrunek przez co rusza skora i mamy tam co mamy.nie ropieje bo robimy mu jodyna przy zmianie opatrunku;ktora odbwa sie raz na dzien..tworzy sie wtedy taki maly gips z plastra..wtedy sobie chocio moze grysc ile chce:) a lapa jest na szerokosc bardzoo grubego plasta obgolona znaczy sie skrocilam mu siersc nozyczkami najkrocej jak to mozliwe bo jak byla dluga to lepilo sie to do plastra i kot wrzeszczal..teraz wyglada nieciekawie no ale zmiana opatrunku odbywa sie w ciszy.juz wczesneij pisalam o katarze ktory chyab jeszcze tamw nosie siedzi..ale cholera dzis to mnei wystraszyl maly brzydal.siadl sobie kolo glosnika i zaczal sie kiwac

zwyczajowo to ja sie kiwam jak jestem zdenerwowana ale chocio nigdy takiego czegos nei robil..potem mi sie wydalo ze jakby ciezej oddychal..wzielam go na kolana..z ktorych zwial i poszedl nastukac zabie( ale jakk siersc latala) jak zdemolowaly juz mieszkanie to padly.niunia spi na tapczanie...pozycja pelen relaks

a choc na parapecie( na marginesie:na dwa swetry ktore byly legowiskiem polozylam najlepszynajgrubszy koc w moim domu..bo wialo..teraz nie wieje ale koca mi szkod azabierac..bo koty zadowoloneeee ze hej)z pozy chocia mozna wyczytac : zmeczylem sie

lezy wyciagniety na cala dlugosclapy przednie przed siebie lepetynka miedzy nimi..tylnia lapa prawa podbrzucholem lewa zwisa z parapetu...no raczej pozycji "zle sie czuje" nie ma...ale mi zaswiatala obrzydliwa mysl..co bedzie jak mu ten katar zszedl na gardlo albo co gorsza nizej????nie wiem jak osluchowo to rozpoznac..poczekam..w czwartek i tak bedzie u weta wiec wszystko trzeba bedzie osluchac.a teraz postanowilam nei panikowac..( chociaz kazda moja panika ostanio jest trafiona

)zwlaszcza ze kot normalnie je i miecho i suche pije tez...szusy ma..wiec niby ok( jak bylo zle to dran nei bawil sie z zaba)
a dzieki estravenie za info o szczepieniu..bo widzisz niunia wyglada ok..i tak mysle ze chyab po swietach fundniemy jej szczepionke..misiek bardzo odchorowal szczepienie?roche sie boje o zabe.no i nadodatek czy wolno szczepic jak jakas infekcja w uchu jest.czasem mi zal straszliwie doktora piotra...ja go zarzucam pytaniami jak juz jestem u niego...( staram sie aby pytania nei byly w stylu dlaczego trawa jest zielona a nei czerwona?znaczy sie mam taka nadzieje ze nei zadaje tego typu pytan)
wszysvcy pisza o rujkach...a zaba niccccccccc

dlaczego?moze meic ciche rujki?i czy wtedy kastracja jest konieczna?
a zapomnialabym o zmianach zywieniowych.choc jak choc inko ale zaba dala mi dzis do zrozumienia ze chyab nas pogielo z ta zmiana ilosci posilkow.dostalam takie miauczace kazanie rano jak jadlam swoje sniadanie ze az mi glupio bylo.no ale tak sobie mysle ze 8 miesieczny kot i ponad roczna kotka to jzu moga dostawac dwa razy dziennie.dobrze mysle?( nie bede pytac kotow o to ..bo znowu zrobia mi wyklad)
wroce jeszcze do moich rodzicow...moja mama po pokazaniu jej ksiazki z rasami kotow doszla do wniosku ze kiedys bedzie miala kota

teraz nie moze neistety..obiecala naszemu 11 letniemu jamnikowi spokojna starosc..on nie zaakceptowal do konca posokowca a co dopiero mowic o kocie( tak na marginesie jamnik tez nei lubie malych dzieci..zazdrosnyjest strasznie).ale potem kto wie..mama mowi ze chcialaby miec kota z takimi pedzelkami na koncach uszu( rysia???

) jaka rasa ma takei pedzelki?w ksiazce ktora mam nie bylo takiego przykladu.ale cos czuje ze jak nei taki kot to cos podobnego do mojej zaby mame ucieszyloby:)
wyjazd na swieta nadal mrozi mi krew w zylach.na bank samochodzikiem jedziemy i wracamy juz z chrzesna rozmawialam..ufffff chociaz to pewne.w piatek wyjazd we wtorek powrot..da sie przezyc prawda..no ale koty pewnei sie obraza..no trudno...oby sie nei pochorowaly.bo jak w swieta ja tam znajde weterynarza normalnego kociego..psiego mamay telefon..ale czy jest dobry od kotow.tego nei wiemy.