Chyba już wszystko w normie u Fortunki, będzie jeszcze leki dostawała, ale już psoci ostro.
Ale. Wprawdzie TŻ pracuje, ale nie zdzierżyłam, wsiadłam w czerwone autko co to nic nie pali i pojechałam na wycieczkę. Wygwizdało mnie, bo to było koło 9.30, zimno jeszcze ale dobrze zrobiłam.
Bo.. jak wracałam koło południa, to z miasta wyjeżdżały takie potężne tłumy, no takie, że policyjny śmigłowiec latał i nadzorował. Wszyscy walili w północne góry i doliny szukać wiosny. Trudno się dziwić, bo dzień dziś bardzo ładny.
A pojechałam sobie w jedno miejsce, bardzo blisko domu, bo mam taki kupon do zrealizowania w wiejskim hostelu i chciałam się zorientować, czy ten upatrzony będzie OK na wypad w któryś weekend.
Ano będzie, powiem Wam, będzie jak najbardziej... w zasadzie mogłabym już tam zostać na dłużej.

I wszędzie owce

Ultzama słynie z serów, jak cały zielony północek. O, mogłabym się tam emerytować i pasać owce

