Poszłam wczoraj do weta po robocie. Wziełam wyniki moczu. Okazało się, że są bardzo dobre. No to w takim razie o co chodzi z tym mocznikiem ???? Poczekałam pół godziny na dr Jagielską i pokazałam jej wyniki wszystkich badań. Odbyłyśmy długą rozmowę na temat diety i tego co mały je. Od małego głównym jedzeniem Atona był gotowany kurczak. Gdy brałam go z hodowli jedyne co jadł to właśnie gotowany kurczak i mleko mamy. Jak przyniosłam go do domu wprowadziłam mu gerbery i po jakimś miesiącu walki udało mi się go nauczyć jeść kocią karmę (wtedy jeszcze tacki Animondy, dzis Leonarda). Ale i tak do dziś głównym pokarmem był gotowany filet z kuraka, bo jak go nie dostawał, to skubał tylko tyle jedzenia żeby nie paść z głodu i chudł w oczach....

No i to jest właśnie efekt. Mały jest poprostu przebiałczony. Stąd to przewlekłe zapalenie nerek w USG. Od dziś mały ma szlaban na mięso. Gerbery ma dostawać tylko do czasu, kiedy nie przeprosi się całkowicie z karmą dla kotów. I za miesiąc ponowne badanie krwi. Najgorsze jest to, że nie mogę go nauczyć jeść suchej karmy. W domu już mam cały przeglą szuchych karm. Próbowałam moczenia, zagrzebywania w mokrym i nic...

Jak mu się coś do gęby wślizgnie przypadkiem to i tak wypluje. Brak mi już pomysłów.....
Po tej całej historii jeszcze bardziej wzrosło moje zaufanie do Jagielskich. W sumie wyniki pokazywałam 3 wetom oprócz nich. Jeden stwierdził, że to wina Vecortu i powiedział, żeby nic z tym nie robić. Dwóch rutynowo zaleciło płukanie kroplówkami + phytophale żeby częściej sikał + dieta dla nerkowców.
Jagielscy jako jedyni wogóle wiedzieli o amyloidozie u abisyńczyków i powiedzieli, ze podstawa to wykluczuć właśnie to, bo taki mocznik u półrocznego kociaka to nie jest normalne. No i jako jedyni nie zaczeli od faszerowania małego lekami a kazali najpierw porobić wszystkie badania.
No i wreszcie dziś jest pierwszy dzień w tym tygodni, kiedy nie będę szła do żadnego weta
I w końcu to mogę powiedzieć z pełnym przekonaniem:
Uffffff ........