Wiecie jaka ja głupia jestem? No po prostu głupszej niż ja to naprawdę chyba nie ma. Kupiłam dziś farbę, wałek malarski i folię do przykrycia podłogi. Od jutra będę malować oraz odgrzybiać przedpokój. Ale pikuś z tym, twarda jestem dam se radę. Ja nie o tym chciałam. Pisałam kiedyś jak to chowałam piłeczki z dzwonkiem żeby Maszeńka nie tłukła się nimi po podłodze o 4 nad ranem co uprawiała pasjami. pisałam. A dziś jak ostatnia deklica kupiłam Maszeńce i Artemkowi zestawik, 4 dzwoniące piłeczki i 3 myszki. Byłam w sklepie z owadem w nazwie ( żeby nie było ,że reklamę uprawiam ) i akurat jak raz była promocja, pod jakże bzdurnym tytułem "Chwila dla pupila "Czy coś równie głupawego. Skusiłam się, kupiłam Maszy duuuuże opakowanie Puriny One Junior za którą Maszeńka przepada, oraz te cholerne piłeczki z równie cholernymi myszkami do kompletu. Wróciłam do domu. Rozpakowałam zakupy. Piłeczki wzbudziły zainteresowanie tej cholery z piekła rodem czyli Maszki, Artem zainteresował się myszkami. Pół godziny poźniej siadłam w końcu na tyłku po całym dniu bieganiny tam i siam, licząc w skrytości duszyczki mej paskudnej,że nareszcie w spokoju napiję się kawy i ewentualnie nawet coś zjem. 10 sekund później myszka wylądowała w moim kubku z kawą. Piłeczka pod moimi nogami. Nawet na nią nadepnęłam i poczułam się jak Barysznikow Michaił biorący udział w pierdzielonej rewii na smalcu. Nie wiedziałam,że jestem tak elastyczna,a rzekłabym nawet gibka, bo co prawda oblałam sobie spodnie kawą, ale nie upuściłam kubeczka

A obiecywałam sobie,że nigdy w życiu więcej nie kupię nic, co mogłoby posłużyc moim koteczkom jako środek do ostatecznego unicestwienia mnie. Ależ byłam naiwnym łosiem....