dzika ruta pisze:Zerlina pisze:O seară cât se poate de frumoasă vă doresc - Ţie şi pisicuţei Tale!

Rumuński?
no niby tak twierdzi google ale kto go tam wie

Mój kotuszek za wczorajszą rolę zasłużył na Oscara.
Gdy wróciłam z pracy dałam jej jeść - zjadła całe królicze udko obrane z kości.
Poprzytulałyśmy się, poszłam spać, ale kota jakoś nie chciała się położyć, mrauczała, marudziła, kładła się w swoim pudełku, w którym jej twardo i niewygodnie, wiec się wierciła. Ja już oczywiście czarne scenariusze, co tej małej jest, może ja jej coś zrobiłam, może już mnie nie kocha, może jest chora, miałam wczoraj gorszy wieczór, poryczałam się w sumie bez sensu a ta pirania nawet nie przyszła mnie pocieszyć. Martwiłam się bo zjadła tę kość i od tego czasu nie było kupala (ale kot brykał w świetnym humorze, z mięciutkim brzuszkiem i ze świetnym apetytem więc uspokajałam się że wszystko ok) Wstałam do łazienki, kot na baczność, ogon na baczność, przymila się... i marsz do miski.
-Ale przecież ty jadłaś przed chwilą kochanie.
-Mraaaaaaaau!
-Nie możesz tyle jeść bo będziesz grubaskiem.
-Mrauauauau!
-Poszłabyś zrobić kupkę, to by się mama zastanowiła.
-Mraaaaauaaauaaau!!!
Co zrobić, wzięłam resztkę saszetki z ranaa, wykorzystując fakt że uwielbia ten sosik przemyciłam jej tam sporo lnianego glutka, nakarmiłam. Kot zachwycony jakby nie jadł rok

ja trochę bezmyślnie zostawiłam saszetke w siatce z drobnymi śmieciami na parapecie, którą miałam rano wynieść, a nie w dużym koszu. Położyłam się spać i słyszę jakieś dziwne szuszczenie. Idę do kuchni, kot z nosem w siatce.
-A co kotek robi?
Hop na podłogę z miną winowajczyni. Wyrzuciłam wszystko do wiadra w szafce, powiedziałam że to brzydko grzebać w śmieciach, obróciłam się tyłem żeby widziała że jestem obrażona i poszłam spać.
Dwie minuty później.
-Mrau?
Cisza z mojej strony.
-Mrauauau!
Hop! I mam kota na twarzy. Przyszła przeprosić. Ułożyła mi się na klacie, z pysiem na mojej twarzy, obejmując łapciami moją szyję. Przytuliłyśmy się mocno, mruczała, mruczała i zaczęła lizać mnie po twarzy. Przesunęłam się troszkę, bo lizanie jest słodkie ale celowała akurat w oko, a na delikatnej skórze wokół oczu jej szorstki języczek jest jak tarka. Spojrzała na mnie jak na idiotkę, z takim czułym pobłażaniem:
-Mrau. No przecież nie możesz tak spać z zaschniętym płakaniem wokół oczu.
Dokończyła dzieła, po czym przeszła do autotoalety, przy czym zjechała trochę ze mnie, więc przewróciłam się na bok, przytuliłam i tak zasnęłyśmy.
O piątej obudziłyśmy się w tej samej pozycji, oczywiście chciała natychmiast jeść ale powiedziałam: no way.
Dała pospać do ósmej (dziś miałam na 10.30 do pracy).
Wstałam a tam kupa

no i teraz po całej noweli powyższej wraamy na ziemię.
Kupa była bez krwi czego się bałam, ale miała taką jakby jaśniejszą otoczkę, jakby z tych strawionych kości, nie była kamiennie twarda ale twardawa. Pytanie do barferek: czy moge jej czasem dawać taką kosteczkę? Bardzo lubi ale nie chcę jej zaszkodzić, czy to normalne że po kosteczkach taka jest kupa? Kawałeczków niestrawionych kości nie stwierdziłam.